To wędkarze mieli pierwsi przynieść martwe ryby z Odry do badań laboratoryjnych, ale urzędnicy państwowej instytucji im odmówili – wynika z ustaleń "Gazety Wyborczej". Chwilę później doszło do katastrofy ekologicznej, która znalazła się na ustach całego kraju. Dziennik pisze także o spalonych dowodach.
Reklama.
Reklama.
Dwa tygodnie – tyle potrzebowała administracja Mateusza Morawieckiego, by zareagować na katastrofę ekologiczną Odry
Wędkarze, aktywiści, a nawet politycy próbowali zwrócić uwagę rządu na pogarszającą się kondycję drugiej największej rzeki w kraju
Wędkarze mieli zgłosić się do laboratorium, które odmówiło zbadania martwych ryb – donosi "Wyborcza"
Wędkarze sami przynieśli ryby do badań. Urzędnicy mieli odmówić
Wojewodowie, wiceministrowie, a ostatecznie ministrowie – opieszałość w sprawie katastrofy ekologicznej Odry jest głównym powodem wyjątkowo ostrej krytyki ze strony opozycji.
"Do badania ryb wyłowionych z Odry w lipcu próbowali doprowadzić sami wędkarze" – możemy przeczytać w "Wyborczej". Zaniepokojeni społecznicy mieli zgłosić się do laboratorium w Puławach, jednak to miało odmówić badania.
– WIOŚ we Wrocławiu poinformował wtedy, że w próbkach wody pobranych na śluzie w Lipkach znaleziono metyzylen – powiedział dziennikowi przedstawiciel wrocławskiego Polskiego Związku Wędkarstwa Robert Suwada.
– Powiedziano nam tam, że badanie jest niemożliwe, bo brakuje potrzebnych odczynników – dodał. Ryby trafiły więc do utylizacji. Dziennik sugeruje, że w wyniku spalenia martwych ryb "dowody poszły z dymem".
Martwe ryby w Odrze pierwszy raz odkryte w... już marcu
Z najnowszych informacji Onetu zaś wynika, że pierwsze martwe ryby odkryto już w marcu. Lokalne media alarmowały wtedy również o martwym ptactwie. Do zgonów dochodziło w rejonie działań znanego zakładu zbrojeniowego, który dopiero teraz przechodzi kontrolę WIOŚ.
Co więcej, w sierpniu prokuratura podjęła śledztwo w sprawie katastrofy na rzece. Według Onetu przez cały długi weekend nie podjęto żadnych konkretnych działań celem wyjaśnienia przyczyn tragedii.
Niemcy oburzone katastrofą na Odrze. Mówią o "tuszowaniu" sprawy
Jak pisaliśmy w naTemat, strona niemiecka jest "zirytowana" postawą Warszawy. Działania rządu wyglądają jak próba tuszowania, a nie reagowania na tragedię, na co uwagę zwróciła rzeczniczka Zielonych we Frankfurcie Alena Karaschinski.
– Powtarzające się przypadki nieudzielenia informacji, a być może nawet próba zatuszowania katastrofy ekologicznej. To będzie musiało zostać wyjaśnione między Niemcami a Polską na szczeblu rządowym – oceniła.
– Jestem wstrząśnięty. Nie tylko z powodu wymierania tysięcy ryb, ale także ze względu na to, iż zawiódł przepływ informacji z Polską – powiedział dla "Märkische Oderzeitung" lider brandenburskich Zielonych Benjamin Raschke.