James Cameron szykuje się powoli na grudniową premierę filmu "Avatar: Istota wody", kontynuacji słynnej serii o mieszkańcach egzoksiężyca Pandora. W związku z tym reżyser coraz częściej udziela wywiadów, w których odpowiada na pytania dotyczące nie tylko drugiej części "Avatara", ale i "Titanica".
W rozmowie z czasopismem "GQ" Cameron przyznał, że o mały włos, a Leonardo DiCaprio nie miałby szansy pojawić się na ekranie w roli Jacka Dawsona, malarza z trzeciej klasy, który zakochuje się w zamożnej Rose DeWitt Bukater (granej przez Kate Winslet). Kanadyjski reżyser uchylił rąbka tajemnicy na temat przesłuchań do fabularyzowanego dramatu historycznego.
– Pamiętam, że najpierw spotkaliśmy się z Leo, a potem wziął udział w przesłuchaniu przed obiektywem kamery – tak Cameron wspominał casting DiCaprio. Następnie przyznał, że przesłuchanie należało do tych "zabawnych", ponieważ w sali, w której miało się ono odbyć, zebrała się grupka kobiet chętnych, by poznać młodego aktora. – Była na przykład producentka wykonawcza. To całkowicie rozumiem. Ale nasza księgowa? – zauważył.
Po tym, jak DiCaprio "oczarował" ekipę pracującą nad "Titanikiem", Cameron zaprosił go na ekranowe testy z Kate Winslet, aby upewnić się, że między filmową Rose i potencjalnym filmowym Jackiem jest chemia. Aktor miał wówczas odpowiedzieć, że "nie bierze udziału w przesłuchaniach". Cameron podziękował mu więc za przyjście i już miał odesłać go z kwitkiem, gdy DiCaprio na poczekaniu przemyślał sprawę i zawołał: "Czekaj, czekaj". – Ty zdążysz zrobić pięć innych filmów, podczas gdy ja nadal będę pracował nad postprodukcją "Titanica". Nie zamierzam tego spieprzyć. Albo weźmiesz udział w teście przed kamerą, albo nie dostaniesz tej roli – zapowiedział Cameron w rozmowie z DiCaprio.
Przypomnijmy, że "Titanic" zdobył ostatecznie 11 z 14 nagród na gali rozdania Oscarów w 1998 roku (w tym za najlepszy film), stając się przy tym pierwszym tytułem, który przekroczył miliard dolarów dochodu w Box Office'ie.
Do dziś widzowie produkcji zastanawiają się nad tym, czy Jack przeżyłby, gdyby Kate wpuściła go na tratwę z drzwi.
– Jesteś Jackiem, dryfujesz w lodowatej wodzie i zaczynasz wpadać w hipotermię. (...) To oznacza, że nurkujesz w wodzie o temperaturze -2 stopni, mocowanie zajmuje ci jakieś 5-10 minut, więc zanim dasz radę wspiąć się na drzwi, już jesteś martwy. To nie działa! Najlepszym rozwiązaniem dla Jacka było trzymanie górnej części ciała nad wodą i modlenie się, by ktoś odpowiednio szybko go wyciągnął – wyjaśnił Cameron w wywiadzie z "The Daily Beast".