Rzecznik rządu spotyka się z prezesem wielkiego medialnego wydawnictwa o 1:30 w nocy. Na spotkaniu prezes informuje rzecznika, że rano pojawi się artykuł o trotylu na wraku tupolewa. Czyżby w ten sposób Grzegorz Hajdarowicz chciał dać czas rządowi, by ten przygotował się na poranną burzę? Jedno jest pewne: Paweł Graś jako rzecznik rządu nie powinien pozwalać sobie na takie zachowania.
Wtorek, 30 października – rano tekst Cezarego Gmyza o trotylu wywołuje już nawet nie burzę, a medialny huragan. Dziennikarze, politycy, społeczeństwo – wszyscy o tym dyskutowali. Prokuratura wojskowa szybko zdementowała informacje z tekstu Gmyza, a samego dziennikarza uznano za niewiarygodnego. Kilka dni później Gmyz i jego naczelny Tomasz Wróblewski zostali wraz z dwoma innymi osobami wyrzuceni z pracy. Jak się okazuje, może to być wierzchołek afery.
Hajdarowicz przychodzi do Grasia
Niektórym wyjaśnienia prokuratury wystarczyły – ci jednoznacznie uznali Gmyza i Wróblewskiego za kłamców. Inni jednak pytali: a co z Andrzejem Talagą, który również był wicenaczelnym, a pozostał na stanowisku? Co z innymi osobami, które pracowały nad tekstem, bo nigdy nie jest tak, że wszystko od początku do końca robi autor? Takie pytania stawiali, między innymi, pracownicy Presspubliki w swoim liście do Grzegorza Hajdarowicza.
Nikt jednak nie spodziewał się, że afera trotylowa zahaczy aż o rzecznika rządu. Informację o tym, że Paweł Graś spotkał się z Grzegorzem Hajdarowiczem w noc poprzedzającą publikację tekstu Gmyza ujawnił najpierw były szef CBA Mariusz Kamiński. Następnie wyszły na jaw potwierdzenia: na konferencji prasowej Graś przyznał, że został poinformowany nocą o tekście Gmyza. Wczoraj wieczorem zaś rzecznik rządu na Twitterze wyjaśnił, że o 1.30 w nocy spotkał się z Hajdarowiczem przed swoim domem przy ul. Wiejskiej, na telefoniczną prośbę prezesa Presspubliki. To rozbawiło dziennikarzy, wśród których Graś znany jest z nieodbierania telefonu.
Zapis z jego "konferencji" na Twitterze można przeczytać tutaj. Graś podkreślał, że z Hajdarowiczem zna się już od lat '80. Tylko czy to usprawiedliwia fakt, że rzecznik rządu spotyka się w tajemnicy, nocą, z prezesem wydawnictwa mającego opublikować tak ważny artykuł?
A Graś się tłumaczy
Dzisiaj w Sejmie, przyłapany przez dziennikarzy, Paweł Graś w ten sposób tłumaczył się z nocnej schadzki: – Hajdarowicz powiedział mi o tezach artykułu "Rz", przyjąłem je, ciężko mi się z tym spało. Rano przeczytałem tekst, a potem jak wszyscy czekałem na ustalenia prokuratury.
rano wyglądał na zaskoczonego doniesieniami "Rzepy". Mówił, że to informacje "nowe i bulwersujące", chociaż teraz okazało się, że główną tezę tekstu – o trotylu na wraku – poznał już w nocy.
Rzecznik rządu podkreślał jednak dzisiaj, że "nie ingerował w artykuł" i szanuje "wolność dziennikarzy", więc nie może być mowy o wywieraniu wpływów na "Rz", a samo jego spotkanie z Hajdarowiczem to nic złego. – Jestem przyzwyczajony, że PiS każdą okazję wykorzystuje do ataku i rozumiem, że koledzy z PiS-u zrobią wszystko, by przykryć główny temat przy okazji tego artykułu – odwracał kota ogonem rzecznik. Donald Tusk w tej sytuacji również nie widzi nic złego – podczas konferencji prasowej powiedział jedynie, że szef gazety chciał poinformować rząd o wyjątkowo bulwersującym artykule i zrobił to skutecznie. Nadal jednak nie wiadomo, po co miałby to robić – Paweł Graś w odpowiedzi na nasze pytanie stwierdził, że należałoby o to spytać Grzegorza Hajdarowicza. Nie dowiedzieliśmy się też czy było to spotkanie służbowe czy prywatne.
Kogo przekonuje rzecznik?
Wielu komentujących tę sprawę również pyta: po co przekazywanie takich informacji? Czyżby Hajdarowicz chciał dać rządowi czas na przygotowanie reakcji na artykuł?
Cezary Gmyz, autor tekstu o trotylu, przyznaje: – Właściciel gazety informujący o tym rzecznika rządu to ciężko wyobrażalne standardy. A biorąc pod uwagę fakt, że następnego dnia przy kawie minister Graś udawał bardzo zaskoczonego, to może to wyglądać jak element większej gry – stwierdza Gmyz.
– Oczywiście, punktów stycznych między politykami i dziennikarzami jest sporo, ale coś takiego moim zdaniem nie powinno się zdarzyć – ocenia dziennikarz. I podkreśla, że już sam fakt poinformowania przez firmę jej właściciela o tym, co ukaże się następnego dnia na pierwszej stronie gazety, jest wyjątkowy.
Standardy polityczne…
Również posłanka PiS Elżbieta Witek z sejmowej komisji etyki uważa, że to spotkanie Grasia z Hajdarowiczem budzi spore wątpliwości. – Trzeba zapytać: czy to normalna sytuacja, żeby spotkania pana Grzegorza Hajdarowicza i pana Pawła Grasia odbywały
się w nocy? Czy to normalna praktyka, że rzecznik rządu spotyka się z wydawcą dużej gazety przed publikacją artykułu, o którym Hajdarowicz wiedział, że się ukaże? Przecież pan Hajdarowicz nie poszedł do pana Pawła Grasia, tylko do rzecznika rządu – mówi nam posłanka PiS.
– Każdy musi sobie odpowiedzieć na te pytania. Moim zdaniem, to nie jest normalna sytuacja i może powodować różne domysły. Rzecznik rządu odpowiada za przekazywanie informacji i powinien unikać takich incydentów. Szczególnie, że sprawa Smoleńska jest ważna dla Polaków i tym bardziej rzecznik rządu nie powinien uczestniczyć w sytuacjach, które wzbudzają takie wątpliwości – podkreśla Elżbieta Witek.
… Albo standardy koleżeńskie
Nie wszyscy jednak uważają, że takie zachowanie Pawła Grasia jest nie w porządku. Stefan Niesiołowski pyta: – Jaki tu jest problem? Znają się, spotkali się, porozmawiali. Jeden drugiemu powiedział, że pojawi się taki artykuł. Zadzwonił kolega do kolei i tyle – kwituje polityk PO.
Dopytujemy Stefana Niesiołowskiego o to, czy rzecznik rządu powinien pozwalać sobie na takie nocne spotkania, na styku mediów i polityki, gdzie zawsze może to wzbudzić wątpliwości. – Gdzie tu styk mediów i polityki? Gdyby Graś wpływał na ten tekst, gdyby Hajdarowicz go pytał o to, to można by o tym dyskutować. Styk by był, gdyby rzecznik mówił: wstrzymajcie się albo sugerował co napisać. Ale tak nie widzę nic złego, że dwóch ludzi się spotka i porozmawia. Ten artykuł już powstał i Graś mógł sobie najwyżej wcześniej kupić gazetę – odpowiada nam Niesiołowski.
Inny poseł PO przyznaje jednak anonimowo, że Graś postąpił nieostrożnie: – Takie
Hajdarowicz naprawiał wpadkę czy wykonał gest polityczny?
Tomasz Wróblewski, były naczelny "Rzeczpospolitej", w specjalnym oświadczeniu na YouTube opisuje krok po kroku kulisy przygotowania tekstu o trotylu na wraku tupolewa. Pyta też o rolę Grzegorza Hajdarowicza w całej aferze. CZYTAJ WIĘCEJ
spotkania zawsze budzą podejrzenia i przez to wiarygodność rządu w tej sprawie może zostać podważona – stwierdza nasz rozmówca. Zaprzecza jednak, jakoby miała to być część większej akcji, zaplanowanej przez Platformę.
Kiedy trzeba zejść ze sceny
O ile jednak obrona ze strony partyjnych kolegów i krytyka ze strony opozycji jest oczywista, to również politolog dr Rafał Chwedoruk nie pochwala zachowania Pawła Grasia. – Rzecznik jest od tego, by dawać proste wyjaśnienia. W tym przypadku tego nie ma. Dopóki nie wyjaśnimy całej sprawy, to będziemy mogli tylko snuć domysły. Ale minister Graś nie powinien już nic wyjaśniać, tylko zacząć sobie przygotowywać następcę – ocenia dr Rafał Chwedoruk.
Politolog zaznacza jednak, że nocne spotkanie to tylko jedna z wielu wpadek obecnego rzecznika rządu. I to całokształt pracy Grasia skłania do konkluzji, że powinien on odejść. – Każdy rzecznik jest twarzą instytucji, którą reprezentuje. To bardziej odpowiedzialna funkcja, niż może się z pozoru wydawać. A liczba wpadek Pawła Grasia jest rekordowa. Jeśli on daje powody do robienia o sobie filmów rysunkowych, to Donald Tusk powinien poszukać kogoś innego do tej roli. Proszę popatrzeć, jak swoją pracę wykonywała Agnieszka Olejkowska w PZPN, jej udawało jej się niwelować wiele ataków – przekonuje politolog.
Wspomniany przez dr Chwedoruka film rysunkowy to spot PiS, który powstał po tym jak okazało się, że Graś pełni rolę "dozorcy" w zamian za użytkowanie domu. Mimo to, Elżbieta Witek z PiS nie spodziewa się, by rzecznik rządu miał się zmienić: – Tych
wpadek ministra Grasia było więcej i do tej pory on nie podał się do dymisji. Dla niego takie zachowania są normalne i nie sądzę, żeby teraz miał odejść ze swojej funkcji. Szczerze mówiąc, nawet mnie to już nie dziwi, że on nadal jest rzecznikiem – stwierdza posłanka Prawa i Sprawiedliwości.
Potrzebna przejrzystość
Zdaniem dr. Chwedoruka, sytuacja ta pokazuje szerszy obraz polskiej władzy. – Nie dostrzegliśmy tu większego problemu: styku świata biznesu i polityki, drogi z jednej do drugiego. W ciągu ostatnich kilkunastu lat te kontakty były mało transparentne – wyjaśnia politolog.
– Ogólnie każdy z każdym może się spotykać, ale spotkania osób publicznych powinny być jawne. Są przecież ku temu środki: każdy może zapisać się oficjalnie na spotkanie z posłem i wtedy porozmawiać – podkreśla dr Chwedoruk i dodaje, że pod tym względem demokracja w USA jest lepsza od polskiej, bo bardziej przejrzysta.
I chociaż nocne spotkanie Grasia z Hajdarowiczem podgrzewa atmosferę w środowisku dziennikarskim, a także politycznym, to wygląda na to, że nie poznamy jego szczegółów. Oczywiście, mogło to być spotkanie towarzyskie. Ale od polityków wymagamy właśnie, by potrafili oddzielać życie prywatne od zawodowego – Pawłowi Grasiowi najwyraźniej to nie wyszło.
Kiedy dowiadujemy się różnych dziwnych rzeczy na temat okoliczności publikacji tekstu "Rz" i rozmowy rzecznika rządu z właścicielem Presspubliki, to mniej interesuje mnie, czy był trotyl czy go nie było, natomiast bardziej to, jaki był naprawdę przebieg zdarzeń w noc przed publikacją. CZYTAJ WIĘCEJ
Wypowiedź z 9 listopada, radio TOK FM
Donald Tusk
Premier o spotkaniu Grasia z Hajdarowiczem
Gdyby zadzwonił do mnie o 2 w nocy, że się spotyka z dziennikarzem czy wydawcą, to urwałbym mu głowę. Mamy podział ról. Domyślam się, jak zdenerwowany był wydawca gazety, usiłował zawiadomić rzecznika rządu i zrobił to skutecznie. Nie było powodu, żeby wszczynać alarm.