Ciupaga znad Bałtyku czy muszle z Zakopanego, choć nadal obecne na straganach, nie cieszą się w tym roku szczególną popularnością. Nie brakuje natomiast chińszczyzny, maskotek i magnesów, od których uginają się półki i stojaki. Pytanie, czy jest sens to kupować? A jeśli nie, to jak mądrze kupować pamiątki?
W tym roku w kurortach króluje nowy typ pluszaków. Popularnością cieszą się również niektóre gadżety z ubiegłych sezonów
Wśród dorosłych klientów panuje niezmiennie moda na gadżety w kształcie genitaliów, do których dołączyły również słodycze i wypieki
Prezenterka telewizyjna Ula Chincz, znana również z kanału Ula Pedantula, radzi jak kupować pamiątki mądrze i czego absolutnie nie kupować, by nie utrudnić życia sobie i innym
Lata mijają, a na straganach w kurortach, co roku, zmienia się niewiele. Jak mówią sprzedawcy, magnesy, pocztówki i maskotki to od lat absolutne pamiątkowe must have. Zmieniają się natomiast hity lata. Co króluje w tym roku i czemu nie powinniśmy tego kupować?
Koty, ośmiornice i inne kurzołapy
Absolutnym must have każdego szanującego się straganu jest kot. Konkretnie maskotka w kształcie długiego kota, która, jak można się domyślić, niewiele ma wspólnego z kurortem, w którym jest sprzedawana. Na straganach nikt nawet się nie sili, żeby zlecić dodrukowanie na maskotkach nazwy miejscowości, czy choćby doczepić karteczki z dopiskiem "pozdrowienia znad Bałtyku".
Mimo to, jak mówi sprzedawczyni z helskiego sklepu z pamiątkami "na Cyplu", długie koty schodzą jak woda. Drugim hitem lata są dwulicowe ośmiorniczki, które można wywrócić na lewą stronę. Po jednej stronie mają uśmieszek, po drugiej ich buzia jest smutna.
Oczywiście ośmiorniczki, podobnie jak workowe koty, z Bałtykiem wspólnego mają niewiele. Poza tym można je znaleźć również w Zakopanem, Beskidach, na Mazurach, w Rzymie, Madrycie i na Allegro. Znacznie taniej, jak można się domyślić.
Więcej oglądania niż kupowania
Rok temu hitem były popity, czyli gumowy odpowiednik folii bąbelkowej, ale w tym roku już są passe. Nad morzem nieźle naszukać trzeba się także ciupagi. Tych nie brakuje z kolei w górach, choć ciupaga jest raczej atrybutem jedynie górali z obrazków.
Niezmiennie popularnością cieszą się jednak wszelkiego rodzaju slajmy i inne żelowe gluty, bańki mydlane, najlepiej z postaciami bohaterów ulubionych bajek na opakowaniu i cała reszta chińszczyzny. Jak mówią sprzedawcy, znacznie większe znaczenie niż w poprzednich latach, ma jednak cena.
– 20 złotych to górna granica, do której kupowane są pamiątki. Poza tymi kotami, które są droższą zabawką, bo od 40 do ponad 100 złotych, na droższe rzeczy mało kto się decyduje. Ceny zresztą też poszły do góry, a zaopatrzenie mamy o 40 proc. mniejsze w porównaniu do zeszłego roku – mówi sprzedawczyni ze sklepu z pamiątkami "Na Cyplu", w nadbałtyckim Helu.
Dodaje, że biorąc pod uwagę wojnę, w ogóle się cieszy, że klienci są. – Ale znacznie więcej jest oglądających niż kupujących – przyznaje.
Na brak zainteresowania klientów nie narzeka jednak gdańska sprzedawczyni ze sklepiku z pamiątkami obok Żurawia.
– O sobie też trzeba pomyśleć, zwłaszcza na urlopie, dlatego zainteresowanie pamiątkami jest duże. Poza kotami, które goszczą na niemal każdym straganie, ogromnym zainteresowaniem wśród dorosłych klientów cieszą się magnesy i... śnieżne kule – mówi sprzedawczyni i tłumaczy, że chodzi o dokładnie takie same, jak kupuje się z na Boże Narodzenie. –Tylko zamiast Mikołaja jest symbol miasta – dodaje.
Genitalia w różnej formie
Przaśne żarty są domeną wielu Polaków, dlatego nic dziwnego, że coraz częściej mamy szansę spróbować również lizaka czy gofra w kształcie genitaliów.
Co prawda w nadmorskie kurorty nie dotarły jeszcze sieciówki, które oferują słodkie wypieki w kształcie wagin i penisów, ale takie gadżety coraz częściej oferują przedsiębiorcy. Ci z własnej inicjatywy szukają sposobów, by przyciągnąć do swoich lokali turystów.
Wiedząc, jaki mamy klimat, nie dziwi, że popularnością cieszą się drewniane otwieracze do piwa w kształcie penisów, poduszki w kształcie damskiego biustu, pocztówki z plażowiczkami w stroju toples... To wszystko, niezmiennie, znajdziemy w kurortach. Dla pocieszenia - nie tylko polskich.
– Mnie jest wstyd to sprzedawać, dlatego dziwię się, że ludziom nie jest wstyd tego kupować – mówi sprzedawca ze sklepiku w Międzyzdrojach, który dodaje, że również u niego na straganie w tym sezonie ośmiorniczki, koty i magnesy, schodzą jak woda. Do tego, jak zawsze schodzi wszystko, co ma muszelki.
– Breloczki, magnesy, naszyjniki, to wszystko ma wzięcie niezmiennie, co roku – dodaje sprzedawca.
Czy jednak muszelkowe akcesoria pochodzą z Bałtyku? Oczywiście, że nie. Podobnie jak pluszaki, drewniane penisy, kule śnieżne i magnesy, przyjechały nad morze prosto z Chin. Potem, co gorsza, jadą z turystami do domów.
Nie róbmy tego sobie i innym
Przed kupowaniem bezsensownych pamiątek przestrzega w naTemat.pl Ula Chincz, znana z youtubowego kanału Ula Pedantula. Jak mówi, jako prowadząca w TVN program Misja Ratunkowa, zetknęła się z masą pamiątek najgorszego z możliwych typów.
– Zwozimy sobie do domu straszne rzeczy. To pseudopapirusy z piramidą z Egiptu, gipsowe kamieniczki z Santorini, plastikowe ramki z zatopionymi muszelkami i płaskorzeźby z termometrem – mówi Ula Chincz, choć przyznaje, że sama kupuje całkiem sporo pamiątek z całego świata.
– To jednak zawsze są rzeczy, które są użytkowe. Mam piękne misy, których używam na co dzień. Na targu staroci w Madrycie kupiłam lustro, które na kolanach wiozłam w samolocie. Przyleciałam też do domu z wielkim chlebakiem czy szklanym żyrandolem, który wiozłam z samej Wenecji. To wszystko jednak pamiątki, które służą mi i mojej rodzinie – tłumaczy prezenterka. Dodaje również, że nawet ładne pamiątki w innym klimacie tracą na wartości.
– Co z tego, że kupimy sobie coś pięknego, co w nadmorskim klimacie wygląda fenomenalnie, jeśli w naszym domu nie pasuje kompletnie do niczego. Można to odnieść do smaku niektórych potraw, którymi zajadamy się na wakacjach, a nie możemy na nie patrzeć, gdy wrócimy do domu – tłumaczy.
Na domiar złego, jak dodaje Ula Chincz, uszczęśliwiamy pamiątkami z wakacji innych. Tymczasem, o ile dla nas widoczek na Międzyzdroje przyklejony do kamyka z muszelką będzie może wzbudzał miłe wspomnienia, o tyle dla człowieka, który nigdy tam nie był, nie będzie znaczył nic.
Ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie przywiózł mamie ciupagi znad Bałtyku, czy kurzołapa, w postaci łódki w butelce. Tym razem może jednak powstrzyma nas inflacja.