Burmistrza Łeby najwyraźniej poniosły nerwy. W kierunku grupy osób, która w sobotę protestowała przeciwko rządom PiS, samorządowiec pokazał gest Kozakiewicza. – Byłem przez tych ludzi obrażany – tłumaczył się w rozmowie z Onetem Andrzej Strzechmiński.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Do incydentu doszło w sobotę przed spotkaniem w Lęborku premiera Mateusza Morawieckiego z samorządowcami
Na nagraniu, które krąży w sieci, widać Andrzeja Strzechmińskiego, którego w pewnym momencie poniosły nerwy
Burmistrz Łeby, odchodząc od protestujących, wykonał gest Kozakiewicza. Niektórzy twierdzą, że samorządowiec pokazał też środkowy palec, ale temu zaprzeczył
W sobotę w Lęborku premierMateusz Morawiecki spotkał się z samorządowcami. Na rozmowy przybył też Andrzej Strzechmiński, burmistrz pobliskiej Łeby. Samorządowiec wdał się w dyskusję z protestującymi, a na odchodne pokazał im wulgarny gest.
Protestujący atakowali burmistrza między innymi za to, że kilka lat temu sprzedał nieruchomość w Łebie szefowi OrlenuDanielowi Obajtkowi. Chodziło o restaurację i pensjonat. Po krótkiej rozmowie burmistrz odszedł od manifestujących, a po chwili wykonał gest Kozakiewicza.
Burmistrz Łeby "pozdrowił" krytyków PiS gestem Kozakiewicza
Nagranie z tym zdarzeniem trafiło do mediów społecznościowych i wywołało lawinę komentarzy. "Zachowanie burmistrza Łeby to wymowny obraz upadku, nie tylko moralnego, tej władzy! Kandydat na bilbordy wyborcze z hasłem: WŁADZA BLISKO LUDZI..."; "Mieszkańcom Łeby gratuluję burmistrza. Po prostu zazdro" – czytamy.
Strzechmiński, który burmistrzem Łeby jest trzecią kadencję, skomentował incydent w rozmowie z Onetem. – Szedłem na spotkanie z premierem i pod moim adresem z ust tych ludzi leciały chamskie i obraźliwe słowa. Usłyszałem, że jestem złodziejem, że sprzedałem Łebę Obajtkowi. Nie, nie pokazałem środkowego palca, tylko gest Kozakiewicza – bronił się samorządowiec.
Jego zdaniem obecność protestujących "nie miała nic wspólnego z wiecem w obronie demokracji, ale wyglądało to jak jakaś bojówka". Zaznaczył też, że nie ma nic do ludzi, którzy protestują przeciwko rządom PiS czy jakiemukolwiek innemu. – Od oceniania tego, czy jestem złodziejem, jest prokuratura i sąd. Nie znoszę sytuacji, gdy ktoś kogoś obraża, a nawet go nie zna – stwierdził.
Bronił się także ws. nieruchomości sprzedanej szefowi Orlenu. Jak mówił, obiekt był wystawiony na sprzedaż przez 5 lat i każdy mógł ją kupić. Samo spotkanie z premierem ocenił natomiast jako "fajne i merytoryczne". Burmistrz Strzechmiński mówi o sobie "niezależny samorządowiec". Podkreśla, że w sprawie Łeby będzie spotykał się z każdym.
Magdalena Ogórek o protestujących: bojówki
Słowa "bojówki" użyła ostatnio także Magdalena Ogórek. Jak pisaliśmy w naTemat, prezenterka TVP Info w ten sposób nazwała protestujących Polaków przeciwko rządom Prawa i Sprawiedliwości. "Aktywowane przez Tuska bojówki KOD i Soku z Buraka, udające niezadowolonych Polaków, wrzeszczą w miejscach spotkań polityków PiS" – stwierdziła celebrytka na Twitterze.
Nagranie z tego zdarzenia również trafiło do mediów społecznościowych. – Nie dotknąłem, nie obraziłem. Po prostu zabrałem coś, co było uwłaczające według mnie – oznajmił kilka dni później burmistrz Rypina.