Donald Tusk podczas wystąpienia w Szczecinie zapowiedział przygotowanie pilotażowego programu 4-dniowego tygodnia pracy. Jeszcze wcześniej do skrócenia czasu pracy dążyła Partia Razem. Wówczas politycy ugrupowania zostali okrzyknięci mianem komunistów.
Polska to trzeci najdłużej pracujący naród w Europie. Jak wynika z danych Eurostatu za 2020 rok, średnio pracujemy 40,1 godzin tygodniowo. Dłużej od nas pracują już tylko w Bułgarii i Grecji - kolejno 40,8 i 41,8 godzin.
Rok temu testowano 4-dniowy tydzień pracy w Islandii. Eksperymentem objęto 2,5 tysiąca pracowników ze 100 różnych zakładów pracy. W ostatecznym rozrachunku okazało się, że byli oni nie tylko tak samo, ale nawet bardziej produktywni.
Ale nie o polityczne przepychanki tu chodzi. I nie o statystykę czy inne badania. Dotychczasowy tryb pracy musi odejść do lamusa. Skończyły się czasy, kiedy słowa ora et labora definiowały nasze społeczeństwo.
Bez względu na to, czy o krótszej pracy mówi Tusk, czy Zandberg, nie obeszło się bez awantury. Zaczęły się standardowe komentarze, że kiedyś to było ciężej i nikt nie narzekał. W ogóle to dup*ch się nam wszystkim poprzewracało. Ach ta roszczeniowa młodzież.
No tak, kiedyś było ciężej. I co? Kiedyś normalne było niewolnictwo, palenie czarownic, bicie uczniów w szkole, praca dzieci, gwałt małżeński oraz harowanie w fabryce 46 godzin tygodniowo. I gwarantuję wam, że cała masa osób narzekała.
Czy to, że kiedyś było ciężej, oznacza, że teraz ma być jeszcze ciężej? Albo tak samo ciężko? Kiedyś usłyszałem takie powiedzenie: "stary człowiek sadzi drzewo, żeby później młody człowiek mógł się pod nim schronić."
W Polsce stary człowiek okłada młodego kijem, krzyczy o roszczeniowości, wolnym rynku i wzięciu się w garść. Powinniśmy dążyć do tego, żeby każde następne pokolenie miało coraz łatwiej.
Ile razy w dyskusji, a właściwie w nawalankach w mediach społecznościowych przewijało się słowo "nierób". Co to w ogóle jest za tekst? Wolę być roszczeniowym nierobem niż 40-latkiem, który całe życie prywatne poświęcił dla "firmy".
Mało mamy przykładów osób w średnim wieku, które "robiły" i teraz nie mają absolutnie żadnego hobby, żadnego zainteresowania, choćby jednego przyjaciela, bo wszystko zostawili dla "firmy"?
Swoją drogą, nieźle się porobiło w naszym społeczeństwie. Jeszcze nie tak dawno temu poświęcało się "dla partii". Teraz trzeba poświęcać się "dla firmy".
Najpierw skuteczne pranie mózgów przechodzimy w szkole. Tam uczymy się, że mamy nie dyskutować, nie myśleć krytycznie. Potem "wyprani" zostajemy rzuceni na rynek – pochłaniającej całe nasze życie – pracy.
Z jakiej racji nasza praca ma zajmować tyle czasu? Z jakiej racji mamy harować tyle czasu na czyjś projekt. Nie chcę, żeby sensem mojego życia była "firma". Jeszcze żebym miał z tego przynajmniej jakąś gwarancję godnej emerytury.
Kwestia skrócenia czasu pracy to dyskusja o czymś więcej niż o jakiejś propozycji programowej. To dyskusja o podejściu do samego realizowania obowiązków zawodowych.
Tu nie chodzi tylko o czas, w którym pracujemy, ale i o nasze wolne. W ciągu całego tygodnia mamy tylko dwa dni wolnego. To nie wystarczy, żeby odespać, odreagować stres związany z obowiązkami zawodowymi, obniżyć napięcie, zadbać o siebie, by na świeżo wejść w poniedziałek.
Dwa dni wolnego to tak naprawdę wyścig, którego celem jest jak najszybsze zminimalizowanie szkód związanych z przepracowaniem, by przed poniedziałkiem znów wejść na pełne obroty.
I pisze to osoba, która genialnie gospodaruje swoim czasem. Wstaje wcześnie rano, przygotowuje dokładne plany dnia. Wykorzystuje każdą minutę, jak tylko się da. Ale przy pięciodniowym trybie pracy nie jestem w stanie wystarczająco zadbać o moje podstawowe potrzeby.
Ale ja to ja. A co ma powiedzieć osoba, która pracuje w fabryce, na kasie, w szkole, w magazynie, czy za barem? 95 proc. Polaków nie ma szans na pracę, która daje poczucie misji, realizuje i rozwija pasje. Ja ten przywilej mam, dlatego obecny system jeszcze jest dla mnie znośny.
Wszyscy politycy odmieniają słowo rodzina przez wszystkie przypadki. A mało macie dzieci, których rodzice byli nieobecni przez ciężką wymagająca pracę?
Tata, który zap***rza w korpo od 9 do 17, a w nocy z piątku na sobotę odsypia. Mama, która pracuje na zysk prezesa przez 40 godzin w tygodniu, a resztę czasu spędza w kuchni. Brzmi znajomo? Może, zamiast chronić rodzinę przed gejami, ochrońmy rodziny przed przepracowaniem?
Propozycji Donalda Tuska czy Adriana Zandberga nie da się wprowadzić na już. I bardzo dobrze, bo znając obecną jakość tworzenia prawa w Polsce, realizacja idei krótszej pracy skończyłaby się całą masą źle przygotowanych przepisów.
Ale na Boga, zacznijmy przynajmniej o tym dyskutować. Nie chcę skończyć jak pokolenie moich rodziców - przepracowanych, nieszczęśliwych trybików w wielkiej korporacyjnej maszynie.
Czytaj także: