– Wczoraj uświadomiłem sobie, że mam olbrzymią rzeszę tych, którzy mnie popierają w sprawie fotoradarów, tylko że ona jest na cmentarzach i nie jest w stanie zabrać głosu – twierdzi Sławomir Nowak w rozmowie z "Wprost". Jego wypowiedź wzbudza szok i niesmak. Eksperci nie mają wątpliwości: "nekropijar" to kolejna kompromitacja ministra transportu w walce o fotoradary.
Sławomir Nowak z uporem powtarza, że trzeba stawiać dużo fotoradarów, bo to zmniejszy liczbę wypadków i zwiększy bezpieczeństwo na drogach. Pozostaje głuchy na argumenty o tym, że ludzie nie sprzeciwiają się samym fotoradarom, a ich umiejscowieniu oraz założeniu, że pieniądze z mandatów idą do centralnego budżetu, co budzi wątpliwość, czy na pewno zostaną spożytkowane na inne metody zwiększania bezpieczeństwa – chociażby na naprawę i budowę lepszych dróg.
Gdy rozpętała się burza o fotoradary, Nowak nazywał protestujących "zwolennikami śmierci na drogach" i przekonywał, że spodziewał się oburzenia ze strony "kilku celebrytów". To wzbudziło jeszcze większe oburzenie, choć minister wciąż nie dawał sobie wyjaśnić, że nie o same fotoradary tu chodzi, a o politykę, jaka im towarzyszy. Teraz, by pokazać, że ma rację, Sławomir Nowak sięgnął po niemal desperacki argument: martwych. "Ci, którzy mnie dzisiaj tak zawzięcie atakują, nie potrafią sobie uświadomić, że być może wyjdą z domu i trzepnie ich jakiś wariat drogowy. I koniec. Ja potrafię to sobie uświadomić" – mówi w rozmowie z Piotrem Najsztubem we "Wprost".
Wypowiedź Nowaka wzbudziła z jednej strony niesmak i szok, że członek rządu może używać takich argumentów, z drugiej – śmiech. Popularny magazyn satyryczny "ASZ Dziennik" parodiował na Twitterze słowa ministra:
To czarny humor, ale doskonale oddaje atmosferę sytuacji, w której minister sięga po takie nekroargumenty. Jak oceniają eksperci, bardzo nietrafione nekroargumenty: – Kilka lat temu, jeszcze przed katastrofą smoleńską, ukułem takie terminy jak nekromarketing i nekropijar polityczny – mówi nam Wiesław Gałązka, były dziennikarz, specjalista ds. wizerunku politycznego i wykładowca Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. Jak wyjaśnia, nekropijar to budowanie wizerunku w oparciu o zmarłych albo na tle zmarłych. – I to jest dokładnie to, co robi minister Nowak. Przecież część nieżyjących nie ma jak zaprotestować, że zginęli na skutek złych dróg albo braku pieniędzy na lepsze auto – komentuje nasz rozmówca.
Z kolei poseł Leszek Aleksandrzak z SLD, zasiadający w komisji infrastruktury, określa słowa Nowaka jako "bezsens": – Dla mnie minister powinien mieć argumentację merytoryczną. Brak argumentów powoduje, że wyszukuje się takich tłumaczeń dla stawiania fotoradarów. Odwoływanie się do zmarłych to bezsens. To nawet nie jest argument, to brak argumentacji.
Wiesław Gałązka dodaje zaś: – To po prostu nietaktowne, żeby budować na śmierci wizerunek. Nie jestem przeciwnikiem fotoradarów, nie dostałem mandatu za prędkość od 10 lat, ale podpieranie się zmarłymi to demagogia, może nie na poziomie rynsztoku, ale krawężnika – podkreśla. Zarazem w rozmowie specjalista ds. wizerunku przyznaje, że "wykorzystywanie śmierci w polskiej polityce jest dość powszechne".
Nowak nieprzygotowany do walki
Również politolog dr Wojciech Jabłoński stwierdza, że nasi politycy nadużywają nekro-argumentów. – Polscy politycy przesadzają z konstrukcjami retorycznymi zahaczającymi o śmierć. Rozumiem, że rząd, mówiąc o wypadkach, po prostu blefuje, bo gdyby istotnie chodziło o bezpieczeństwo, to
przygotowano by szeroko zakrojoną politykę informacyjną bez takich wpadek – ocenia nasz rozmówca.
Politolog wyjaśnia, że takie "nieprzemyślane wypowiedzi" wynikają z braku planu jak prowadzić komunikację z wyborcami. – Wygląda na to, że rząd nie miał zamiaru dyskutować o tym ze społeczeństwem, a jak nadszedł kryzys, to po prostu wystawiono nieprzygotowanego Nowaka – stwierdza nasz rozmówca.
Minister, choć nie był przygotowany do starcia z taką falą krytyki, jaka na niego spadła, postanowił walczyć. Ale nie idzie mu najlepiej. – Nowak kontynuuje passę kompromitujących wypowiedzi. Najpierw miał żenujący występ w programie Tomasza Lisa. Tam czytał długie ustępy ze wspomnień rodzica, który nie upilnował dziecka. Potem ministra zdemaskował "Super Express", pokazując, że jedzie za szybko. Tutaj na przykład widać było brak zarządzania kryzysem, bo gdyby Nowak od razu się przyznał do szybkiej jazdy, to afera byłaby mniejsza i zbliżyłby się do zwykłych kierowców – komentuje dr Jabłoński. I podkreśla, że słowa z "Wprost" pokazują, że to jeszcze nie koniec. – Znając smykałkę ministra do kompromitacji, będzie takich wypowiedzi więcej – przewiduje politolog.
Wina Tuska czy wina Nowaka?
Oczywiście, można by pomyśleć, że skoro żaden profesjonalny pijarowiec nie pomaga Nowakowi, to chociaż sam minister powinien czasem trzymać język na wodzy. Szczególnie, że Platforma Obywatelska wielokrotnie oskarżała Prawo i Sprawiedliwość o "granie trumnami" w polityce. Skąd taka niefrasobliwość ministra w doborze słów? Jak
Przegrane fotoradary = przegrane wybory?
"Jeśli PO rozpęta wojnę, tak jak to zrobiła w przypadku kiboli lub lekarzy, to będzie to wojna przegrana. I jeżeli rząd będzie starał się walczyć z "mordercami na drogach", jak określił przeciwników fotoradarów minister Nowak, to nie przekona w ten sposób Polaków" – przekonuje w rozmowie z naTemat politolog dr Norbert Maliszewski. CZYTAJ WIĘCEJ
przekonuje dr Jabłoński, wynika to z pewności o swoje stanowisko. – Myślę, że Nowak znajdzie się w parlamencie w przyszłej kadencji. Nie dlatego, że ma takie poparcie, tylko po prostu dostanie dobre miejsce na listach. Jest pewien poparcia ze strony liderów Platformy, dlatego pozwala sobie na takie nieprzemyślane słowa – tłumaczy politolog.
Czy ewentualna przegrana w sprawie fotoradarów może odesłać Sławomira Nowaka w polityczny niebyt? Jak ocenia dr Jabłoński, to wątpliwe. – Sytuacja będzie wyglądała tak, że nie z poparciem żywych, a Donalda Tuska, Nowak zostanie w Sejmie – przewiduje nasz rozmówca. Oczywiście, pojawiają się też głosy sugerujące, że premier – wiedząc o budżetowym planie na fotoradary – wystawił Sławomira Nowaka jako "chłopca do bicia" i ewentualną ofiarę wyborczą, jeśli rząd spotka zbyt duża krytyka w sprawie fotoradarów. Wiesław Gałązka skłania się jednak ku tezie, że Nowak został wybrany przez Tuska jako medialnie niezły gracz, który poradzi sobie w trudnej sytuacji.
Nieporadny Nowak
Póki co jednak wygląda na to, że minister transportu z sytuacją sobie nie radzi, co pokazuje spadająca na niego krytyka. I to nie odnośnie samych fotoradarów, a właśnie sposobu, w jaki rząd próbuje swoje działanie wyjaśniać – głównie ustami Sławomira Nowaka. Platforma Obywatelska mogłaby odwrócić tę kartę. Jak? – Donald Tusk zyskałby więcej punktów, gdyby zapowiedział, że postara się zweryfikować budżet i pozbyć pozycji "wpływy z fotoradarów". Albo gdyby obiecał, że pieniądze z mandatów zostaną przeznaczone tylko na budowę dróg czy też fundusz pomocy dla ofiar wypadków – mówi nam Wiesław Gałązka.
Zobacz też: Donald Tusk o fotoradarach: Nie ma czegoś takiego jak głupie fotoradary
Na to jednak jest już chyba za późno. Jednego za to – na co zwraca uwagę dr Wojciech Jabłoński – możemy być pewni. Jeśli wypowiedzi ministra transportu odnośnie fotoradarów wywołują niesmak, to świadczy to tylko o jednym: argumentacja rządu jest chaotyczna i nieprzygotowana do rozmowy z obywatelami, tak samo jak Sławomir Nowak.
Wczoraj uświadomiłem sobie, że mam olbrzymią rzeszę tych, którzy mnie popierają w sprawie fotoradarów, tylko że ona jest na cmentarzach i nie jest w stanie zabrać głosu. Bo jestem przekonany, że ten, który został zabity na drodze, jest pełnym zwolennikiem bardzo opresyjnego systemu, bo być może by przeżył. CZYTAJ WIĘCEJ
Zawszę się boję, gdy władza zaczyna dbać o moje bezpieczeństwo. A jak już zaczyna dbać o bezpieczeństwo całego narodu w ramach narodowego programu, to od razu, dzyń, dzyń, dzyń, słyszę dzwonki alarmowe, włączają mi się wszystkie alarmowe światełka i nie mam wątpliwości - władza robi mnie w konia. CZYTAJ WIĘCEJ