Wkurzasz się na irytujące reklamy, które przedstawiają produkt, jako wręcz absurdalnie doskonały? On też. Marek Hoffmann, znany szerzej, jako AdBuster od niecałego roku podbija YouTube. Jego pomysł na sukces jest prosty. Widzi reklamę, więc sprawdza na ile jest prawdziwa w rzeczywistości. Sam o sobie pisze "zobacz, jak narazić się reklamotwórcom". I trudno się dziwić, bo konfrontacje, które przeprowadza zazwyczaj nie wypadają korzystnie. W rozmowie z naTemat opowiada o kulisach swojego programu. A testował już naprawdę sporo: prezerwatywy, kosmetyki, płyny do mycia naczyń, jedzenie...
Reklama.
Nie boisz się, że któraś z firm, której produkty oceniasz Cię pozwie? Większość z przeprowadzanych konfrontacji jest dla nich – lekko mówiąc – niekorzystna i krytyczna.
Nie. Ja nie mam wpływu na wynik konfrontacji, nie steruję nimi. Po prostu zawsze staram się pokazać, jak reklamowany produkt wygląda w rzeczywistości w porównaniu do jego reklamy. Nikogo nie oczerniam. Jeżeli coś okaże się lipą to trudno, żeby wynik konfrontacji nie był krytyczny, więc przykro mi, ale widocznie tak jest naprawdę.
Nie przyszedł żaden pozew, albo prośby o sprostowanie lub przeprosiny?
Nie. Jeszcze nie (śmiech).
Jest w ogóle jakikolwiek odzew od producentów, których produkty sprawdzasz w swoich filmikach? Kilka miesięcy temu w jednym z wywiadów mówiłeś, że traktują Cię raczej, jako „chwilowe i niegroźne zjawisko”. Tymczasem Twoja popularność na YouTube rośnie błyskawicznie, a w opisie kanału możemy przeczytać „jak narazić się reklamotwórcom”.
Z tych firm, które oceniałem kontaktowały się ze mną tylko dwie. Pierwsza z nich produkuje pastę do zębów i zupełnie przypadkiem zrobiłem jej całkiem niezłą reklamę. Oczywiście nie było to zamierzone, po prostu konfrontacja wyszła bardzo pozytywnie. Sprawdzałem, czy reklamowana pasta faktycznie potrafi wybielić zęby w tydzień.
Chcieli zapłacić, podziękować, zachęcić do następnych testów?
Skontaktowali się ze mną i poprosili o mój adres. W ramach podziękowania przesłali mi paczkę ze swoimi produktami. To był naprawdę solidna przesyłka pełna ich produktów. Od szczoteczek, przez płyny do płukania i pasty do zębów, na różnych niciach dentystycznych kończąc. Konfrontacja musiała faktycznie wpłynąć dobrze na ich wizerunek, bo pamiętam, że jakiś czas później dzwonili do mnie znajomi pytając, jaka pasta wypadła u mnie pozytywnie, bo chcieliby ją kupić.
(śmiech) Dokładnie ta. Testowałem wytrzymałość prezerwatyw najpopularniejszych firm i niektórzy wypadli nie do końca korzystnie. Podesłali mi na Facebooku sprostowanie, w którym wyjaśniali, że nie testują każdej sztuki prezerwatyw oddzielnie, ale całą serię. Takie same oświadczenie wrzucili też na swój profil.
AdBuster - Lateksowa konfrontacja
Wróćmy na moment do Twoich początków, nagrywasz dopiero od lutego 2012 roku, więc stosunkowo niedługo. Skąd w ogóle pomysł na taki program?
Zawsze interesowałem się reklamą, marketingiem i wszystkim co z tym związane. Tworząc ten kanał po prostu znalazłem ujście dla swoich zainteresowań. Sam pomysł na demaskowanie reklam pojawił się już dużo wcześniej, ale nie miałem chyba wystarczająco odwagi i determinacji, żeby wprowadzić go w życie.
Na pierwszym filmiku zdemaskowałeś reklamę Vizira, ale w którymś z wywiadów powiedziałeś, że wcześniej wrzucałeś już swoje filmy na YouTube. Tam jednak chodziło o coś zupełnie innego, o Twoje – jak to nazwałeś – alter ego. Co to dokładnie było?
Oj nie mogę powiedzieć o co chodziło z tym filmem, bo to ciągle gdzieś tam chyba jest. To był taki krótki, kontrowersyjny projekt przypominający trochę Grażynę Żarko. Gdyby ktoś jednak przypadkiem na niego trafił to od razu wyjaśniam, że wszystko miało na celu tylko wywołać kontrowersje.
Wywołało?
Reakcje internautów były dokładnie takie, jak w przypadku Grażyny Żarko. Komentatorzy powoli zaczęli przekraczać granice prawa, grozili mi śmiercią itd. Dlatego zdecydowałem się zrezygnować z tego pomysłu.
AdBuster demaskuje "sekret Vizira"
Jak to było z tym „sekretem Vizira”? Amatorski filmik, który trwa mniej niż minutę ma już blisko 1,2 mln wyświetleń na YouTube.
Wtedy jeszcze nie miałem pomysłu na dokładną formułę programu, wiedziałem tylko, że chciałbym demaskować reklamy. Nagrałem go pod wpływem impulsu „z ręki”, bez większego planu. Jego jakość pozostawiała wiele do życzenia. Po liczbie wyświetleń widać, że nie miało to większego znaczenia, liczył się sam pomysł. Później spotkałem się z ogromnym odzewem od widzów, którzy pisali do mnie i komentowali ten debiut bardzo pozytywnie. Zdecydowałem się pójść za ciosem i na dobre rozpocząć demaskowanie reklam.
W którym momencie z kręcenia „z ręki” zmieniłeś się w profesjonalnego YouTube’ra?
Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że wtedy, gdy zorientowałem się, że ludzie naprawdę chcą ode mnie więcej i lepiej. W pewnym momencie zaczęli pisać, że chcą oglądać kolejne konfrontacje, że formuła programu mogłaby być trochę inna. Powoli dostosowywałem się do ich oczekiwań, starając się zadowolić jak największą liczbę odbiorców. Moim zdaniem to właśnie o to chodzi, kręcąc show na YouTube – kanał jest dla widzów i to im ma się podobać. Jeżeli ktoś mówi, że nagrywa filmiki tylko dla siebie, to nie ma po co ich robić.
Chcesz demaskować reklamy, a co jeżeli robisz konfrontację produktu i okazuje się, że wypada on naprawdę nieźle?
Też publikuję taką konfrontację. Już nie raz zdarzyło się, że produkt w teście wypadł naprawdę dobrze. Jak coś pozytywnie przechodzi konfrontację to widzowie pomyślą, że było to wcześniej opłacone itd. Poza tym zdecydowanie bardziej wolą oglądać filmy, na których naprawdę demaskuję manipulację w reklamach. One są dla nich atrakcyjniejsze, wolą krew, a nie potwierdzenie reklamy.
No właśnie, odzywają się do Ciebie reklamodawcy? W jednym z filmików jesz talarki jednej ze znanych firm i wyraźnie pokazujesz opakowanie.
Akurat to zrobiłem sam z siebie, żadnych pieniędzy za to nie brałem. To było dla żartu i takie rzeczy jeszcze nie raz się u mnie pojawią. Przecież wszystko jest przez kogoś wyprodukowane, więc nie sposób tego uniknąć. Natomiast jeżeli chodzi o bezpośrednie propozycje współpracy to ostatnio zaczynam dostawać e-maile z prośbą o wycenę filmu, na którym będę pokazywał pozytywną ocenę danego produktu.
Odpisuję, że ja się w takie rzeczy nie bawię. Widzowie są bardzo spostrzegawczy i sprytni, jeżeli nawet zrobiłbym coś takiego, to bardzo szybko by się zorientowali. Nie chcę stracić ich oraz swojej wiarygodności wchodząc w takie układy. Jak coś wypadnie dobrze, to fajnie, jeżeli źle to trudno. Taki jest produkt i jego reklama.
AdBuster testuje pastę do zębów
Mówiłeś kiedyś, że chciałbyś pracować w reklamie. Udało się?
Powiem tak, kanał AdBustera traktuję już jako pracę. Wszystko co jest związane z moją działalnością na YouTube wymaga sporo czasu i pochłania go dużo więcej niż na samym początku.
Korzystasz później z produktów, które w konfrontacji wypadną słabo?
Jeżeli coś okaże się totalną klapą, to staram się już tego unikać. Z drugiej strony, jeżeli coś wypadnie dobrze, to sięgam po to dużo chętniej i zostaję przy tym produkcie. Nawet jeżeli wcześniej tego nie kupowałem. To dotyczy nie tylko mnie, ale także moich widzów i znajomych, którzy często kierują się moją opinią i wynikami konfrontacji. Czuję na sobie nie tylko presję, ale i odpowiedzialność.
Skąd bierzesz pomysły na kolejne konfrontacje?
Przeglądam kanały telewizyjne i zatrzymuję się specjalnie, jak leci blok reklamowy. To chore, bo ludzie robią dokładnie na odwrót. Większa część to moje własne pomysły, ale bardzo często swoje propozycje podsyłają internauci. Niestety większość z nich jest wrzucona dla żartu i odbierana zbyt dosłownie. Ktoś chciał, żebym np. znalazł umierającego Indianina i dał mu batona, żeby sprawdzić czy odżyje. Ale trafiają się też całkiem rzeczowe sugestie z linkiem do reklamy i opisu produktu, który warto sprawdzić.
Mówisz o tym, że niektórzy biorą reklamy zbyt dosłownie, ale nie masz wrażenia, że w niektórych filmikach też ulegasz tej pokusie? Nie bierzesz poprawki na to, że w reklamie jest jednak pewna doza metafory?
To jest show, dlatego czasami biorę na warsztat takie reklamy, których skonfrontowanie będzie zabawne i wywoła uśmiech na twarzy widza. Robię to raczej na zasadzie obrócenia w żart reklamy, która jest zrobiona również w formie żartu.
Jak np. sprawdzenie, czy kobiety będą biegać za Tobą po użyciu dezodorantu?
(śmiech) Na przykład.
Czasami zdarza Ci się wychodzić na ulicę, żeby przypadkowi ludzie również mogli wziąć udział w konfrontacji. Nie miałeś tremy?
Pewnie, że miałem ogromną tremę. Pamiętam, że na początku w centrum handlowym zanim podszedłem do pierwszej osoby to stałem i kilkanaście minut wypatrywałem ofiary (śmiech). Potem już było łatwiej.
Rozpoznają Cię na ulicach?
Na początku mogłem czuć się anonimowy. Kiedy pierwszy raz rozpoznano mnie na ulicy, byłem w ciężkim szoku. Dziś, przyznam nieco nieskromnie, ludzie poznają mnie niemal za każdym razem, kiedy wyjdę na ulicę, czy do centrum handlowego. Trudno się dziwić – Google inwestuje spore pieniądze w rozwój i promocję swojej platformy, na której jestem dość częstym gościem. Ta popularność jest oczywiście bardzo miła.
Jest coś, co wyjątkowo chciałbyś przetestować?
Ostatnio ludzie namawiają mnie na produkty z telezakupów. I rzeczywiście to jest woda na mój młyn, bo tam jest masa produktów, które z kilometra wyglądają na grubą ściemę. Na pewno z czasem wezmę się za ultradźwiękowy odstraszacz gryzoni. Tam są naprawdę piękne tematy (śmiech).
A jest coś, za co nigdy się nie weźmiesz?
Nie, raczej nie ma produktu, którego nie chciałbym przetestować. Inna kwestia, że nie wszystkie nadają się do moich konfrontacji. Fajnie, gdyby za testowanym produktem stałą konkretna reklama. Wtedy można sprawdzić, jak wygląda to w rzeczywistości. To już raczej konfrontacje reklamy, a nie zwykły test produktu, który sam w sobie może być dobry.
AdBuster – konfrontacja płynu do mycia naczyń
Ile średnio zajmuje Ci nagranie jednego filmiku?
Przeważnie zamykam się w jednym dniu ze wszystkim, czasami tylko przekładam montaż na następny dzień. Wiadomo, że produkcja zajmuje więcej czasu jeżeli sama konfrontacja trwa kilka dni.
Nagrałeś ich już kilkadziesiąt, który z nich zapamiętałeś wyjątkowo?
Zdecydowanie lateksową konfrontację, w której testowałem prezerwatywy. Mam sentyment do tego filmu, chyba dlatego, że wtedy było lato i wyjątkowo fajna atmosfera. Słońce, ogród, znajomi dookoła i dużo śmiechu. Było naprawdę przyjemnie i film też wyszedł fajnie. Teraz jest najpopularniejszy i niedawno przegonił nawet kultowy „sekret Vizira”. Wyświetlano go już prawie 1,3 mln razy.
Naprawdę piłem i naprawdę byłem bardzo słaby po tej konfrontacji. Mój stan był autentyczny. Potem dostałem sporo wiadomości, w których zarzucano mi, że nie można się upić taką ilością alkoholu. Ale czy jest coś dziwnego, że upiłem się sześcioma kieliszkami wódki i szklanką whisky?
Piliście wtedy ze znajomymi i po prostu czasami nagrywaliście fragment filmu?
Nie, byłem sam na sam z kamerą. To dość zabawne doświadczenie (śmiech).
W Twoich filmach często pojawia się legendarna już Monia. Stali widzowie dobrze ją znają, ale nigdy nie zobaczyli jej twarzy.
Tak, Monia to moja żona i często pomaga mi przy nagraniach. Niestety w konfrontacjach AdBustera raczej nie pokaże swojej twarzy, ponieważ jest pedagogiem w szkole podstawowej. Charakter jej pracy nie pozwala na wygłupy przed kamerą, ale niewykluczone, że niedługo ruszy ze swoim kanałem na poważne (lub też mniej poważne) tematy pedagogiczne.
Skoro jesteśmy przy tematach rodzinnych. To prawda, że inny znany vloger SciFun (zajmujący się tematyką naukową) to Twój brat?
Tak, jesteśmy braćmi, wiele osób o to pyta.
Rodzinna smykałka do vlogowania?
Brat wcześniej prowadził już zwykłego bloga, ale obserwował mnie i doszedł do wniosku, że YouTube ma większy potencjał i zdecydował się spróbować. Jego kanał okazał się strzałem w dziesiątkę.
Czasami punktujesz też reklamy za błędy językowe, których inni nie dostrzegają. Zmysł polonisty?
Polonistykę studiowałem, ale jej nie skończyłem, więc tytułuję się trochę takim samozwańczym polonistą. Faktycznie w reklamach zdarzają się wpadki językowe, ale zauważyłem, że jak zacząłem o nich mówić w swoich filmikach, to widzowie zaczęli wytykać też i moje. Dlatego chyba zrezygnuję z tej formy wstawek, bo internauci potrafią wytknąć każde, nawet najmniejsze przejęzyczenie.
Niedawno wygrałeś prestiżowy konkurs NextUp. Jesteś jednym z 25 europejczyków (i dwóch Polaków), których YouTube zaprosił na profesjonalne szkolenie do Londynu. Nie będzie to jednak kanał AdBustera. O co chodzi?
Od dawna interesuję się sztukami walki, przez kilka lat trenowałem też capoeirę. Sporo osób mówiło mi także, że jestem podobny do Jana Błachowicza, który walczy w MMA. Dlatego postanowiłem stworzyć kanał „Być Jak Jan Błachowicz” i w ciągu dwóch lat stanąć na ringu KSW.
Wszystkie przygotowania i treningi będą relacjonowane na bieżąco przez YouTube. Ten kanał będzie jak najbardziej autentyczny. YouTube docenił mój pomysł i przyznał mi – podobnie jak innym laureatom – sprzęt o wartości 4 tysięcy euro oraz 3 tysiące euro na rozkręcenie kanału. Mamy go prowadzić przynajmniej przez pół roku, ale patrzę realnie na swoje szanse stanięcia na ringu i limit trochę wydłużyłem. Zobaczymy, czy się uda.
Więcej filmów i konfrontacji AdBustera możesz obejrzeć tutaj.