Lewicka: "Naprzód, do zwycięstwa!" – zakrzyknął Kaczyński. A co robi opozycja?
Karolina Lewicka
06 czerwca 2022, 10:34·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 czerwca 2022, 10:34
To będzie jesień przyszłego roku. Najwcześniej do urn możemy pójść 15 października, najpóźniej zaś 5 listopada. Sporo czasu? Skąd, zleci w okamgnieniu! Prezes PiS-u to wie i już jest w ruchu. Na sobotniej konwencji ogłosił mobilizację całej Zjednoczonej Prawicy, która ma dotrzeć do społeczeństwa ze swoją opowieścią.
Chodzi o to, by obywatele dowiedzieli się, że „nigdy żaden rząd nie uczynił dla Polski tyle, co my”, w rezultacie czego później „powinni zrobić wszystko, by ten rząd mógł kontynuować swoją misję”. Tako rzecze prezes PiS-u.
I jest to efekt dwóch spotkań, które Kaczyński odbył przy Nowogrodzkiej: 11 i 17 maja.
Podczas pierwszego - było to posiedzenie klubu parlamentarnego PiS - Kaczyński szarpnął cuglami. Partia zostanie zreformowana: w miejsce 41 okręgów powstanie 94 - ich szefów wskaże osobiście Kaczyński.
Ci, którzy stale pracują w Warszawie, jako ministrowie, wiceministrowie czy członkowie kierownictwa parlamentu, nie będą mogli zostać „baronem”. Lokalnym liderem ma być bowiem ten polityk, który jest na miejscu i ma czas na pracę u podstaw, czyli umacnianie struktur i spotkania z wyborcami.
Tych zmian partia dokona błyskawicznie. Już 20 maja komitet polityczny PiS reformę struktur zatwierdził, a nowi szefowie okręgów zostaną nominowani do 15 czerwca. Szanse na samodzielną większość są - mówił ostatnio Ryszard Terleckiw tygodniku „Sieci” - Pod warunkiem że nasza partia zacznie działać z większą energią. Temu to ma służyć.
Zaraz potem obóz władzy rusza w Polskę z „dobrą nowiną”: na sztandarach znajdą się pieniądze z KPO (po ponad roku od złożenia naszego planu w Brukseli wreszcie odblokowane) i obniżenie podatków (zmiana wchodzi w życie akurat od lipca). Duży objazd kraju i powrót do tego, co przyniosło PiS-owi kolejne zwycięstwa wyborcze, czyli spotkań w powiatach, gminach - zaanonsował rzecz sekretarz generalny PiS-u, Krzysztof Sobolewski. Jeździć mają Kaczyński, Morawiecki i wszyscy parlamentarzyści.
Na drugim spotkaniu było tylko kilka osób. Kaczyński, lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro, Paweł Kukiz, który ma nadzieję na start z list PiS-u, bo „sam się do Sejmu nie dostanę” oraz dwaj politycy, którzy rozebrali i podzielili między siebie Porozumienie Jarosława Gowina, czyli Adam Bielan, tworzący Partię Republikańską i Marcin Ociepa, lider zespołu OdNowa.
Jeszcze nie wiadomo, czy Kaczyński będzie chciał ich brać na listy wyborcze PiS-u, jednych może tak (grupa Bielana), drugich może nie (na cóż bowiem Kaczyńskiemu niestabilny i nieprzewidywalny muzyk?). Ale teraz mają być zwarci.
Bo im bliżej wyborów, tym bardziej szkodzić będą obozowi władzy walki wewnętrzne toczone w świetle reflektorów i wymiany ciosów w mediach. Prezes PiS-u chce z tym skończyć i ma argumenty - jak wiemy od księcia Talleyranda, żadne pożegnanie nie jest boleśniejsze od pożegnania z władzą. A to dopiero, gdy konkurencja chce za sposób jej sprawowania surowo Kaczyńskiego i całą resztę rozliczyć.
To zmusza do współpracy i jako takiej lojalności: Ziobro nienawidzi Morawieckiego, ale nie bardziej przecież niż Tuska, który zapowiada zrobienie porządku „żelazną miotłą”. O tym, że koalicjanci doszli do porozumienia, świadczy kilka głosowań: nad drugą kadencją dla prezesa NBP-u Adama Glapińskiego czy nad prezydenckim projektem ustawy o Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. PiS zatem szykuje się pełną parą na wybory. „Naprzód, do zwycięstwa!” – zakrzyknął Kaczyński.
A co robi opozycja? Aktualnie prowadzi dyskusję nad tym, z ilu list wystartować do Sejmu.
To jałowa debata, bo każde z ugrupowań przekonuje do swojej racji, chcąc partnerom narzucać sojusze i konfiguracje. Pogłębione badania, które powiedziałyby, jak się na polu bitwy ustawić, by PiS pokonać, zaproponował w wywiadzie dla „Polityki” Donald Tusk. Ale na tym stanęło.
Podczas spotkania z dziennikarzami szef PSL-u Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał, że ludowcy chętnie dołożą się finansowo i najlepiej, by takie badania zrobił jakiś „zagraniczny ośrodek badawczy”. Z kolei Jacek Karnowski, prezydent Sopotu i lider ruchu samorządowego mówił w rozmowie ze mną, że będzie się starał do takich badań doprowadzić.
Wszyscy mówią, nikt nic nie robi. Każdy ma swoje badania, według jednych najlepsza jest jedna lista, według drugich dwie. Małe szanse, że taka forma prowadzenia rozmowy - przez media - da sensowne rezultaty. Brakuje zaufania między liderami opozycji, ale każdy ma monopol na rację i prawdę.
Platforma Obywatelska jest - od powrotu Donalda Tuska w lipcu ubiegłego roku - niekwestionowanym liderem obozu opozycji, ale, i to kluczowe, wciąż bez szans na samodzielne pokonanie PiS. Sam Tusk jest wprawdzie postrzegany przez wyborców opozycji jako główny pretendent do fotela premiera, ale jego olbrzymi elektorat negatywny obniża mu, i tym samym także jego partii, szklany sufit.
Według średniej sondażowej KO dzieli od Zjednoczonej Prawicy od kilku (styczeń 2022) do nawet dziesięciu punktów procentowych (marzec 2022). KO nie tylko nie może pokonać PiS, ale nawet się do niego zbliżyć na odległość błędu statystycznego.
Polska 2050 znacząco osłabła w sondażach i nie potrafi się odbudować. Wytracony został efekt świeżości, wszak Szymon Hołownia jest obecny na politycznej scenie od ponad dwóch lat. Forsowany przez niego program modernizacji Polski w kluczowych obszarach (edukacja, służba zdrowia, klimat), obliczony na dekady, jest mniej nośny w czasach kryzysu spowodowanego wojną w Ukrainie. Partii brakuje pieniędzy, coraz mniej funduszy wpływa na jej konto od sympatyków, a to główne źródło finansowania.
PSL wciąż jest w okolicach progu. I nieustannie zapowiada budowę nowej chadecji, sojuszu partii centrowych. Na razie jednak sprzymierza się wyłącznie z już sprzymierzonymi. Politycy, którzy funkcjonowali w ramach Koalicji Polskiej jako wolne elektrony, teraz złożyli kolejną partię, Centrum dla Polski, która „weszła” w skład Koalicji Polskiej. Ale to nie zmienia układu sił.
Lewica, po bardzo słabym półroczu, powoli idzie w górę. Procentuje zawieszenie na kołku sporu z PO, obie formacje mają bardzo podobny elektorat, któremu mógł się nie podobać ten konflikt. Lewicy, której paradoksalnie nie pomógł spór wokół aborcji, choć odważnie stawała za prawem kobiet do wyboru, teraz pomaga wszechobecna drożyzna, na którą Lewica odpowiada postulatami socjalnymi. Nie wiadomo jednak, na ile ten wzrost sondażowy jest trwały.
Wydawać by się mogło, że wszyscy zorientowali się, że kampania wyborcza ruszyła już pełną parą i że zaczęło się przygotowywanie gruntu pod walną bitwę. Kto ten czas zmarnuje, ten przegra.
Ale opozycja wciąż za bardzo myśli o sobie, a za mało o Polsce. Na Węgrzech nie ma już czego zbierać, Fidesz jest zabetonowany na kolejne lata. Jeśli PiS wygra w 2023 roku, będziemy bliżej obietnicy Budapesztu w Warszawie niż kiedykolwiek wcześniej.