– Nie wyobrażam sobie koalicji z PiS. Ta partia jest dla mnie synonimem zniszczenia wszystkiego, co dobre w polskiej polityce. Wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość – począwszy od praworządności, a skończywszy na ochronie danych osobowych. Nie zgodzę się na współpracy z tymi ludźmi – mówi #TYLKONATEMAT Michał Gramatyka z Polski 2050.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak na Śląsku zareagowaliście na decyzję, że po śmierci senatora Marka Plury katowicki okręg senacki do końca kadencji zostaje bez przedstawiciela, bo nie będzie wyborów uzupełniających?
Michał Gramatyka: To jest właściwa decyzja. Rzeczywiście nie ma sensu robienie wyborów uzupełniających, których finał zobaczylibyśmy późnym latem, a wczesną jesienią zacznie się kampania do nowych wyborów parlamentarnych – także w tym okręgu. To mijałoby się z celem.
Czyli niesłuszne są podejrzenia wysuwane pod adresem PKW i naprawdę nie da się zrobić wyborów jednego mandatu w jednym okręgu tak, aby zmieścić się w terminach?
Może i fizycznie da się w tych terminach zmieścić, ale jaki będzie finał? Zarówno PKW, jak i ewentualni kandydaci włożą w to wszystko wiele sił i środków, a zwycięzca będzie mógł sprawować swój mandat zaledwie kilka miesięcy.
Mamy tu po prostu wybór między dwiema kiepskimi sytuacjami. To niedobrze, że przez kilka miesięcy okręg katowicki pozostaje bez reprezentacji w Senacie, ale jednocześnie organizacja tych wyborów uzupełniających też nie ma sensu.
Wśród sympatyków opozycji pojawiają się obawy, że to skruszy i tak niezbyt wielką "opozycyjną większość" w Senacie. Marek Plura nie żyje, a zaraz ktoś zatrzaśnie się w windzie, inny rozchoruje i nagle przepychanie kontrowersyjnych projektów zrobi się łatwiejsze?
Mogę w tej kwestii wszystkich uspokoić. Koalicja w Senacie jest wciąż stabilna i nie zależy od jednej czy dwóch osób. Nie ma więc większego zagrożenia, że taki scenariusz może się ziścić.
A co z "dużymi wyborami"? Los wspólnej listy opozycji zdaje się przesądzony, ale czy Polska 2050 zamierza dokooptować pod swoje skrzydła jakiegoś mniejszego partnera?
Problem w tym, że my w Polsce 2050 Szymona Hołowni dziś nie zajmujemy się takim myśleniem. Ze zdumieniem patrzę na to, jak dziennikarze uparcie koncentrują się na listach wyborczych, a nie na tym, co kto na opozycji ma do powiedzenia, co proponuje.
Moim zdaniem zdecydowanie ważniejsze od tego, w jakiej konfiguracji pójdziemy na wybory, jest to, jakie programy będziemy prezentować. Proponowane przez naszą partię rozwiązania dla Polek i Polaków są istotniejsze niż liczba list wyborczych.
Metoda D’Hondta ma znaczenie głównie wtedy, gdy jest duża dysproporcja w głosach pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami. Ona została stworzona właśnie po to, żeby w systemach proporcjonalnych, w których jest wiele partii na scenie politycznej, racjonalnie przekładać wyniki na podział mandatów w parlamencie.
A skoro system proporcjonalny zakłada wielość podmiotów, a nie dwubiegunowość sceny politycznej. Zdecydowanie korzystniejsze dla wyborcy jest, gdy ma on na karcie do głosowania odpowiednio szeroką reprezentację programów i poglądów. Wszystkie nasze badania i symulacje potwierdzają, że jedna lista opozycji wcale nie przyniosłaby nam więcej mandatów, a premiowałaby głównie Konfederację!
I dla nas temat wspólnego startu nie jest zamknięty. Nasi liderzy cały czas rozmawiają i żadna ostateczna decyzja nie została podjęta. Między innymi dlatego, że na jednoznaczne decyzje w sprawie koalicji wyborczych jest dziś po prostu za wcześnie.
Zakładacie wygraną opozycji w wyborach, prawda?
Oczywiście! Idziemy do wyborów, aby je wygrać.
Jakie nazwisko w marzeniach o zwycięstwie nosi więc premier nowego rządu?
Polska 2050 idzie do wyborów po sukces. Dlatego nasz lider już to raz zapowiedział, że jeśli to my zdobędziemy największe poparcie, on weźmie na siebie odpowiedzialność za stworzenie nowego rządu. To przecież naturalne, że szef zwycięskiego ugrupowania otrzymuje od prezydenta taką misję.
Co w przypadku, gdy wygrała inna formacja opozycyjna, ale bez PL2050 nie da się stworzyć żadnej koalicji? Czy Szymon Hołownia będzie wtedy licytował o najwyższą stawkę?
Zapewniam, że w takiej sytuacji nie będziemy uparcie zabiegali o fotel premiera. Szefa rządu wyznacza zwykle ugrupowanie, które zdobyło najwięcej mandatów w wyborach.
A gdyby po wyborach przyszła propozycja z PiS, żeby stworzyć "koalicję zgody narodowej"?
Nie wyobrażam sobie koalicji z Prawem i Sprawiedliwością. Ta partia jest dla mnie synonimem zniszczenia wszystkiego, co dobre w polskiej polityce. Wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość – począwszy od praworządności, a skończywszy na ochronie danych osobowych. Nie zgodzę się na współpracy z tymi ludźmi.
Czuję sympatię do Janusza Kowalskiego i często z nim w Sejmie rozmawiam. W polityce jednak wszystko nas dzieli. Zjednoczona Prawica i Polska 2050 to dwa oddzielne kosmosy, które nigdy się nie spotkają.
Jesienią rozmawialiśmy już na ten temat z Michałem Kobosko, ale wówczas były jeszcze nadzieje na wspólną listę i jednoznaczna odpowiedź nie padła… Czy Polska 2050 ma 41 topowych nazwisk na "jedynkę" w każdym okręgu wyborczym?
I takie myślenie właśnie prowadzi do przegranej! Takie podejście od wyborów, o jakim pan teraz mówi, jest najlepszą metodą na zapewnienie PiS kolejnej kadencji.
Polityka to gra drużynowa. W moim okręgu buduję po prostu dobrą drużynę. Podobnie dzieje się w całej Polsce. Budujemy zespoły kilkunastu osób, które wspólnie będą pracowały na sukces list wyborczych w ich okręgach. Szukamy dobrych kandydatów – liderów w swoich środowiskach. Takich, którzy przyniosą odpowiednio dużo głosów. Takie podejście znacznie zwiększa szansę na zwycięstwo!
Zatem duże partie z tradycjami i gwiazdami przejadą się na tegorocznych wyborach?
Duże partie mają struktury, dużo pieniędzy i "duże" nazwiska. My mamy dobry program, wolę walki i mnóstwo żółtej energii. Damy radę!