Sejmowa komisja regulaminowa poparła wniosek Joanny Lichockiej o uchylenie immunitetu Borysowi Budce. Chodzi o prywatny akt oskarżenia posłanki PiS ws. zniesławienia, do jakiego miało dojść w 2020 roku. Jej zdaniem ówczesny szef PO odpowiada za to, co stało się po głosowaniu nad finansowaniem mediów narodowych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O jaką sprawę chodzi? W lutym 2020 Sejm zagłosował przeciwko uchwale Senatu o odrzucenie nowelizacji Ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy abonamentowej. Zakładała ona rekompensatę w wysokości 1,95 mld zł dla TVP i Polskiego Radia. Po głosowaniu media społecznościowe zalały zdjęcia Lichockiej ze środkowym palcem. W całej Polsce pojawiły się także billboardy i plakaty z posłanką "w akcji".
Joanna Lichocka zapewniała, że nie wykonała wulgarnego gestu, ale przeprosiła wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Dodała, że stopklatkami z sali sejmowej wprowadza się opinię publiczną w błąd.
Wniosek złożony do sądu dotyczył "negatywnej kampanii prowadzonej przez PO, na której czele stał Borys Budka". Prawnik Lichockiej poinformował, że opozycyjna partia sugerowała, że pieniądze, które można było przekazać na rzecz onkologii, trafiły do TVP, a udział w tym miała mieć sama posłanka PiS.
Sejmowa komisja poparła wniosek Lichockiej ws. immunitetu Budki
We wtorek członkowie komisji regulaminowej opowiedzieli się za wnioskiem Lichockiej, skierowanym dwa lata temu do marszałek Sejmu. "Za" było dziewięciu posłów, sześciu zagłosowało przeciwko. Teraz wniosek ws. uchylenia immunitetu szefowi klubu KO trafi do Sejmu, który podejmie ostateczną decyzję.
Pełnomocnik posłanki mecenas Andrzej Lew-Mirski mówił na posiedzeniu komisji, że po tym, jak Lichocka zagłosowała za pieniędzmi dla TVP, "została potraktowana bardzo brutalnie". Jego zdaniem rozpoczęła się "kampania prasowo-telewizyjno-billboardowa", w której "próbowano przekonywać społeczeństwo, że Lichocka odebrała poprzez swój akt wyborczy ludziom chorym na raka 2 mld zł, które można było przeznaczyć na inne, godniejsze cele".
Arkadiusz Myrcha, który reprezentuje Budkę, nie zgadza się w całości z twierdzeniami i żądaniami zawartymi w oskarżeniach. – Największą ironią tej sprawy jest, że to posłanka Lichocka, która zachowała się w sposób, mówiąc najdelikatniej, niewłaściwy na sali sejmowej (środkowy palec – red.), domaga się ochrony prawnej i przedstawia się jako ofiara – stwierdził.
Budka zwrócił z kolei uwagę, że Lichocka przeprosiła, czyli uznała swoją odpowiedzialność za ten czyn. – To nie politycy byli najbardziej aktywni. To społeczeństwo odpowiedziało, będąc oburzonym tym, co się wydarzyło na sali sejmowej. I dopiero działania polityków, partii politycznych były następstwem tego, jakie zdanie w tej sprawie wypowiedzieli obywatele – podkreślił Myrcha.
Zgodnie z Kodeksem karnym: kto zniesławia inną osobę za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.