Rewolucja kadrowa w krakowskim Sądzie Okręgowym. Znajoma Ziobry ustąpiła ze stanowiska
Alicja Skiba
11 października 2022, 06:39·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 października 2022, 06:39
Krakowski Sąd Okręgowy przechodzi znaczące zmiany. Jego prezes Dagmara Pawełczyk-Woicka ustąpiła w poniedziałek 10 października ze stanowiska – podaje Onet.pl. Okazuje się, że bliska współpracowniczka Zbigniewa Ziobry została odwołana przez niego odwołana.
Reklama.
Reklama.
Dagmara Pawełczyk-Woicka została odwołana ze względu na obowiązki związane ze sprawowaniem funkcji przewodniczącej Krajowej Rady Sądownictwa
Była prezes Sądu Okręgowego w Krakowie była skłócona z lokalnymi sędziami broniącymi niezależności politycznej sądów
Pawełczyk-Woicka zna Zbigniewa Ziobro jeszcze z czasów szkolnych
Prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmara Pawełczyk-Woicka została odwołana ze stanowiska przez Zbigniewa Ziobro ze względu na jej obowiązki jako przewodniczącej Krajowej Rady Sądownictwa, dowiedział się Onet. Żegnając się z pracownikami napisała, że "niektórzy z Państwa odetchną może z ulgą" odwołując się do konfliktów, które miała z częścią krakowskich sędziów broniących niezależności sędziowskiej.
Jak wyjaśnił portal, Pawełczyk-Woicka zna ministra sprawiedliwości od lat, jeszcze z czasów szkolnych i jest uważana za jedną z najbliższych mu osób w środowisku sędziowskim. To dzięki niemu dostała w 2018 r. stanowisko prezes krakowskiego Sądu Okręgowego.
W tym samym roku została też powołana do pierwszej politycznie wybranej Krajowej Rady Sądownictwa. Głosowali za nią w Sejmie politycy PiS i Kukiz'15. W kolejnej kadencji organu została jego przewodniczącą.
Do Ministerstwa Sprawiedliwości była delegowana od 2006 r. do 2008 r. Następnie trafiła do resortu po tym, kiedy ministrem został Ziobro, czyli w 2016 r. i jej delegacja trwała do 2018 r.
Opisywaliśmy niedawno kolejną odsłonę tzw. "afery hejterskiej" z udziałem Zbigniewa Ziobro. TVN24 opublikował reportaż z udziałem "Małej Emi". Materiał nie spodobał się sędziemu "dobrej zmiany" Jakubowi Iwańcowi, który nazwał stację "szczujnią", a dziennikarkę "szczurem". Chwilę później usunął wpis. Próbował także ratować się przeprosinami.
Dziennikarka TVN24 Marta Gordziewicz udostępniła na Twitterze link do materiału "Superwizjera", gdzie przedstawiono "spowiedź Małej Emi" – bohaterki afery hejterskiej, która odsłoniła jej kulisy.
Pod postem swój komentarz zamieścił sędzia Jakub Iwaniec. Opublikował cztery emotikony, przedstawiające płaczącego się ze śmiechu człowieka. "Żałuję, że nawet na taką odpowiedź pan się nie zdobył, gdy wysyłałam Panu pytania i zaproszenia do rozmowy przed kamerą" – odpowiedziała mu Gordziewicz.
Po tej odpowiedzi sędzia nie wytrzymał i poszedł o krok za daleko. "Żałosne. Dziennikarstwo przeszło obok pani inteligencji i zaczęło płakać" – zaczął. "O nic mnie nikt z Waszej szczujni nie pytał, nie dostałam nic. Pani jest szczurem dziennikarskim i tyle" – dodał.
Afera hejterska – o co chodziło?
Jako pierwsi na trop afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości trafili dziennikarze Onetu. W sierpniu 2019 roku serwis opublikował artykuły dotyczące kontaktów wiceministra Łukasza Piebiaka ze wspomnianą już Emilią.
Jak się okazało, za "Małą Emi" stała Emilia Szmydt, która chciała pomóc swojemu ambitnemu mężowi. Dziennikarze TVN24 opisują, że kobieta miała otrzymywać poufne dane od członków tajnej grupy, określającej się roboczo jako "Kasta".