
– Wczoraj uświadomiłem sobie, że mam olbrzymią rzeszę tych, którzy mnie popierają w sprawie fotoradarów, tylko że ona jest na cmentarzach i nie jest w stanie zabrać głosu – twierdzi Sławomir Nowak w rozmowie z "Wprost". Jego wypowiedź wzbudza szok i niesmak. Eksperci nie mają wątpliwości: "nekropijar" to kolejna kompromitacja ministra transportu w walce o fotoradary.
Wczoraj uświadomiłem sobie, że mam olbrzymią rzeszę tych, którzy mnie popierają w sprawie fotoradarów, tylko że ona jest na cmentarzach i nie jest w stanie zabrać głosu. Bo jestem przekonany, że ten, który został zabity na drodze, jest pełnym zwolennikiem bardzo opresyjnego systemu, bo być może by przeżył. CZYTAJ WIĘCEJ
Wypowiedź Nowaka wzbudziła z jednej strony niesmak i szok, że członek rządu może używać takich argumentów, z drugiej – śmiech. Popularny magazyn satyryczny "ASZ Dziennik" parodiował na Twitterze słowa ministra:
To czarny humor, ale doskonale oddaje atmosferę sytuacji, w której minister sięga po takie nekroargumenty. Jak oceniają eksperci, bardzo nietrafione nekroargumenty: – Kilka lat temu, jeszcze przed katastrofą smoleńską, ukułem takie terminy jak nekromarketing i nekropijar polityczny – mówi nam Wiesław Gałązka, były dziennikarz, specjalista ds. wizerunku politycznego i wykładowca Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. Jak wyjaśnia, nekropijar to budowanie wizerunku w oparciu o zmarłych albo na tle zmarłych. – I to jest dokładnie to, co robi minister Nowak. Przecież część nieżyjących nie ma jak zaprotestować, że zginęli na skutek złych dróg albo braku pieniędzy na lepsze auto – komentuje nasz rozmówca.
Również politolog dr Wojciech Jabłoński stwierdza, że nasi politycy nadużywają nekro-argumentów. – Polscy politycy przesadzają z konstrukcjami retorycznymi zahaczającymi o śmierć. Rozumiem, że rząd, mówiąc o wypadkach, po prostu blefuje, bo gdyby istotnie chodziło o bezpieczeństwo, to
Zawszę się boję, gdy władza zaczyna dbać o moje bezpieczeństwo. A jak już zaczyna dbać o bezpieczeństwo całego narodu w ramach narodowego programu, to od razu, dzyń, dzyń, dzyń, słyszę dzwonki alarmowe, włączają mi się wszystkie alarmowe światełka i nie mam wątpliwości - władza robi mnie w konia. CZYTAJ WIĘCEJ
Wina Tuska czy wina Nowaka?
Oczywiście, można by pomyśleć, że skoro żaden profesjonalny pijarowiec nie pomaga Nowakowi, to chociaż sam minister powinien czasem trzymać język na wodzy. Szczególnie, że Platforma Obywatelska wielokrotnie oskarżała Prawo i Sprawiedliwość o "granie trumnami" w polityce. Skąd taka niefrasobliwość ministra w doborze słów? Jak
"Jeśli PO rozpęta wojnę, tak jak to zrobiła w przypadku kiboli lub lekarzy, to będzie to wojna przegrana. I jeżeli rząd będzie starał się walczyć z "mordercami na drogach", jak określił przeciwników fotoradarów minister Nowak, to nie przekona w ten sposób Polaków" – przekonuje w rozmowie z naTemat politolog dr Norbert Maliszewski. CZYTAJ WIĘCEJ
Nieporadny Nowak
Póki co jednak wygląda na to, że minister transportu z sytuacją sobie nie radzi, co pokazuje spadająca na niego krytyka. I to nie odnośnie samych fotoradarów, a właśnie sposobu, w jaki rząd próbuje swoje działanie wyjaśniać – głównie ustami Sławomira Nowaka. Platforma Obywatelska mogłaby odwrócić tę kartę. Jak? – Donald Tusk zyskałby więcej punktów, gdyby zapowiedział, że postara się zweryfikować budżet i pozbyć pozycji "wpływy z fotoradarów". Albo gdyby obiecał, że pieniądze z mandatów zostaną przeznaczone tylko na budowę dróg czy też fundusz pomocy dla ofiar wypadków – mówi nam Wiesław Gałązka.
Zobacz też: Donald Tusk o fotoradarach: Nie ma czegoś takiego jak głupie fotoradary


