– Jeżeli nasze tłuste koty nie uświadomią sobie, że mogą dostać kijem między oczy od wyborców, to możemy przegrać – ostrzegł partyjnych kolegów Joachim Brudziński. Słowa europosła były szeroko komentowane, ale czy wywołały jakikolwiek efekt w PiS? I w ogóle, jak po trzech latach w Brukseli, wygląda jego pozycja w partii? – Jest osobą, która jest traktowana w sposób szczególny – reaguje jeden z polityków obozu władzy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tymi tłustymi kotami Joachim Brudziński pewnie niejednego Polaka zaskoczył, a być może znaleźli się też tacy, którzy w ogóle sobie o nim przypomnieli. Odkąd zmienił Wiejską na Brukselę, nie widać go tak często w kraju, jak kiedyś, a nie każdy przecież śledzi jego media społecznościowe, słucha jego tyrad w Parlamencie Europejskim, czy trafia na wywiady z nim w prorządowych mediach, które potem bezlitośnie komentowano
Z perspektywy przeciętnego Kowalskiego nawet w ogóle mógł usunąć się w cień.
– Joachim Brudziński cały czas jest członkiem ścisłego kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Jest i w Brukseli, i w Warszawie. Współuczestniczy w bieżącym kierowaniu. Cały czas jest na bieżąco. Bierze udział we wszystkich spotkaniach i w podejmowaniu wszystkich najważniejszych decyzji. Te spotkania odbywają się regularnie co tydzień – reaguje jeden z polityków PiS.
Podkreśla: – Jego pozycja absolutnie nie uległa osłabieniu. Ona cały czas jest bardzo silna. Joachim jest osobą wpływową i decyzyjną. Od dawna ma zaufanie prezesa i nigdy go nie utracił. W przypadku osób tego formatu w pewnym momencie pojawia się świadomość, że ich pozycja nie zależy od ilości wystąpień w mediach. To się na nic nie przekłada. Joachim to zawodnik wagi superciężkiej.
Wręcz irytuje się na twierdzenia, że Brudzińskiego mało go widać. – Nie przesadzajmy z tym, że jest niewidoczny. Ostatnio w swoim okręgu organizował konferencję o UE, która była transmitowana przez TVP Info. To też pokazuje jego pozycję. Jeśli Joachim coś robi, to dostaje live'a w TVP Info – odbija piłeczkę.
Dodaje jeszcze, nie bez ironii, że jest wielu posłów, którzy ciągle się gdzieś pokazują i ludzie myślą, że to nie wiadomo jak ważna osoba: – A oni z reguły nic nie znaczą, a czasem się ośmieszają. A są tacy, jak Joachim, którzy nie muszą się pokazywać, by mieć silną pozycję.
Brudziński mobilizuje działaczy PiS
W każdym razie wywiad europosła PiS dla RMF FM zwrócił szczególną uwagę. Brudziński mówił w nim o pokorze i o tym, że aby wygrać, w PiS muszą wrócić do postawy z 2015 roku.
– Często powtarzam koleżankom i kolegom: obserwowałem upadek AWS-u, obserwowałem upadek potężnego SLD, obserwowałem upadek Platformy Obywatelskiej - tak samo my możemy się przejechać. Polacy mogą nas poczęstować kijem po grzbiecie - jeżeli zabraknie pokory i wsłuchiwania się w głosy Polaków – ostrzegał Brudziński.
Stwierdził wprost – jeśli partia się nie otrząśnie, mogą przegrać wybory.
Prawicowe media pisały potem, że "Brudziński mobilizuje działaczy". Czy akurat taka mobilizacja w jego w wykonaniu może potrząsnąć PiS?
– Myślę, że może mieć to szczególny wydźwięk. To absolutnie czołowy polityk PiS i miał prawo tak powiedzieć. Rządzimy już osiem lat, niektórzy nie dostrzegają pewnego rodzaju zmęczenia i w każdej sytuacji przedwyborczej trzeba dodawać sobie energii – reaguje europoseł PiS Bogdan Rzońca.
Dodaje: – Joachim jest od tego, żeby poprzez takie wypowiedzi pobudzić wszystkich do myślenia. Jego pozycja w polityce krajowej jest wyższa i należy oczekiwać wypowiedzi, które potrząsają nami wszystkimi
Marek Ast, również członek Komitetu Politycznego PiS, mówi jednak, że wypowiedź Brudzińskiego nie wywołała dyskusji. – Ona jest oczywista. Mamy świadomość, że z jednej strony trzeba podchodzić z pokorą do badań opinii publicznej i jest rzeczą oczywistą, że bez kontaktu z wyborcami, bez rozmowy w trakcie całej kadencji, trudno jest mówić o wygraniu wyborów – komentuje.
Ale jaka jest dziś pozycja Brudzińskiego w partii? Czy po latach w Brukseli coś się zmieniło?
– Jego pozycja w kraju wcale nie spadła. Bycie w PE nie powoduje, że ktoś wypada z polskiej polityki. A Joachim jest osobą, która jest traktowana w sposób szczególny – reaguje jeden z polityków PiS. Sam podaje przykład:
– Zasadą jest, że szefami wielkich okręgów nie są osoby z danego terenu. Natomiast on jest osobą odpowiadającą za Pomorze Zachodnie, czyli jest u siebie. Jest to dosyć wyjątkowe, pokazuje, że uszanowano jego pozycję. Nie zrobiono tego w stosunku do innych osób.
Nazywano go "numerem 2" w PiS
Brudziński jest wiceprezesem PiS, był szefem sztabu wyborczego tej partii w 2019 roku. Przez lata spekulowano, że może zostać następcą Jarosława Kaczyńskiego. Razem spędzali urlop. Nazywano go zresztą "numerem 2" w PiS.
– To bardzo dobra relacja. Prezes bardzo sobie ceni lojalność, ale nie w sensie podporządkowania się. Po prostu lubi i ceni sobie osoby, z którymi jest od lat, które go nie zawiodły i były z nim w czasach, kiedy byliśmy przy władzy i w opozycji, w czasach trudnych, i dobrych. Joachim do takich osób należy. Można powiedzieć, że jest bardzo dobrym kolegą prezesa – mówi jeden z polityków.
Czy wciąż jest jedną z najbardziej zaufanych osób Jarosława Kaczyńskiego? – To na pewno – odpowiada Marek Ast.
Politycy PiS mówią, że tu nic się nie zmieniło. Brudziński wciąż jest jedną z kilku osób, które z szefem mają najbliższy kontakt.
– Jest ciągle wysoko i ciągle blisko pana prezesa. Jest kluczowym politykiem PiS. Nie ulega żadnej wątpliwości, że jest absolutnie w czołówce. Przy jego młodości i temperamencie ktoś taki jest u nas potrzebny. Jego pozycja się nie zmieniła. Jest bardzo aktywny w Brukseli, widać, że tam się bardzo realizuje, ale jest też obecny w kraju. Czasem padają pytania: "Joachim, co myślisz o tym i o tym?". To polityk bardzo wyrazisty, bardzo elokwentny, cieszący się zaufaniem prezesa. Uważam, że jest liderem u nas w partii – mówi Bogdan Rzońca.
Typowany na następcę Kaczyńskiego
Na tyle, że wciąż można spekulować, czy zostałby następcą Kaczyńskiego? Tu nasi rozmówcy twierdzą, że nie ma tematu. Ucinają wątek. Albo życzą jak najlepiej prezesowi.
– To melodia przyszłości – mówi Marek Ast.
Dodaje tylko: – Jako wieloletni sekretarz generalny partii, jego głos jest zawsze słuchany. W tym sensie jego pozycja nie osłabła. Myślę, że dalej jest autorytetem i w momencie, kiedy zakończy swoją misję w PE, a to nastąpi za dwa lata, to wówczas podejmie dalsze decyzje. Jeżeli będzie chciał wrócić do krajowej polityki, to akurat zbiega się to z zapowiedzią pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, do którego roku chce być szefem partii.
I?
– I wtedy zobaczymy. Na razie się o tym nie mówi. Na pewno jest jednym z polityków ciągle jeszcze młodego pokolenia, przed którym cała kariera stoi otworem – odpowiada.
Tu można by jeszcze zapytać, kto dziś jest bliżej prezesa: Brudziński, czy np. Mariusz Błaszczak, który niedawno zastąpił Kaczyńskiego na stanowisku wicepremiera? Wywołując spekulacje w rodzaju: "Mamy kolejnego delfina", "Kaczyński namaścił Błaszczaka na swojego następcę?" itp.?
Nasi rozmówcy w ogóle nie chcą takich porównywań. Bardzo chwalą Błaszczaka. – Mają inne role. Pan Błaszczak jest ministrem, uważam, że bardzo dobrym. Natomiast Joachim jest politykiem partyjnym i tę rolę wypełnia jako jeden z najważniejszych polityków w PiS – mówi Rzońca.
Jeden z polityków, na pytanie, kto jest bliżej prezesa, odpowiada jednak bez wahania: – Joachim.
Tak należy rozumieć wypowiedź Joachima Brudzińskiego, że bez względu na to, kto w partii zajmuje jaką funkcję, należy wykonywać swoje obowiązki najlepiej, jak się potrafi. I nie obrażać się na krytykę, tylko wyjaśniać, rozmawiać z wyborcami