Działacze Agrounii chcieli wziąć udział w spotkaniu z Mateuszem Morawieckim w Turowie. Najpierw próbowano powstrzymać obywateli, powołując się na przepisy BHP. Później wprost stwierdzono, że rolnicy nie mają zaproszeń. Zgromadzeni wyjaśnili, że chcieli porozmawiać z politykiem Prawa i Sprawiedliwości o cenach węgla.
Szybko jednak okazało się, że na wydarzenia z udziałem wierchuszki Prawa i Sprawiedliwości dokonuje się selekcji publiczności. W przypadku wieców byłego wicepremiera mówi się nawet o "ustawionych" pytaniach.
Członkowie ruchu przekonywali, że chcą spotkać się z premierem, żeby porozmawiać o inflacji, drożyźnie oraz problemach charakterystycznych dla swojej grupy społecznej. Nie zostali jednak wpuszczeni. Dlaczego?
– Nie ma miejsc, nie wpuszczamy, musimy się trzymać przepisów BHP i PPOŻ. Nie ma żadnych zaproszeń, wszyscy mogli wejść, tylko trzeba było przyjść wcześniej – próbowała wytłumaczyć organizatorka spotkania, nagrana przez TVN24.
Prędko jednak zmieniono narrację, gdy argument o przepisach bezpieczeństwa nie znalazł uznania wśród tłumu. – Wstęp miały osoby, które otrzymały zaproszenie i potwierdziły swoją obecność – stwierdziła.
Członkowie Agrounii protestowali pod szkołą przez cały czas trwania spotkania. Zgromadzeni rzucali hasłami takimi jak "chodźcie do rolników", "kłamca" oraz "Pinokio". Po zakończeniu wizyty w szkole Morawiecki nie zdecydował się na rozmowę z rolnikami.
– Będziemy jeździć na kolejne spotkania. Może w końcu kiedyś się zdecyduje. A jak nie, to kończy się czas ich rządów – zapowiedzieli.