nt_logo

"Chiny nie przypuszczały, że Zachód jest w stanie odpowiedzieć na wojnę uderzeniem w styl życia"

Anna Dryjańska

11 marca 2022, 05:42 · 5 minut czytania
Unia Europejska zaskoczyła Chiny podczas wojny Rosji przeciwko Ukrainie – mówi naTemat.pl prof. Marcin Jacoby, sinolog z SWPS. Ekspert tłumaczy, jakie jest stanowisko Chin ws. rosyjskiej inwazji i co łączy je z Ukrainą.


"Chiny nie przypuszczały, że Zachód jest w stanie odpowiedzieć na wojnę uderzeniem w styl życia"

Anna Dryjańska
11 marca 2022, 05:42 • 1 minuta czytania
Unia Europejska zaskoczyła Chiny podczas wojny Rosji przeciwko Ukrainie – mówi naTemat.pl prof. Marcin Jacoby, sinolog z SWPS. Ekspert tłumaczy, jakie jest stanowisko Chin ws. rosyjskiej inwazji i co łączy je z Ukrainą.
Przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping podczas wizyty na Kremlu (zdjęcie archiwalne). fot. POOL REUTERS/Associated Press/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Stanowisko Chin w sprawie Ukrainy jest skomplikowane
  • Mocarstwo, którym kieruje przewodniczący Xi Jinping, potrzebuje zarówno Ukrainy, jak i Rosji
  • Dla ChRL bardzo ważne jest utrzymanie akceptowalnych relacji z Europą
  • Chiny są zaskoczone jednością Unii Europejskiej i sankcjami na rosyjskich oligarchów

Anna Dryjańska: Czy Chiny tupną nogą i powstrzymają wojnę Putina w Ukrainie?

Prof. Marcin Jacoby: Chińczycy tego nie zrobią, bo Rosja jest im potrzebna. Przecież Pekin mógłby dołączyć do zachodnich sankcji i patrzeć, jak Rosja umiera. Ale to się nie wydarzyło. 

Chiny potrzebują Rosji jako partnera w Radzie bezpieczeństwa ONZ. Dzięki temu nie są osamotnione i podatne na naciski Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Japonii... 

Oczywiście to nie znaczy, że Pekin i Moskwa zawsze trzymają sztamę, bo gdy Chinom się to opłaca, potrafią się ustawić przeciwko Rosji razem z krajami Zachodu. Jednak chińskim interesom służy to, by na forum międzynarodowym mieć potencjalnego sojusznika.

Czy to znaczy, że Pekin trzyma kciuki za rosyjskich żołnierzy?

Nie. Ukraina też jest Chinom potrzebna i to z kilku powodów. Po pierwsze to ważny partner gospodarczy. W porównaniu z tym azjatyckim mocarstwem Ukraina to mały kraj, ale obie strony są połączone silną współpracą, np. militarną.

Ukraińscy inżynierowie współpracowali przy konstrukcji chińskiego myśliwca i adaptacji pierwszego chińskiego lotniskowca Liaoning, kupionego od armii ukraińskiej. 

Po drugie Kijów jest ważny dla Chin ze względu na bezpieczeństwo żywnościowe, gdyż dostarcza zboże

Po trzecie wreszcie Ukraina jest potrzebna Chińczykom, bo przez jej terytorium wiedzie jeden z lądowych szlaków transportowych dla chińskich produktów do Europy. Pekin nie chce by tam, gdzie są chińskie interesy, spadały bomby i jeździły czołgi. To niekorzystne dla biznesu. Chiny bardzo lubią zarabiać pieniądze i przede wszystkim temu służy ich polityka.

Ale z drugiej strony uwiązanie sił Zachodu przeciwko Rosji jest Chinom na rękę. I nie chodzi tu tylko o zaangażowanie militarne, dostarczanie Ukrainie broni. Chiny zyskują na wysiłku ekonomicznym i humanitarnym Zachodu, bo osłabia on antychińską politykę USA. 

Pekin korzysta na tym, że nasze siły są rzucone na pomoc setkom tysięcy uchodźców i zrywaniu umów z Rosją. Gdy zajmujemy się tym, nie możemy robić innych rzeczy. A Chiny zawsze grają w długą grę. Rozważają konsekwencje działań i zaniechań w perspektywie pokoleń, nie kadencji.

Czyli Chiny usiadły okrakiem na barykadzie i spokojnie się przyglądają?

Spokojnie? Tego bym nie powiedział. Chiny mają gigantyczny problem w związku z tą wojną: agresja Rosji na Ukrainę jest sprzeczna z wieloletnią polityką Chin. Pekin od dekad powtarza, że nie podoba mu się amerykański imperializm, a teraz Moskwa robi to samo. 

Chiny boją się zagrożenia swojej integralności terytorialnej. To państwo wieloetniczne, wielonarodowe. Skoro teraz Rosja może sobie odkroić kawałek innego państwa, to może za jakiś czas ktoś pomyśli o rewizji granic Chin? To jest kwestia, która martwi przewodniczącego Xi Jinpinga. 

Dlatego Chiny nie mogą publicznie i wprost poprzeć tego, co robi Rosja.

To, co mogą zrobić, i robią, to zapewniać o tym, że relacje Pekin–Moskwa są “silne jak skała”

W kraju państwowe media – a nie ma innych, przy czym nawet media społecznościowe cenzurowane są za pomocą zaawansowanych algorytmów – nie wypowiadają słowa "wojna", lecz używają eufemizmów. Nie mówią o tym, że rosyjscy żołnierze zabijają ukraińskich cywilów, nie pokazują płonących domów i gruzów zbombardowanych szpitali.

Przez pierwsze dni konfliktu cenzura była pełna, dopiero teraz w mediach społecznościowych pojawiają się pełniejsze informacje o wojnie.

Władze Chin jadą propagandą Putina?

Nie do końca. Medialny przekaz Pekinu można streścić tak: są pewne problemy, niepokoje zbrojne nie są dobre, z drugiej strony Putin nie miał wyjścia, a to, co się dzieje to wina Stanów Zjednoczonych i Europy. 

A więc Chiny próbują delikatnie, pośrednio wspomagać Rosję, ale jednocześnie utrzymywać akceptowalne relacje z Zachodem. Te akceptowalne relacje są dla Pekinu bardzo ważne, bo Zachód jest dla niego znacznie ważniejszym partnerem gospodarczym niż Rosja. 

Dlatego chińskie władze z jednej strony potępiają euroatlantyckie sankcje nałożone na Rosję, a z drugiej nie podają Putinowi pomocnej dłoni, by przeciwdziałać ich skutkom. To balansowanie na bardzo cienkiej linie, które staje się dla Chin coraz trudniejsze.

Zwykli Chińczycy w ogóle wiedzą, co się naprawdę dzieje w Ukrainie?

Teraz już wiedzą ci, którzy szukają tych treści w mediach społecznościowych, ale to na ogół osoby świadome i dobrze wykształcone, na pewno nie większość społeczeństwa.

W mediach tradycyjnych informacje są stonowane. Nawet ci Chińczycy, którzy mają możliwość sięgnąć do zagranicznych mediów, raczej tego nie robią. Nauczono ich, by im nie ufać.

Czy Chiny mogą stracić finansowo na wojnie Rosji przeciwko Ukrainie?

Pojawiło się ostatnio kilka takich analiz w zachodniej prasie. Okazuje się, że praktycznie w ogóle tego nie odczują. To prawdziwa potęga ekonomiczna. 

Wojna na terenie Ukrainy jest dla nich niewygodna nie dlatego, że odczują tąpnięcie – bo go nie będzie. Po prostu Chiny wolą mieć spokój, nieprzerwane dostawy zboża i otwarte kanały handlowe. Ale i bez tego spokojnie dadzą sobie radę.

Jakie zakończenie wojny leży w interesie Chin?

Szybkie. Dlatego dyplomacja chińska będzie się starać, by sytuacja nie eskalowała.

Jeśli warunkiem będzie uznanie Krymu za część Rosji, Chiny zrobią to bez mrugnięcia okiem. Jeśli będzie nim uznanie figuranta Moskwy, Wiktora Janukowycza, za nowego przywódcę Ukrainy, Pekin nie będzie się zastanawiać nawet sekundy. 

Chińskie władze będą się starały, by obie strony zachowały twarz i każda z nich uznała, że dostała coś dla siebie. Jeśli ktoś chce, żeby Xi Jinping zapędził Putina w kozi róg, to się nie doczeka.

A gdyby Chiny chciały zakulisowo naciskać Putina – jak mogłyby to zrobić?

Chiny mogą się odwrócić od Rosji, która zapada się pod ciężarem sankcji, albo dać jej trochę tlenu w zamian za pewne ustępstwa. Pekin może na przykład zacząć kupować od Moskwy więcej ropy poza zablokowanym systemem SWIFT. Już teraz 20 proc. eksportu rosyjskiej ropy trafia do Chin.

Oczywiście to skalkulowane wyciągnięcie ręki do Putina nie oznaczałoby analogicznej postawy na forum międzynarodowym. W świetle kamer Chiny mogłyby grać przeciwko Rosji, by nie pogorszyć relacji z Zachodem.

Czy Zachód jest w stanie zaoferować coś Chinom – cokolwiek – by te wpłynęły na dyktatora Rosji?

Nie ma czegoś takiego. W ostatnich latach Chińczycy za bardzo oberwali od Amerykanów, by uwierzyli w bajeczki o jedności.

W jaki sposób oberwali?

Prezydent Donald Trump policzył, że rzekomo lukratywna współpraca USA z Chinami, która zaczęła się w latach 70–tych, wcale już nie jest lukratywna. 

Więcej: okazało się, że w sumie Stany Zjednoczone na niej tracą, a nie zyskują. To Chiny czerpały korzyści ze współpracy gospodarczej, technologicznej i naukowej z USA. 

Gdy do Amerykanów to dotarło, poczuli trwogę. Przecież uważają, że to Stany Zjednoczone mają być we wszystkim pierwsze: najsilniejsze, najbardziej innowacyjne, najpotężniejsze… 

A wyszło na to, że Chiny zaczynają ich wyprzedzać, a na dodatek z ich pomocą. Dlatego Amerykanie zaczęli zrywać współpracę z Chinami w każdym możliwym aspekcie. Robią wszystko, by spowolnić ich rozwój.

Prezydent Joe Biden kontynuuje politykę poprzedniej administracji w tej sprawie.

Amerykanie wkładają kij w szprychy?

Można tak powiedzieć. Ale mimo to ten chiński rower się nie przewróci. Przez chwilę pojedzie wolniej, może bardziej chwiejnie, ale nie zmieni to ostatecznego rezultatu. Moim zdaniem Amerykanie obudzili się o 20 lat za późno.

Czy jako Unia Europejska zaskoczyliśmy czymś Chiny podczas tej wojny?

O tak. Chińskie elity polityczne zdumiały się sankcjami nałożonymi na rosyjskich oligarchów. To było bardzo nieprzyjemne zdumienie. 

Chińscy notable boją się, że kiedyś sami zostaną obłożeni takimi sankcjami. A to oznaczałoby koniec luksusowego życia dla nich i ich rodzin. Nie byłoby już kupowania na Zachodzie malowniczych posiadłości, wysyłania dzieci na zagraniczne uniwersytety i cieszenia się maratonami zakupowymi w ekskluzywnych butikach. 

Krótko mówiąc, skończyłoby się rozbuchane życie w cudzej demokracji, zaczęłyby się problemy domowe. 

Chiny nie przypuszczały, że Zachód jest w stanie odpowiedzieć na wojnę uderzeniem w styl życia rosyjskich oligarchów. 

Drugą rzeczą, którą zdziwili się Chińczycy, jest skala, surowość i różnorodność sankcji nałożonych przez Zachód na Rosję. Nie spodziewali się tak ostrej i zjednoczonej reakcji. 

A trzecią, ostatnią rzeczą, która zaskoczyła Chińczyków, jest to, że Ukraina walczy.

Przeczytaj też: W Rosję uderza już najwięcej sankcji na świecie. Tylu nie nałożono nawet na Koreę Północną