Słowa te piszę w poniedziałek 13 lutego 2023 roku. Dlaczego robię to zastrzeżenie? Chcę podkreślić, że w tym momencie nasz stan wiedzy jest taki, że Radosław Sikorski od lat informował o tym, że zasiada w radzie konferencji Zjednoczonych Emiratów Arabskich i bierze za to pieniądze – widnieje to w jego oświadczeniach majątkowych.
Z kolei w Parlamencie Europejskim w sprawach związanych z ZEA głosował tak jak jego grupa polityczna. Jeśli to nie on ustalał rozpiskę, to robił dokładnie to samo, co koledzy europosłowie, których do uczestnictwa w Sir Bani Yas Forum nie zaproszono.
Oczywiście fakt ten, jak każdy inny, podlega ocenie etycznej/moralnej. Każdy może sam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to dobrze, że Radek Sikorski zasiada w radzie konferencji organizowanej przez państwo, któremu daleko do europejskich standardów demokratycznych. Natomiast pod względem prawnym sytuacja – według informacji, które mamy obecnie – jest czysta.
To jest ten moment, gdy niechętny czytelnik może zakrzyknąć, że bronię byłego ministra spraw zagranicznych. Otóż nie. Po pierwsze i najważniejsze to nie jest moje zadanie. Po drugie Sikorski jest dużym chłopcem i to nie jest jego pierwsze rodeo (pun intended). Sytuacja zajmuje mnie dlatego, że mamy do czynienia z cyniczną manipulacją.
Dla mechanizmu, który obserwujemy, nie ma znaczenia, które nazwisko władza wzięłaby na celownik. Nie jest istotne wobec kogo rozpętałby nagonkę TVPiS. Równie dobrze na miejscu Sikorskiego mogłaby być europosłanka Łukacijewska lub Ochojska, równie dobrze mogliby to być europosłowie Biedroń lub Halicki. A mechanizm ten – TVPiS opanował go do perfekcji – to przykryć aferę Prawa i Sprawiedliwości biorąc na celownik z dowolnego powodu na kogoś z opozycji. W tym czasie minister Czarnek i koledzy z rządu spokojnie rozdają nieruchomości zasłużonym organizacjom, które powstały – cóż za niezwykły przypadek – na trzy dni przed deadlinem zgłoszeń do rządowego konkursu.
O intencjach, jakie przyświecają tej operacji, świadczy choćby kompromitująca wtopa funkcjonariusza TVPiS, który z radosną ignorancją zarzucił Sikorskiemu konszachty z Arabią Saudyjską (na marginesie: tą, z której pochodzi spółka Saudi Aramco, z którą deal zrobił rząd PiS sprzedając jej Lotos).
Rozumiecie, bo Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska to według pracownika TVP jedno i to samo. W sumie można się cieszyć, że Cezary Gmyz nie wycelował oskarżycielskiego palca w Lawrence'a z Arabii. Brzmiałoby to równie sensownie, a mógłby dołożyć nielubianemu politykowi jeszcze bardziej. Część widzów rządowej telewizji – jak starsza pani, która do mikrofonu TVP powiedziała niczym doświadczona nazistka, że chciałaby wieszać członków opozycji – z pewnością łyknęłaby te bzdury. TVPiS-owi chodzi tylko i wyłącznie o to, by odwrócić od siebie uwagę i szczuć na tych, którzy jesienią mogą odebrać mu władzę.
Nie oszukujmy się. To jest dopiero początek. Kampania wyborcza nawet jeszcze oficjalnie się nie zaczęła. Każda formacja demokratycznej opozycji i każdy jej polityk może trafić do tego propagandowego magla. U każdego, jak u Sikorskiego, mogą nagle pojawić się agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego z nakazem przeszukania.
Na marginesie warto zauważyć, że akurat CBA nie powinno być zaskoczone treścią oświadczeń majątkowych europosła, o ile oczywiście funkcjonariuszom, którzy na zlecenie podglądają i podsłuchują Polaków pisowskim Pegasusem, zostaje choć trochę czasu na normalną robotę.
To, czego dziś wszyscy potrzebujemy, to polityczny stoicyzm: chłodny osąd, trzymanie się faktów i świadomość, że TVPiS chce rozhuśtać nasze emocje. Dla funkcjonariuszy TVPiS to walka o wszystko, więc nie cofną się przed niczym. Będą kłamać (jak Sellin), szczuć (jak "Wiadomości") i zacierać ręce patrząc na to, że przykładowa Willa Plus niknie w społecznej pamięci, bo wszyscy zajmują się ich nową wrzutką.
Ta brudna gra ma na celu nawet nie utrzymanie poparcia PiS – jak zauważyła Karolina Lewicka, części wyborców Zjednoczonej Prawicy, którzy czerpią osobiste korzyści z jej rządów, wręcz imponuje aroganckie złodziejstwo władzy – ale zniechęcenie elektoratu opozycji. Chodzi o wywołanie wrażenia, że wszyscy są tacy sami, wszyscy są umoczeni i nie ma nikogo – ani takiej partii, ani takiego polityka – na kogo warto oddać głos.
Najważniejszym celem tej i następnych operacji TVPiS w nadchodzących miesiącach, bo ciąg dalszy z pewnością nastąpi, jest odebrać ludziom chęć głosowania. Zjednoczona Prawica, gdy wrzuca g**no w wentylator i tylko patrzy, kogo obryzga, robi to ze świadomością, że wyborcy opozycji – poza wąskim, żelaznym elektoratem – nie wybaczą jej wszystkiego. Istnieje dla nich kwestia smaku. Są zasady. Nie zamkną oczu i nie będą klaskać jak polityczni kibole. Nie są jak – spójrzmy za ocean – fanatyczni wyznawcy, bo już nie wyborcy, Donalda Trumpa, którzy mówili reporterom, że głosowaliby na byłego prezydenta USA nawet wtedy, gdyby na ich oczach zabił im rodzinę.
Właśnie na tej dwójmoralności żeruje PiS, do którego – to nie przypadek – afery się nie przyklejają. Za pomocą swojego medialnego ramienia, TVP, chce doprowadzić wyborców opozycji do politycznej apatii, a najlepiej niepostrzeżenie wysłać ich na znaną z czasów PRL wewnętrzną emigrację. Dlatego, nie zamykając oczu, warto zachować spokój. Wszystko jeszcze przed nami.