nt_logo

Gdy wy korzystacie z urlopów, ja modlę się o jesień. Dla mnie to ciężka próba - przez alkohol

Alan Wysocki

20 lipca 2022, 17:42 · 4 minuty czytania
Wakacje – dla was okres wypoczynku, wyjazdów, urlopów, imprez i dobrej zabawy. Dla mnie – ciężka próba. Na ogródki w restauracjach, plaże nad Wisłą i urodziny przyjaciół patrzę, jak na zaproszenie w jedną stronę do piekła. Zamiast się bawić i odpoczywać, modlę się o jesień. Jestem trzeźwym alkoholikiem i opowiem wam, z czym muszę się mierzyć podczas waszej ulubionej pory roku.


Gdy wy korzystacie z urlopów, ja modlę się o jesień. Dla mnie to ciężka próba - przez alkohol

Alan Wysocki
20 lipca 2022, 17:42 • 1 minuta czytania
Wakacje – dla was okres wypoczynku, wyjazdów, urlopów, imprez i dobrej zabawy. Dla mnie – ciężka próba. Na ogródki w restauracjach, plaże nad Wisłą i urodziny przyjaciół patrzę, jak na zaproszenie w jedną stronę do piekła. Zamiast się bawić i odpoczywać, modlę się o jesień. Jestem trzeźwym alkoholikiem i opowiem wam, z czym muszę się mierzyć podczas waszej ulubionej pory roku.

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – te wakacje pokazały mi, jak prawdziwa jest ta zasada. Jeszcze w ubiegłych latach czerwiec, lipiec i sierpień kojarzyły się z okresem wolności, swobody, dobrej zabawy i genialnie spędzonego czasu.


Jestem alkoholikiem i cierpię w wakacje

Jeśli myślicie, że pisząc o "genialnie spędzonym czasie", miałem w głowie skojarzenia o wymarzonym urlopie, wyjątkowych podróżach czy zwiedzaniu niesamowitych miejsc, to oznacza, że najprawdopodobniej nie macie problemu z alkoholem.

Ja miałem na myśli to, że mogę wreszcie legalnie wyjść na miasto lub na domówkę, wtopić się w tłum i pić bez budzenia podejrzeń, że "trochę przesadzam". A piłem codziennie lub prawie codziennie. I prawie zawsze piłem tak długo, tak dużo, jak tylko się dało – aż nie odcięło mnie od rzeczywistości.

W pozostałych porach roku moje imprezowanie było równie wyniszczające, choć bardziej kameralne – w domu lub u znajomych, zamulając w łóżku z butelką (butelkami) wina. Swoją drogą, przed podjęciem terapii wino było ostatnim alkoholem, po którym mnie nie skręcało.

W wakacje z większą częstotliwością piją prawie wszyscy. Ta pora roku zmienia krajobraz największych miast, ośrodków turystycznych i osiedlowych uliczek w jedną wielką pijalnię wódki i piwa.

Pijemy w pociągach, w mieszkaniach, na ławkach, pod sklepem, w ogródkach, centrach miast, na obrzeżach miast, na łąkach, nad Wisłą, nad kąpieliskami, w lasach, a co poniektórzy kręcą melanż nawet w autobusach.

"Pijemy"... powinienem napisać "pijecie", bo ja od siedmiu miesięcy jestem trzeźwy.

Polska w wakacje to pijalnia wódki i piwa

Podstawową nauką, jaką wyciąga się z terapii uzależnień, jest umiejętność nazwania wyzwalaczy i wypracowanie na nie środków zaradczych.

Dla niewtajemniczonych śpieszę z wyjaśnieniem – wyzwalacz dla alkoholika to sytuacje, konkretne wydarzenia, schematy kojarzące się z chorobą uzależnienia.

Środek zaradczy zaś to sposób na zaopiekowanie się sobą lub zminimalizowanie liczby głodów alkoholowych następujących po kontakcie ze wspomnianym już wyzwalaczem.

Wakacje to dla mnie, alkoholika, wyjątkowo trudna pora roku, bo wtedy wyzwalacze są wszędzie. Kiedy wstaję rano i wychodzę do pracy, napięcie skacze mi od samego zapachu powietrza.

Jazda bez trzymanki zaczyna się chwilę po wejściu do autobusu, gdzie o tej porze roku rano, po południu i wieczorem możecie natknąć się na zapach pijanego dresa, lub dobrze zaprawionego starszego pana.

Nie rozumiecie mnie? To wejdźcie do zamkniętego pomieszczenia z osobą palącą i wdychajcie zapach papierosów przez 30 min. Wspaniałe uczucie, prawda? Człowiek od razu czuje się lepiej.

Wieczorem wiele miejsc w Warszawie jest dla mnie niedostępnych. Najgorzej, zwłaszcza w weekend, jest w centrum. Czasami mam wrażenie, że nad Śródmieściem unoszą się opary alkoholu.

Ale piątkowe i sobotnie wieczory można świetnie spędzić w mieszkaniu. Nie żartuję, wystarczy tylko trochę kreatywności. Niestety, moja kreatywność nie jest w stanie wpłynąć na regularnie imprezującego sąsiada i jego przeklęte radyjko.

No na trzeźwo się nie da – chciałoby się rzec, ale rzec tak nie mogę, bo jest ryzyko, że moja terapeutka przeczyta ten tekst.

Wakacje dla alkoholika – syf, kiła i mogiła

Uciekam w żart, bo skutki głodów alkoholowych to nie tylko znana z filmów "trzęsiawka" i walenie głową w ścianę. U mnie to uczucie irracjonalnego lęku, ataki paniki przypominające zawał, dreszcze, problemy z koncentracją, lęki społeczne, senność, sny alkoholowe, a nawet suchy kac.

Suchy kac to jest dopiero hit. Mieliście kiedyś uczucie kaca po piwie bezalkoholowym? To zupełnie normalne. Pozorowanie picia alkoholu lub zatapianie się w stanach kojarzonych z piciem może wywołać klasycznego kaca. Takiego z bólem głowy i biegunką.

W pewnym momencie stwierdziłem, że skoro nie ucieknę od wyzwalaczy, minimalizując wakacyjną aktywność do trasy dom-praca-sklep-dom, to uznałem, iż najwyższy czas na konfrontacje.

Pojechałem więc ze znajomymi do Zielonki nad niestrzeżone kąpielisko. Żałujcie, że nie widzicie, jak teraz śmieję się ze swojej naiwności. Okazuje się, że w wakacje od alkoholu nie uciekniecie nawet kitrając się w szuwarach. Dwie puste butelki po piwie dryfujące w zaroślach to jedna z wielu "atrakcji", które mnie spotkały.

Byłem na urodzinach mojego partnera. Niedługo później musiałem z nich wyjść, bo czułem, że zaraz umrę. Napięcie spowodowane zapachem i obecnością alkoholu, starymi schematami sprawiły, że musiałem wyjść, wypłakać się do łazienki.

Z kolejnych urodzin musiałem zrezygnować, bo w przedbiegach rozłożyła mnie choroba uzależnienia. To nie jest fajne uczucie, kiedy raz po raz musisz rezygnować z uczestnictwa w sytuacjach okolicznościowych, zwłaszcza że w wakacje zaproszeń na podobne wydarzenia jest od... cholery.

Ostatnio rozmawiałem z inną trzeźwą alkoholiczką o planach na wakacje. Cel? Odpocząć bez nadmiernej ilości alkoholu w pobliżu. Morze – odpada. Góry – jeśli już, to chyba gdzieś na szczycie Tybetu, z dala od świata. Mazury – dobre żarty. Pozostają już tylko wakacje "na Gosiewską", czyli w "do lasu pod namiot".

Bogu niech będą dzięki, że mój partner tak mało pije. Wyobraźcie sobie, jak nam, alkoholikom, może być trudno w relacji z nieuzależnioną osobą pijącą, która po prostu chce wyjść na sobotnią imprezę ze znajomymi.

Fakt, że jestem alkoholikiem, nie sprawi, że ze sklepów znikną napoje wyskokowe, w restauracjach i barach zaczną serwować samą wodę, a ludzie zaczną wychodzić z mieszkań tylko w stanie zupełnej trzeźwości.

Ba, moim celem nie jest was do tego zmuszać. Chce jedynie pokazać, z czym muszą się zmagać osoby cierpiące na chorobę uzależnienia. Wiem, że w przyszłości na pewno opatentuję trzeźwe życie w barze zwanym Polską na tyle, żeby zorganizować sobie wymarzone wakacje.