Alaksandr Łukaszenka wydał orędzie do narodu. Dyktator Białorusi wspomniał o Polsce. Okazuje się, że Andrzej Duda planuje bowiem inwazję na Białoruś. Dowód? Ustawa Jarosława Kaczyńskiego zapowiadająca zwiększenie liczebności armii ze 110 do 300 tys. żołnierzy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W orędziu do narodu Alaksandr Łukaszenki ostrzegał przed inwazją Polski na Białoruś oraz ryzykiem wybuchu III wojny światowej
Na dowód planów podbicia Mińska podał ustawę Jarosława Kaczyńskiego, która zakłada ponad dwukrotne zwiększenie liczebności armii
– Realizacja tych planów stawia Warszawę na czołowej pozycji wśród państw NATO w Europie. I to celowy zabieg Amerykanów – grzmiał z mównicy
Alaksandr Łukaszenka mówi o inwazji Polski. Na dowód podaje ustawę Kaczyńskiego
Jarosław Kaczyński jeszcze za czasów, gdy był wicepremierem, przygotował ustawę o obronie ojczyzny, która zakłada zwiększenie armii do 300 tys. żołnierzy oraz zwiększenie nakładów na wojsko do 3 proc. PKB.
Odnotował to Alaksandr Łukaszenka, który ostrzega przed inwazją Polski na Białoruś. Jak stwierdził, Polska "w nadzwyczajnym tempie" rozwija i modernizuje armię
– Przygotowują się do wkroczenia na terytorium Białorusi, aby zniszczyć nasz kraj. Robią z naszych zbiegłych bojowników (...). Dziś pierwsze doświadczenia zdobywają w Ukrainie. Bardziej jako mięso armatnie – powiedział.
Następnie stwierdził, że jeśli Warszawa i pozostali liderzy Zachodu nie zaprzestaną wspierania Ukrainy, Władimir Putin będzie eskalował konflikt, aż Rosja sięgnie po broń nuklearną.
– Na horyzoncie widnieje trzecia wojna światowa z uderzeniem nuklearnym, której można uniknąć tylko poprzez negocjacje. Jeśli rosyjskie przywództwo weźmie pod uwagę ryzyko upadku Rosji, to użyje "najgorszej broni" – stwierdził.
Warto jednak podkreślić, że ustawa Kaczyńskiego wbrew pozorom stwarza kilka problemów. Prawo i Sprawiedliwość poszło bowiem w zwiększanie liczebności, a nie jakości naszego wojska, o czym mówił dla naTemat gen. Stanisław Koziej.
– W świetle najnowszej ustawy, budżet wojska ma być zwiększony do 3 proc. PKB z 2,2 proc., czyli o 1/3. Natomiast decydenci polityczni chcą zwiększyć armię dwukrotnie: z obecnych ok. 150 tys. do 300 tys. – zauważył.
– Widzimy więc niekonsekwencję w takich założeniach i ryzyko, że ich realizacja spowoduje pogorszenie jakości wojska w stosunku do stanu dzisiejszego. W takiej bowiem armii średnio na każdego żołnierza będzie przypadał o 1/3 mniejszy ułamek PKB, niż to jest dzisiaj – dodał.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu Łukaszenka odgrażał się Polsce, informując, że odbędzie rozmowę na temat działań rządu w Warszawie z Władimirem Putinem. Dyktator uznał, że jesteśmy "hienami Europy".
– Amerykanie w Polsce siedzieli. Nie ma tam suwerenności ani niezależności. Nie ma wolnych wyborów. Polacy nie są głupi, ale kto ich słucha? Państwo jest tak totalitarne, że nie rozwinie się dalej – ocenił.