Urzędnicy Najwyższej Izby Kontroli nie mogą zweryfikować działań podejmowanych przez Daniela Obajtka i Orlen. Teraz część z nich została wezwana do prokuratury w związku z podejrzeniem przekroczenia uprawnień. "Pytanie brzmi, ile trupów Orlen trzyma w szafie?", "Na moje oko tam nic się nie trzyma kupy" – mówią naTemat Dariusz Wieczorek i prof. Radosław Markowski.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
NIKnie jest w stanie przeprowadzić kontroli w Orlenie. Instytucja prowadzona przez Mariana Banasia chce zbadać dwie kwestie: – fuzję z Lotosem oraz wydatki Fundacji Orlen. Oba te tematy są przedmiotem nie tylko politycznej awantury, ale i pracy dziennikarzy śledczych.
Z informacji przekazanych przez Radio Zet wynika, że pełnomocnicy spółki prowadzonej przez Daniela Obajtka uważają, iż koncern nie podlega działaniom NIK. O sprawie miała zostać także zawiadomionaprokuratura.
Banaś podjął interwencję u Elżbiety Witek. Napisał o działaniach prokuratury wymierzonych w kontrolerów NIK. Rozgłośnia ujawniła fragment pisma, skierowanego do marszałek Sejmu.
"Organy ścigania wezwały w charakterze świadków 12 kontrolerów zaangażowanych w powyższe kontrole. Z wezwań kierowanych do NIK wynika, że dotyczą one śledztwa prowadzonego w sprawie rzekomego przekroczenia uprawnień" – czytamy.
Szef Najwyższej Izby Kontroli zarzuca PKN Orlen i Fundacji Orlen działanie ponad prawem. Opór ze strony Daniela Obajtka oraz zaskakujące działania prokuratury nie zatrzymają Mariana Banasia.
Jak donosi Radio Zet, szef Najwyższej Izby Kontroli zamierza "wejść" do Orlenu tylnymi drzwiami. Zapowiedział kontrolę w trzech ministerstwach w sprawie bezpieczeństwa paliwowego w sektorze naftowym.
Marian Banaś razem z NIK wchodzą do gry. "Ujawnienia tego może bać się Obajtek"
Wiceprzewodniczący Nowej Lewicy i członek sejmowej komisji finansów publicznych Dariusz Wieczorek był jednym z sygnatariuszy wniosku o przeprowadzenie kontroli Orlenu. W rozmowie z naTemat wskazuje, że działania NIK nie są motywowane politycznie.
– Działania NIK nie wynikają z działań politycznych. Gdyby Orlen z Lotosem nie łączył się, wiedząc, na jakich warunkach to się dzieje i co może się stać, to nie byłoby tematu. Ale kiedy widzimy, jakie są zapisy umów, kiedy tracimy kontrolę nad Rafinerią Gdańską, to nie dziwię się, że NIK chce to sprawdzić – komentuje.
Wieczorek zaznacza, że to nie pierwsze działania NIK ws. Orlenu. – W połowie roku urzędnicy chcieli sprawdzić wydatki, jakie na reklamę przeznaczyła Fundacja Orlenu. Pewnie stąd te nerwowe ruchy w postaci zastraszania kontrolerów prokuraturą – ocenia.
– Tam pewnie coś jest na rzeczy. Setki milionów złotych z państwowego giganta poszły pewnie na jakieś polityczne cele. Ujawnienia tego może bać się Daniel Obajtek – przewiduje Wieczorek.
"Pytanie brzmi, ile trupów Orlen trzyma w szafie?"
Parlamentarzysta podkreśla jednak, że jego zdaniem do końca tej kadencji Sejmu NIK nie przeprowadzi planowanej kontroli. – Widzieliśmy, co się działo przy łączeniu Lotosu z Orlenem. Nie reagował premier ani wicepremier. Sama fuzja najprawdopodobniej była decyzją polityczną.
– Pytanie brzmi, ile trupów Orlen trzyma w szafie? Obawiam się, że to musiała być bardzo duża szafa. Ale do tego nie dojdziemy bez zmiany większości sejmowej i władz Orlenu. Obajtek pewnie już widzimy, że mógł działać na szkodę Skarbu Państwa – podsumował.
Prof. Radosław Markowski, politolog i socjolog, dyrektor Centrum Studiów nad Demokracją Uniwersytetu SWPS zwraca uwagę na fakt, że problem Orlenu jest kwestią fundamentalną w naszym społeczeństwie.
– Przede wszystkim problem Orlenu polega na tym, że musimy sprawdzić, na ile instytucja ta działa zgodnie z prawem, a na ile nie: jest to kwestia fundamentalna – dodaje.
– Działania Daniela Obajtka, który wypowiada się na tematy partyjne, polityczne, realizuje polityczną wolę partyjną pod przykrywką "dobra społeczeństwa", (notabene: zadaniem prezesa nie jest dbanie o dobro społeczeństwa tylko firmy, za to jednak powinien stracić stanowisko), to coś, co powinno być już dawno sprawdzone nie tylko przez NIK, ale też przez służby – dodaje.
Jak podkreśla politolog, największym problemem jest jednak przyzwyczajenie się społeczeństwa do informacji o działaniach niezgodnych z prawem nie tylko w tym przypadku, ale też wielu innych.
"Jesteśmy państwem bezprawia. Już nie dostrzegamy wagi tego zła"
– Jesteśmy państwem bezprawia, gdzie ministrowie działają obok, wbrew, przeciw zapisom ustawy i to coś, do czego się przyzwyczailiśmy. Już nie dostrzegamy wagi tego zła i sabotażu rozwoju kraju – ocenia.
– Na moje oko tam nic się nie trzyma kupy, jeśli chodzi o legalny proces zarządzania firmą. Na wielkim majątku publicznym dokonuje się wielkie zabiegi, żeby transferować pieniądze publiczne w pieniądze partyjne – krytykuje.
Prof. Markowski podkreśla, że działanie Banasia wynika z podstaw demokratycznego państwa prawa. – To przecież rola NIK, żeby kontrolować wszystkie podmioty gospodarcze, w których wykorzystuje się nasze, podatników, pieniądze – stwierdza.
– Większego trupa niż to, co już wiemy, być nie może. Jeśli nie tym razem, to za kilka lat wszystkie wątpliwości zostaną zbadane. Narusza się podstawową cechę demokracji, czyli rozliczalność i transparentność działań publicznych – podsumowuje prof. Markowski.