Zaskakująca decyzja ukraińskiego jury wywołała aferę nie tylko nad Wisłą, ale także za naszą wschodnią granicą. Ambasador Ukrainy w Polsce oraz przewodniczący tamtejszego parlamentu skrytykowali sędziów, którzy nie przyznali Krystianowi Ochmanowi nawet jednego punktu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ukraińscy sędziowie nie przyznali Polsce nawet jednego punktu, choć tamtejsi widzowie dali ich nam aż 12. Jak do tego doszło? Okazuje się, że nie tylko Polaków wburzyła ta kwestia
W mediach zawrzało od przeprosin, pretensji pod adresem jury oraz żądań wyjaśnień. Co ciekawe, oczekują ich właśnie nasi sąsiedzi. Interweniował między innymi przewodniczący tamtejszego parlamentu oraz ukraiński ambasador w Polsce
Oburzona była także sędzia Irina Feduszyn, która jak udowodniła, dała Krystianowi Ochmanowi aż 10 punktów. "Sytuacja z Polską jest nieprzyjemna nie tylko dla Was, ale i dla mnie" – skomentowała
Awantura w Ukrainie ws. Eurowizji. Interweniuje... ambasador i przewodniczący parlamentu
Jak pisaliśmy w naTemat, głosowanie ukraińskiego jury wywołało zawód wśród Polaków. Co ciekawe, afera wokół Eurowizji wywołała interwencję dyplomatyczną. Głos zabrał ambsador Ukrainy w Polsce Adrii Deszczycia.
Dyplomata przypomniał, że w głosowaniu telewidzów Polska otrzymała 12 punktów. "Jestem dumny z Ukraińców i Polaków, którzy nawzajem ocenili naszych wykonawców na Eurowizji 2022 najwyższą liczbą, 12 pkt" – napisał na Twitterze.
Co ciekawe, przedstawiciel Kijowa skrytykował jury swojego kraju. "Głos ludzi zawsze będzie ważniejszy niż ocena kilku biurokratów, którzy weszli do ukraińskiego jury Eurowizji" – dodał Deszczycia.
Głos zabrał także przewodniczący ukraińskiego parlamentu. Ruslan Stefanczuk domaga się wyjaśnień od jury. "Ukraińcy przyznają naszym polskim braciom 12 punktów. Ukraińskie profesjonalne jury stawia Polakom zero. Jak daleko są od ludzi" – stwierdził.
Skala zamieszania wymusiła reakcje przewodniczącego jury Wadima Lisicy. Zapewnił, że wybór był demokratyczny i nikt nie wpływał na opinie sędziów. "Polska i inne kraje otrzymały takie punkty, na jakie zasłużyły w opinii każdego z sędziów" – oświadczył.
"Za pomoc humanitarną, militarną i finansową dla Ukrainy jesteśmy i będziemy wdzięczni Polakom na zawsze! Ale to są rzeczy niezwiązane ze sobą" – dodał.
Co więcej, sędzia Irina Feduszyn wyjaśniła, że sędziowie nie widzieli, kto jak głosuje. "Jak to się stało, że Polska dostała 0 punktów? Nie znam na to odpowiedzi" – wskazała. Przyznała, że sama była w szoku i rozumie złość telewidzów.
Jak pisaliśmy w naTemat, Wołodymyr Zełenski już zapowiedział dążenie do organizacji konkursu w Mariupolu. "Zadbamy o to, aby uczestnicy i goście Eurowizji gościli w ukraińskim Mariupolu. Wolnym, spokojnym, odnowionym" – napisał na Facebooku.
Chwilę po 66. finale rozpoczęły się negocjacje w sprawie organizacji Eurowizji 2023. Ruszyły pierwsze negocjacje z ukraińskim nadawcą, w trakcie których poruszono kwestie współpracy z europejskimi telewizjami. Swoją pomoc w przygotowaniach już zaoferowała Szwecja, Islandia i Hiszpania.