Ponad 10 zł za wodę na lotnisku. "Kilkanaście złotych za parę łyków"
Ponad 10 zł za wodę na lotnisku. "Kilkanaście złotych za parę łyków" Fot. Tomasz Jastrzębowski / Reporter / East News

Cena za małą butelkę wody na lotnisku Chopina przebiła próg 10 złotych. Nie żartujemy! Oto skutki szybującej inflacji oraz nabijania marży przez sklepy. – Przecież to jakiś kosmos i absurd – komentuje czytelnik naTemat, który przesłał nam zdjęcie sklepowej półki.

REKLAMA

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Inflacja w Polsce wyniosła 13,9 proc – wynika z danych GUS. Ceny rosną nie tylko w sklepach i na stacjach benzynowych
  • Czytelnik naTemat wysłał do naszej redakcji zdjęcie ze sklepu na warszawskim lotnisku Chopina
  • – Nie mówimy o jakimś soku czy napoju, ale absolutnej podstawie. To zdzierstwo – zauważył
  • Ponad 10 zł za wodę na lotnisku Chopina. "Kilkanaście złotych za parę łyków"

    Do redakcji naTemat napisała czytelnik, który właśnie wracał z lotniska Chopina do domu. Po długim locie chciał kupić wodę, jednak po wejściu do sklepu, przeżył niemałe zdziwienie. Za wodę musiał zapłacić... 11,90 zł.

    – O cenach gastronomii na lotniskach krążą już legendy, ale tutaj chyba już przeszli samych siebie. Na lotnisku Chopina w Warszawie mała półlitrowa buteleczka wody kosztuje 11,90 złotych – przekazał nasz rozmówca.

    – Przecież to jakiś kosmos i absurd. Rozumiem przebitkę, ale tyle? Kilkanaście złotych za parę łyków wody? Nie mówimy o jakimś soku czy napoju, ale absolutnej podstawie. To zdzierstwo – dodał.

    Czytelnik wysłał nam także zdjęcie małej, pół litrowej buteleczki. Ceny na lotniskach nie od dziś są wielokrotnie wyższe od tych, z którymi spotykamy się w zwykłych sklepach spożywczych, jednak trudno zrozumieć, skąd aż tak wysoka wycena... wody.

    logo

    Dlaczego na lotniskach jest tak drogo?

    Wysokie ceny na lotniskach wynikają przede wszystkim z wysokich cen dzierżawy powierzchni. Po opuszczeniu samolotów pierwsze, co napotyka turystów to właśnie drożyzna.

    Jeszcze w 2015 roku Kayah pokazała, że za łyżkę buraków, łyżkę ziemniaków i malutką butelkę wina zapłaciła 72 zł. "Na gdańskim lotnisku podczas czekania na bardzo opóźniony lot, zapłaciłem za hamburgera bagatela 42 zł!" – skarżył się wówczas w dyskusji jeden z internautów.

    Inflacja, czyli płacisz jak za bób...

    Warto jednak zauważyć, że siedem lat temu mieliśmy nie inflację, a... deflację. Równie emocjonującym przykładem jest paragon posłanki Platformy Obywatelskiej Jagny Marczułajtis-Walczak.

    Polityczka wybrała się nie na lotnisku, a do sklepu warzywnego gdzie kupiła bób. Gdy spojrzała na cenę, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Za kilogram bobu posłanka zapłaciła 40 złotych.

    Dowiedz się więcej o drożyźnie w Polsce: