nt_logo

W "Wiadomościach" nie pokazano wszystkiego. To tak ekipa TVP miała próbować nagrać Tuska

Tomasz Ławnicki

21 października 2022, 13:13 · 4 minuty czytania
Niemałą burzę rozpętały "Wiadomości" TVP i nadzorujący je szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosław Olechowski. Przedstawiciele państwowego nadawcy zarzucili brukselskiej korespondentce Polsat News Dorocie Bawołek, że przeszkodziła im w nagraniu Donalda Tuska. Od dziennikarzy z Brukseli udało mi się dowiedzieć, jak naprawdę miały wyglądać wydarzenia zaprezentowane w "Wiadomościach".


W "Wiadomościach" nie pokazano wszystkiego. To tak ekipa TVP miała próbować nagrać Tuska

Tomasz Ławnicki
21 października 2022, 13:13 • 1 minuta czytania
Niemałą burzę rozpętały "Wiadomości" TVP i nadzorujący je szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosław Olechowski. Przedstawiciele państwowego nadawcy zarzucili brukselskiej korespondentce Polsat News Dorocie Bawołek, że przeszkodziła im w nagraniu Donalda Tuska. Od dziennikarzy z Brukseli udało mi się dowiedzieć, jak naprawdę miały wyglądać wydarzenia zaprezentowane w "Wiadomościach".
Danuta Holecka w czwartkowym wydaniu "Wiadomości" Fot. screen ze strony wiadomosci.tvp.pl

  • Ekipa "Wiadomości" TVP zarzuciła korespondentce Polsat News w Brukseli Dorocie Bawołek, że "przeszkodziła" w nagraniu Donalda Tuska
  • Bawołek odniosła się do sprawy na Twitterze. "Nie broniłam polityka, tylko rozmowy, która była zorganizowana dla redakcji, dla której pracuję" - napisała
  • Udało nam się porozmawiać z dziennikarzami o tym, jaki przebieg miały wydarzenia z udziałem ekipy TVP w Brukseli. W "Wiadomościach" nie pokazano wszystkiego?

Metody pracy osób związanych ze sztandarowym programem informacyjnym Telewizji Polskiej, emitowanym codziennie o 19.30, nie od dziś budzą kontrowersje. Gonitwy przez miasto za odpytywanymi politykami, nagonka, strojenie min w trakcie wywiadów - to wszystko już było. W czwartek zachowanie ekipy TVP w Brukseli osiągnęło kolejny szczyt - usiłowano, jak opisuje Dorota Bawołek, ukraść jej materiał. Ale widzowie TVP w "Wiadomościach" zobaczyli co innego.

"Wiadomości" o Tusku i... reporterce Polsatu

W materiale Marcina Sawickiego zapowiedzianym na pasku pytaniem: "Rosjanie skorumpowali Tuska?" po raz kolejny omawiano sprawę rewelacji ujawnionych przez Prokuraturę Krajową.

Chodzi o zeznania współpracownika Marka Falenty, Marcina W. To właśnie na zlecenie Falenty mieli być podsłuchiwani politycy ówczesnego rządu Donalda Tuska. Z protokołu zeznań Marcina W. wynika, że miał wręczyć torbę z pieniędzmi Michałowi Tuskowi. Reklamówkę z 600 tysiącami euro miał przekazać "dla Tuska", by firma inicjatora korupcyjnego procederu miała możliwość pośredniczenia w dostawach rosyjskiego węgla dla jednej z państwowych spółek.

W materiale Sawickiego ukazał się fragment, mający pokazać, jak TVP starała się uzyskać komentarz Tuska w tej sprawie i jak to rzekomo reporterka telewizji Polsat "przeszkodziła w nagraniu". Fragment "Wiadomości" zamieścił na Twitterze szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosław Olechowski.

"Dziennikarze TVP próbowali zapytać Donalda Tuska, jak komentuje zeznania Marcina W. który twierdzi, że wręczył 600 tys. euro łapówki dla szefa Platformy. Ale w uzyskaniu komentarza przeszkodziła Dorota Bawołek, reporterka Polsat News 'proszę odejść i nie nagrywać'. Kurtyna" - napisał Olechowski.

Tego w "Wiadomościach" nie pokazano

Prawda ponoć wyglądała jednak inaczej - to Donald Tusk nie chciał rozmawiać z TVP, a Dorota Bawołek nie przeszkadzała Telewizji Polskiej, tylko TVP przeszkadzała jej w nagraniu wcześniej umówionej rozmowy. Brukselscy korespondenci polskich mediów, którzy byli świadkami tego zdarzenia, podkreślają, że w "Wiadomościach" nie pokazano wszystkiego.

- Tam na miejscu było wiele ekip dziennikarskich, i polskich, i zagranicznych, które chciały rozmawiać z Tuskiem. Niektórym redakcjom udało się wcześniej umówić na wywiad na wyłączność. Na tej zasadzie rozmowę z Tuskiem miały wczoraj np. TVN24 czy właśnie Polsat. Niepisana zasada jest taka, że jak ktoś ma wywiad na wyłączność, to inni nie podstawiają swoich mikrofonów i czekają na swoją kolej - tłumaczy mi przedstawiciel jednej z polskich redakcji w Brukseli.

Jak mówi mi świadek zdarzenia, Dorota Bawołek tłumaczyła to kamerzyście, który chciał stanąć obok ekipy Polsatu i nagrywać wraz z nią rozmowę, która miała być tylko do Polsatu. Początkowo mówiła do niego po angielsku, potem po polsku - nie wiedziała bowiem, kim jest kamerzysta. Przedstawiciel TVP miał ukrywać to, że jest z Telewizji Polskiej, jak twierdzi nasz rozmówca, pojawił się z mikrofonem bez logo TVP. Tego momentu jednak, gdy reporterka tłumaczyła, że rozmowa jest na wyłączność, w "Wiadomościach" nie pokazano.

Zakamuflowany kamerzysta TVP

Udało mi się skontaktować z dziennikarką Polsatu. Dorota Bawołek nie chciała jednak rozmawiać. – Sprawa nabrała takich rozmiarów, że nie chcę tego komentować poza tym, co napisałam na Twitterze – stwierdziła.

Na Twitterze Bawołek opublikowała obszerny wpis z wyjaśnieniem przebiegu zdarzeń.

"Nie broniłam polityka, tylko rozmowy, która była zorganizowana dla redakcji, dla której pracuję. TVP, zamiast swojej brukselskiej ekipy z dziennikarką, wysłała zakamuflowanego kamerzystę (z naklejką Jody na sprzęcie), który sam nie zapytał o 'aferę', chciał jedynie ukraść mój materiał" - napisała.

"Na miejscu były też inne ekipy telewizyjne, które też chciały nagrać Tuska. Ale gdy powiedziałam, że moja rozmowa jest wcześniej uzgodniona jako wywiad dla jednej redakcji, zgodnie z zasadami, jakie panują w mediach w Brukseli, wyłączyli kamery, czekając na swoją kolej" - wyjaśniła korespondentka Polsat News.

"Z całym szacunkiem, ale 1. To my decydujemy kogo zatrudniamy, 2. Nikt nie był 'zakamuflowany'. Reporter jasno powiedział, że chodzi o wypowiedź dla TVP, 3. Pani doskonale zna operatora 'z Jodą na kamerze', bo przecież razem pracowaliście" - stwierdził Olechowski.

Natomiast w odpowiedzi na tweet Olechowskiego Bawolek podkreśliła, że tak naprawdę na miejscu nie było dziennikarzy TVP. "Był zakamuflowany kamerzysta (...). Gdyby był dziennikarzem, to pewnie umiałby zadać merytoryczne pytanie. Miał taką możliwość po mojej, zaplanowanej z politykiem rozmowie" - zaznaczyła.

Tusk odpowiada ws. afery taśmowej

Donald Tusk w czwartek był nagabywany przez dziennikarzy w związku z ruchem, na jaki w środę wieczorem zdecydował się Zbigniew Ziobro. Prokuratura Krajowa ujawniła część protokołów z zeznań współpracownika Marka Falenty, Marcina W. W protokołach mowa była o łapówce rzekomo przekazanej Michałowi Tuskowi.

- Wiadomo, że ten atak, jaki przeprowadził minister Ziobro, to jest próba obrony stanowiska rządu w sprawie afery węglowej i wpływu rosyjskich służb, na to, co dzieje się z polską energetyką. To, co trzeba wyjaśnić ze względu na bezpieczeństwo państwa, to są dokładnie te wątki, które dotyczą współpracy, wpływu rosyjskich służb na polskie bezpieczeństwo energetyczne. Ja na pewno nie dam się zastraszyć - odpowiedział w rozmowie z Polsat News Donald Tusk.

Po południu zaś zamieścił wpis, odnosząc się jeszcze raz do sprawy. "ZZ - lichy prawnik, marny polityk, ale motywator naprawdę wybitny" – napisał bardzo krótko na Twitterze.