Rajd Japonii dla Kajetana Kajetanowicza zakończył się już w piątek. Wszystko przez wzgląd na poważną kraksę. – Tym razem się nie udało, mieliśmy trochę pecha, trochę mniej ostrożności – powiedział tuż po zdarzeniu kierowca.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na japońskiej wyspie Hokkaido, jak co roku, rozpoczął się Rajd Japonii WRC. W wyścigach Polaków reprezentował Kajetan Kajetanowicz i Maciej Szczepaniak
Kajetanowicz i Szczepaniak nie ukończyli rajdu przez wzgląd na groźny incydent
Doszło bowiem do poważnej kraksy. Wiadomo, że kierowcy są w dobrym stanie
Jeszcze w czwartek Kajetanowicz i Szczepaniak wzięli udział w rajdzie na odcinku specjalnym Kuragaike Park. Jego długość wynosi 2,75 km, a samą rywalizację przeprowadzono dopiero po zmroku.
W piątek przyszedł czas na kolejny etap zmagań na Rajdzie Japonii. Zaczęli bowiem od odcinka specjalnego Isegami's Tunnel 1.
Niestety, Kajetanowiczowi i Szczepaniakowi nie udało się dokończyć trasy o długości 23,3 kilometra. Wszystko przez wzgląd na groźny wypadek. Rajdowcy rozbili swoją Skodę Fabię Rally 2 Evo.
Tuż po zdarzeniu Kajetanowicz opublikował krótki filmik na Twitterze, w którym powiedział o kulisach wypadku. – Niestety kończymy walkę o mistrzostwa świata. Niestety, tak bywa – zaczął.
– Tym razem się nie udało, mieliśmy trochę pecha, trochę mniej ostrożności i tak to się kończy. Jesteśmy cali, trochę obolali, ale okej. Dziękuję, że wspieraliście. Trzeba się cieszyć z tego, co jest – dodał.
To nie koniec zaskoczeń. Z powodu uszkodzenia barier bezpieczeństwa odwołano dwa przejazdy próby Shitara Town R 2 o długości 22,5 kilometra. Konstrukcję zniszczył bowiem Irlandczyk Craig Breen, który wjechał w nią Fordem Puma Rally 1.
– Tak bardzo chciałem pokazać, że jestem najszybszy, że… przesadziłem i wylądowałem na dachu. Gdybym nie miał wtedy zapiętych pasów, to podczas dachowania latałbym bezwładnie po kabinie. Jak się pewnie domyślacie, takie latanie nie skończyłoby się dobrze – wspominał.