Są kluczowym elementem propagandy Władimira Putina, choć przysporzyli mu też powodów do wstydu. Nie są wybitnie przeszkoleni, choć do samego końca blokowali nieustające natarcia agresora. Po dwóch miesiącach wojny w Ukrainie utknęli otoczeni przez Rosjan w fabryce w Azowstalu. Kim są obrońcy Mariupola i jakie mają szanse, żeby przeżyć?
Władimir Putin potrzebował dwóch miesięcy, żeby całkowicie zniszczyć Mariupol. Po pierwszych nieudanych próbach przejęcia miasta rozpoczęły się bombardowania infrastruktury cywilnej.
Zebrali się na kanwie okupacji Krymu. Kim są obrońcy Mariupola?
Powód? Według propagandystów z Kremla w tamtejszych szpitalach, blokach i szkołach kryli się "nazistowscy terroryści z Pułku Azow".
– Z tych informacji, jakie do nas docierają, wiemy, że w Mariupolu są dwie jednostki walczące. Pierwsza to piechota morska, która miała tam swoją bazę – powiedział dla naTemat gen. Stanisław Koziej.
– Druga to Pułk Azow, która kontynuuje tradycje batalionu utworzonego w 2014 roku na bazie mocno prawicowego skrzydła ukraińskiego ruchu oporu przeciwko rosyjskiej agresji – dodał były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
To właśnie Pułk Azow i 36. Oddzielna Brygada Morska są zamknięci w Azowstalu. Obie jednostki powstały na kanwie oporu przeciwko okupacji Krymu. Dowódca piechoty morskiej Serhij Wołynski połączył się z Pułkiem, by wspólnie skutecznie stawiać opór w zakładzie metalurgicznym.
– Pułk Azow składa się z dobrych, wyspecjalizowanych, mocno umotywowanych ideowo bojowników. Nie sądzę, żeby to byli jacyś wysokowespecjalizowani wojskowi, ale obie jednostki są na tyle profesjonalne, że wciąż bronią się z dużą determinacją – wyjaśnił gen. Koziej.
Kwestie ideowe mogły sprawić, że żołnierze tak długo odpierają ataki ze strony Rosji. Co więcej, to, kim są obrońcy Mariupola, jest niezwykle ważne w kontekście sytuacji, jaka ma miejsce w Azowstalu.
Obrońcy Mariupola "symbolem nazizmu" dla Rosjan. To dlatego nie atakują Azowstalu
Rosja nie poprowadziła natarcia, a jedynie zablokowała żołnierzom i cywilom możliwość opuszczenia zakładu. Dlaczego? Jak wyjaśnił gen. Koziej, Putin może kierować się nie względami militarnymi, a propagandowo-informacyjnymi.
– Myślę, że może chcieć zdjąć temat Mariupola z międzynarodowych ekranów informacyjnych, aby przestał być tematem zainteresowania opinii publicznej świata, Rosji i Ukrainy. Kwestia ciągle broniącego się miasta jest bardzo niewygodna dla rosyjskiej opinii publicznej. To także wzmacnia determinację narodu ukraińskiego – powiedział.
Rosjanie mogą chcieć wziąć żołnierzy Pułku Azow żywcem. – To byłby symbol dla Rosjan. Putin przedstawia ich regularnie jako dowód faszyzmu i nazizmu, który trzeba osądzić. Motywacją może również być chęć poprowadzenia pokazowych procesów – dodał.
Teraz Kreml będzie próbował sprowadzić obrońców Mariupola do roli "bandy chowającej się w podziemiach". Tymczasem Pułk Azow i 36. Oddzielna Brygada Morska bronią nie tylko Azowstalu, ale również kilkuset zamkniętych w nim cywilów.
Losy obrońców Mariupola zależą od zapasów, morale i... konstrukcji Azowstalu
Determinacja, którą obrońcy Mariupola wykazywali się w ciągu ostatnich miesięcy, może sprawić, że będą w stanie utrzymać pozycje w najbliższych dniach. Jak długo jednak może trwać patowa sytuacja?
Gen. Koziej wyjaśnił, że możemy jedynie gdybać. – To zależy od przygotowanych zasobów i zapasów jak woda żywność. Tam jest dużo ludności cywilnej, więc nie wiadomo, czy starczy ich na tydzień, czy na dwa tygodnie – powiedział.
– Rosjanie nie cofają się, a wręcz stosują zbrodnicze metody prowadzenia wojny, więc możemy spodziewać się też najgorszego. Na przykład prób szturmu z użyciem gazu obezwładniającego lub trującego. W tej zbrodniczej już wojnie i takich metod nie można wykluczyć – dodał.
Wiele zależy od konstrukcji Azowstalu. – Nie wiemy, jak skonstruowane są podziemia Azowstalu, czy są tam izolowane pomieszczenia, jaka działa wentylacja itp. – zauważył.
Czy obrońcy Mariupola mogą przeżyć? Jest jeden scenariusz, jednak potrzebny jest cud
Jak pisaliśmy w naTemat, major Serhij Wołynski zaapelował o ewakuowanie żołnierzy i cywilów. Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego stwierdził, że przynajmniej teraz Ukraińcy nie są w stanie przeprowadzić siłowej ewakuacji.
– Musieliby odbić Mariupol, przebić się do Azowstalu, żeby wyprowadzić tych ludzi. Nie ma na to realnej możliwości w kontekście operacji wojskowej – ocenił. Pozostają więc negocjacje z Rosjanami, jednak także ten scenariusz nie daje nadziei na ratunek.
Kolejną opcją jest poddanie się do niewoli. – Wówczas ludność cywilna zapewne zostałaby wywieziona w głąb Rosji, np. na Syberię, tak jak bywało to w czasach carskich i bolszewickich, a żołnierzom z Pułku Azow z pewnością wytoczony byłby pokazowy proces – stwierdził.
Ostatnią nadzieją jest... bitwa o Donbas. Gdyby obrońcy Mariupola wytrzymali w Azowstalu, a sytuacja na froncie zmieniła się, być może powstałyby nadzieje na uratowanie cywilów i żołnierzy.
– Ukraina nie musi przegrać tej bitwy w Donbasie, ale to jednak bardzo odległa perspektywa. Rozstrzygnięcie tej bitwy to nie kwestia dni, a tygodni. Przez ten czas obrońcy musieliby tam przetrwać. Nie wiemy, czy to możliwe, ale to jedna z opcji, na którą obrońcy Mariupola mogą jeszcze mieć nadzieję – wyjaśnił gen. Koziej.