Antoni Macierewicz, wiceprezes PiS, podczas prezentacji zamachowych hipotez swojej podkomisji smoleńskiej.
Antoni Macierewicz, wiceprezes PiS, podczas prezentacji zamachowych hipotez swojej podkomisji smoleńskiej. fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER
Reklama.
  • Z okazji 12. rocznicy katastrofy smoleńskiej podkomisja Antoniego Macierewicza zorganizowała konferencję prasową
  • Wiceprezes PiS po raz kolejny przekonywał – zamilczając dowody, które nie pasują do jego tezy – że na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu (eksperci lotniczy są zgodni: to nieszczęśliwy wypadek, nie zamach)
  • Macierewicz zignorował niewygodne pytania dziennikarzy – choćby o oskarżenia o manipulacje, jakie pod adresem podkomisji padają ze strony jej byłych członków
  • Z prośbą o komentarz do nowych–starych rewelacji Antoniego Macierewicza zadzwoniliśmy do bliskich kilku ofiar katastrofy smoleńskiej.

    Członek rodziny jednego z polityków PiS, którzy zginęli w wypadku, konferencji Macierewicza celowo nie oglądał. Jak mówi, chroni swoje nerwy.

    – Co tu komentować? Nie było żadnej bomby, to był wypadek – zaznacza w rozmowie z naTemat.pl. Prosi nas o anonimowość – ateizm smoleński mógłby mu narobić kłopotów, a to ostatnie, na co ma ochotę.

    Posłanka Barbara Dolniak (KO), wdowa po pośle Grzegorzu Dolniaku, przypomina ekspertyzy naukowców.

    – Wyniki przeprowadzonych sekcji zwłok wykluczają wybuch. Prokuratura nie potwierdza teorii Antoniego Macierewicza. Wręcz się od nich dystansuje – zaznacza polityczka.

    Smoleńsk show

    Paweł Deresz, wdowiec po posłance SLD Jolancie Szymanek–Deresz, nie zgadza się, by wydarzenie zorganizowane przed podkomisję nazywać konferencją prasową. – Macierewicz wcielił się w rolę showmana, a zamiast faktów przedstawił swoje urojenia – mówi Deresz.

    Wystąpienie Macierewicza obejrzał w czasie rzeczywistym. – Jestem głęboko zniesmaczony tym, że w czasie wojny Rosji przeciwko Ukrainie partia rządząca urządza takie hece – ocenia wdowiec po Jolancie Szymanek–Deresz.

    Posłanka Dolniak uważa, że wybuchowa narracja PiS to próba budowania poparcia partyjnego wbrew faktom.

    – Macierewicz po raz kolejny wraca do niepotwierdzonej tezy o zamachu. W ten sposób buduje swój kapitał polityczny, próbując świadomie podzielić Polaków. A to nie jest czas na takie podziały, kiedy wojna toczy się za naszą granicą. Katastrofa powinna łączyć wspomnieniem o osobach, które zginęły, a nie dzielić – mówi Barbara Dolniak.

    W opublikowanym w niedzielę wywiadzie dla naTemat.pl Paweł Deresz podkreślał, że utrata żony nadal go boli.

    – Cały czas przeżywam to wszystko. Choć upłynęło 12 lat, moje rany są nadal bardzo bolesne. Straciłem ukochaną żonę, z którą spędziłem ponad trzy niezwykłe, wspaniałe dekady. To szmat czasu (...) Dodatkowego cierpienia przysparzają mi prowadzący śledztwo, którzy podsycają teorie spiskowe – mówił wdowiec.

    "Kpina z nauki"

    Prof. Jerzy Nowacki, wdowiec po wicepremierce Izabeli Jarudze–Nowackiej, rewelacjami Macierewicza jest oburzony podwójnie – zarówno jako osoba, która straciła w katastrofie smoleńskiej kogoś bliskiego, jak i naukowiec.

    Nowacki jest matematykiem i od prawie trzech dekad rektorem Polsko–Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych. Jego ojciec, Witold Nowacki, też był profesorem – specjalizował się w mechanice budowli i teorii sprężystości.

    – Członkowie podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza nie mają wykształcenia, które pozwalałoby im na badanie katastrof lotniczych. To dyletanci, od których nie możemy usłyszeć niczego wiarygodnego. Wzięte z sufitu tezy o wybuchach i "eksperymenty" na puszkach coli i parówkach to kpina z nauki – mówi prof. Nowacki.

    Sam, podobnie jak Paweł Deresz, ufa ekspertom lotniczym, którzy na podstawie licznych dowodów sklasyfikowali katastrofę jako wypadek typu CFIT – kontrolowany lot ku ziemi (ang. controlled flight into terrain) . Dochodzi do niego wówczas gdy – tak jak w Smoleńsku – sprawny technicznie samolot zostaje nieumyślnie sprowadzony przez pilotów do poziomu ziemi.

    Przypomnijmy, że przed tragedią system TAWS ostrzegał lotników o zbliżającym się zderzeniu z ziemią głośnym, powtarzającym się komunikatem "terrain ahead! pull up!" (uwaga, ziemia! poderwij samolot!).

    Zamachowa narracja Macierewicza nie wzrusza pewności prof. Nowackiego. – Przyczyny katastrofy zostały w pełni wyjaśnione przez komisję Jerzego Millera. Wszystkie dowody wskazują na tragiczny wypadek – mówi matematyk.

    Jednocześnie zaznacza, że szczegółowe odnoszenie się do rewelacji wiceprezesa PiS nie ma sensu. – Nie sposób komentować kompletnych niedorzeczności – przekonuje prof. Nowacki.

    Macierewicz? Nie śledzę

    Posłanka Małgorzta Sekuła–Szmajdzińska (Lewica), wdowa po pośle i kandydacie SLD na prezydenta w 2010 roku Jerzym Szmajdzińskim, wystąpienia Antoniego Macierewicza komentować nie chce. – Ja tego w ogóle nie słucham, nie śledzę. Mam na głowie ważniejsze sprawy – ucina polityczka pytana przez naTemat.pl.

    Paweł Deresz wręcz przeciwnie – obejrzał konferencję podkomisji smoleńskiej od początku do końca. – Przedstawiono raport pełen półprawd i demagogii, który za wszelką cenę lansuje tezę, że był zamach. A że fakty do tego nie pasują? Tym gorzej dla faktów – mówi Deresz.

    Mężczyzna przypomina, że nawet byli członkowie zespołu Antoniego Macierewicza oskarżali organ o wybiórczy dobór dowodów, zarzucali mu manipulację informacjami pozyskanymi podczas badania katastrofy. – Dla nieposłusznych nie było miejsca w podkomisji – przypomina Paweł Deresz.

    Prof. Jerzy Nowacki nie może pogodzić się z tym, że wokół katastrofy ciągle panuje atmosfera podziałów i podejrzeń. – Tragedia sprzed 12 lat jest wykorzystywana do gierek politycznych. To bardzo przykre – konkluduje wdowiec po Izabeli Jarudze–Nowackiej.

    Według posłanki Dolniak o intencjach Kaczyńskiego i Macierewicza świadczy to, że ich zamachowe rewelacje mają wyłącznie charakter medialny.

    – Gdyby Antoni Macierewicz lub Jarosław Kaczyński posiadali dowody na swoją tezę, to niezwłocznie powinni podzielić się nimi z prokuraturą. A tego nie uczynili – podkreśla Barbara Dolniak.