
Media to też biznes, jednak trochę inny niż pozostałe. Pracując w nim przez dwie dekady, nie spotkałem się z sytuacją, by właściciel gazety nocą informował kogoś z rządu, co rano w niej znajdzie.
Stankunowicz podkreśla, że nie spotkał się też z sytuacją, by zwalniać dziennikarzy za "kontrowersyjny tekst będący nie na rękę władzy".
Komuś się chyba pomyliła gazeta z piekarnią, z całym szacunkiem dla piekarzy. I to jaka gazeta. Osoby, które być może jeszcze nie zauważyły, chciałbym ostrzec: na mieście grasuje pan, który za pieniądze pewnego bankiera i przy pełnym wsparciu kierownictwa rządzącej partii skupuje gazety, a potem je niszczy.
Redaktor ekonomicznego magazynu zaznacza, że "można nawet spać z tabletem", ale w mediach "nie ma sukcesu bez wiarygodności". Tę zaś traci się, gdy "poświęca się niezależność dziennikarską". Na koniec zaś Eryk Stankunowicz porównuje Grzegorza Hajdarowicza do złodzieja zabawek świątecznych z filmu "Renifer Rudolf".