Policja: wynieśliśmy 30-latkę z płonącego mieszkania. Jej mąż: To nie oni
Policja: wynieśliśmy 30-latkę z płonącego mieszkania. Jej mąż: To nie oni Fot. Materiały policyjne
Reklama.
  • Do zdarzenia doszło w minionego sylwestra. Doszło do pożaru szopy, który szybko przeniósł się na dom, w którym była 30-latka
  • Z relacji policji wynika, że funkcjonariusze wynieśli ją z płonącego mieszkania. Za to otrzymali specjalne medale
  • – Kiedy przyjechały służby, dom był pusty – powiedział w rozmowie z "Wyborczą" właściciel domu Michał Szczypta
  • Policja: wynieśliśmy 30-latkę z mieszkania. Jej mąż: To nie oni ją uratowali

    Z powodu wadliwej instalacji elektrycznej w budynku gospodarczym doszło do pożaru. Żywioł prędko objął stojący obok dom, gdzie mieszkał Michał Szczypta wraz z 30-letnią żoną z niepełnosprawnością oraz czworgiem dzieci.

    – Gdy wyszedłem na zewnątrz, to już się paliło. Szybko wysłałem syna do sąsiadów, żeby nam pomógł – powiedział w rozmowie z dziennikiem właściciel mieszkania. Równolegle informacje o zdarzeniu otrzymało dwóch funkcjonariuszy.

    "Policjanci nie zastanawiając się ani chwili, ruszyli na pomoc osobom, które znajdowały się w budynku" – czytamy w komunikacie policyjnym. "W gęstym dymie zauważyli kobietę, która poruszała się na wózku inwalidzkim" – dodali.

    Kobieta miała być roztrzęsiona i zapłakana. "Funkcjonariusze wynieśli ją wraz z wózkiem i umieścili w bezpiecznym miejscu" – zapewnili w komunikacie. W ostatnich dniach lipca funkcjonariusze dostali od Mariusza Błaszczaka medale im. Andrzeja Struja. Wyjaśnijmy, że nie jest to byle odznaczenie. Wręcza je minister spraw wewnętrznych z własnej inicjatywy lub na wniosek głównego komendanta policji. Może być nadany za ratowanie życia ludzkiego ze szczególnym narażeniem własnego życia lub zdrowia.

    Tymczasem mąż 30-latki przedstawia nieco inną wersję zdarzenia. – To nie policjanci ją uratowali. Wynieśliśmy ją wcześniej razem z sąsiadami. Kiedy przyjechały służby, dom był pusty – powiedział "Wyborczej" Szczypta

    – Ja ani moja żona nigdy nie powiedzieliśmy, że policjanci pomogli nam wyjść z płonącego domu – dodał. Co więcej, fragment zdarzenia zarejestrowała kamera umieszczona na domu sąsiada. Z materiału wynika, że funkcjonariusze pojawili się na miejscu dopiero po straży pożarnej. Jak więc mieli uratować kobietę z niepełnosprawnością?

    Sprawę opisał także "Tygodnik Nadwiślański". Dziennikarzom lokalnego medium udało się skontaktować ze świadkiem zdarzenia. – To nie policjanci wynieśli ją z domu – powiedział anonimowy rozmówca.

    Przedstawiciel tarnobrzeskiej komendy wyjaśnił jednak, że wniosek do ministra złożono na podstawie zeznań funkcjonariuszy oraz sporządzonej dokumentacji. Ma z niej wynikać, że "przyznanie tego medalu jest jak najbardziej uzasadnione".

    – Zainicjowaliśmy czynności wewnętrzne, które wykazały, że policjanci ratowali życie kobiety, co zostało potwierdzone przez osoby bezpośrednio uczestniczące w akcji ratowniczej. Stwierdziliśmy również, iż policjanci nie naruszyli dyscypliny służbowej – przekazał "Wyborczej" wicekomendant Rajmund Murek.