
Za promowanie dzieci dostaje się politykom, aktorom, muzykom, pisarzom, dziennikarzom. Z wyrzutem patrzy się często również na dzieci, które idą w ślady rodziców prawników czy lekarzy. Ewentualne sukcesy "promowane dzieci" zawdzięczają przecież rodzicom. Znani rodzice tak naprawdę nie robią przecież nic innego niż każda inna matka czy ojciec. Pomagają i wspierają. Na tyle, na ile mogą.
Promuje swoje dziecko
Trudno wymagać, żeby rodzice pokazywali się wszędzie bez dzieci. Nie jest ich winą, że polują na nich paparazzi. Ale na pewno powinni swoje dzieci chronić od "losu celebryctwa".
Córka Ewy Kasprzyk nie chciała korzystać z pomocy mamy. Z tego też powodu występuje pod innym nazwiskiem – Małgorzata Bernatowicz. – Córka nie chciała się podpierać znaną matką – wyjaśnia.
Nie ma nic złego w tym, że znani rodzice zabierają dzieci na imprezy, premiery filmów dla dzieci. To zupełnie naturalne zachowanie rodziców. Natomiast jeśli ciągnie się dziecko na pokaz młodych dla dorosłych to odbieram to jako promocję.
Zgadza się z tym socjolog i pedagog prof. Krzysztof Wielecki. – Znane nazwisko czasem pomaga, a czasem przeszkadza. Dzieci rodziców ze środowiska polityki, mediów i sztuki bardzo często dostają po karku. Nie za to, co robią, ale za rodziców. Ci, którzy zazdroszczą życia dzieciom znanych rodziców mogą być pewni, że jest z tego tyle samo przyjemności, co przykrości – podkreśla.
Co ma zrobić znany rodzic, którego dziecko dostało się np. do szkoły aktorskiej. Ma się odciąć i nie pokazywać, żeby uniknąć zarzutów o promowanie? To bez sensu. Ale szczególnie ci rodzice muszą mieć na uwadze wątek niesprawiedliwości społecznej.
Również prof. Wielecki podkreśla, że taka droga zawodowa jest normalna, jeśli nie idzie w sprzeczności z możliwościami i zdolnościami dziecka. – Jeśli największym atutem takiego lekarza jest to, że jego rodzice są lekarzami to jest to oczywiście bardzo szkodliwe i niesprawiedliwe – podsumowuje.



