Żałobnicy w piątek, o 13.00 pojawili się przed cmentarzem w Gnieźnie, by pożegnać zmarłego. Po 20 minutach już wiedzieli, że coś jest nie tak. Ksiądz nie wiedział, że miał pojawić się na pochówku. Wina jednak nie leży po stronie duchownego, a jednego z zakładów pogrzebowych. Podobnych przypadków jest znacznie więcej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W miniony piątek o godzinie 13 w Gnieźnie miał odbyć się pogrzeb z udziałem księdza z parafii pod wezwaniem Świętej Trójcy. Duchowny nie przyszedł do żałobników
Na szybko próbowano znaleźć innego kapłana. Większość jednak odwiedzała swoich parafian, chodząc po kolędzie
Dopiero po godzinie udało się uzyskać pomoc innego duchownego. Okazuje się, że wina leżała nie po stronie księdza, a zakładu pogrzebowego
Do podobnych sytuacji dochodzi raz za razem. "Za krótka trumna, ksiądz wpadł do świeżo wykopanego grobu, pomylono nieboszczyków" – wyliczała Daria Różańska
Przyszli na pogrzeb, ale "coś" było nie tak. Nikt nie zawiadomił księdza
O sprawie informuje serwis moje-gniezno.pl. Przy ulicy Witkowskiej w Gnieźnie w piątek o godzinie 13 miał rozpocząć się pogrzeb. Żałobnicy stawili się na miejscu, jednak nie mogli rozpocząć żegnania bliskiego przez wzgląd na brak księdza.
Odczekano 20 minut i wtedy już było wiadomo, że coś jest nie tak. O sprawie zawiadomiono jednego z pracowników kaplicy cmentarnej. Ten zaś zawiadomił Administrację Gnieźnieńskich Cmentarzy.
Rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie kapłana, który mógłby poprowadzić ceremonię. Wszyscy jednak byli w trakcie odwiedzania parafian po kolędzie. Wieści w końcu dotarły do parafii pod wezwaniem świętego Michała, gdzie dostępny był ksiądz Krzysztof Woźniak.
"Kiedy tylko dowiedział się o tak poważnej sytuacji, możliwie szybko udał się na cmentarz, przebrał w szaty i odprawił ceremonię pogrzebową" – relacjonuje moje-gniezno.pl. Ceremonia ruszyła dopiero o godzinie 14.
Serwis moje-gniezno.pl przekazał, że wina nie leży po stronie księdza, a po stronie zakładu pogrzebowego. W mieście od 2017 roku obowiązuje niepisana zasada, że to właśnie zakłady odpowiadają za wszelkie formalności – w tym także za kontakt z księdzem.
Możliwość skontaktowania się z księdzem miała także sama rodzina, jednak żałobnicy nie otrzymali wcześniej informacji o konieczności samodzielnego powiadomienia duchownego.
Z informacji podanych przez lokalny serwis wynika, że na terenie Gniezna działają trzy zakłady pogrzebowe oraz Administracja Gnieźnieńskich Cmentarzy.
Pomylono ciała nieboszczyków, ksiądz wpadł do grobu
Jak pisaliśmy w naTemat, do podobnych incydentów w Polsce dochodzi nieustannie. Do zaburzenia żałoby dochodzi raz z winy księdza, raz z winy zakładu pogrzebowego, a raz z winy samej rodziny, kłócącej się nad trumną.
"Za krótka trumna, za mała garsonka, karawan się spóźnia, ksiądz wpadł do świeżo wykopanego grobu, pomylono nieboszczyków. A na to wszystko patrzą pogrążeni w żałobie bliscy" – relacjonowała Daria Różańska, opisując najgorsze doświadczenia Polaków z pogrzebów.
– Ostatnio rodzina opowiadała mi, że byli na katolickim pogrzebie, wyszli zdegustowani. Słyszeli, jak ksiądz na pogrzebie 90-letniej babci mówił o aborcji – powiedziała mistrzyni świeckiej ceremonii pogrzebowej Aneta Dobroch.