24-latka z Lublina zamówiła taksówkę przez jedną z aplikacji, która oferuje takie usługi. Jak opowiedziała policjantom, po zakończonym kursie kierowca przesiadł się na tył auta, siłą ją przytrzymywał i zaczął ją całować. 35-latek usłyszał już zarzuty.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Coraz więcej kobiet pada ofiarami kierowców, oferujących usługi przewozowe na aplikacje mobilne. Ostatnio do takiego zdarzenia doszło w Lublinie. Jak informują policjanci, powołując się na zeznania 24-latki, kobieta zamówiła przejazd w pod koniec ubiegłego tygodnia w nocy.
Kierowca taksówki na aplikację miał molestować mieszkankę Lublina
Z zawiadomienia lublinianki wynika, że tego dnia wracała z imprezy. Na początku mężczyzna zachowywał się normalnie, rozmawiał z pasażerką, jednak nie zrobił nic, co przekraczałoby granice. Ale do czasu.
– Kierowca przez całą drogę zagadywał kobietę. Po dojechaniu do miejsca docelowego mężczyzna przesiadł się na tylne siedzenie i przytrzymując pokrzywdzoną, zaczął ją całować – relacjonuje nadkom. Kamil Gołębiowski z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Na szczęście kobiecie udało się wyrwać swojemu oprawcy i uciec z samochodu. O zdarzeniu 24-latka poinformowała funkcjonariuszy, a ci od razu przystąpili do poszukiwań mężczyzny. Kierowcą okazał się 35-letni mieszkaniec Lublina.
Podejrzany został zatrzymany i w środę 19 kwietnia został przewieziony do Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ, gdzie usłyszał zarzuty i został przesłuchany. Decyzją sądu trafił pod dozór policji, połączony z zakazem zbliżania się do pokrzywdzonej.
– Mężczyzna odpowie za doprowadzenie pasażerki do innej czynności seksualnej. Grozi mu do ośmiu lat więzienia – informuje nadkom. Kamil Gołębiowski.
Ta napaść w Bolcie nie została uznana za molestowanie
Na początku stycznia informowaliśmy w naTemat o zachowaniu kierowcy Bolta z Poznania, który zablokował drzwi, zaczął całować nastoletnią pasażerkę bez jej woli i włożył jej rękę między nogi. Potem twierdził, że to dziewczyna go "prowokowała".
Ostatecznie kierowca – jak twierdziła poszkodowana – "nagle się obraził" i kazał dziewczynie "wyp**** z samochodu". Po wszystkim wysłał jeszcze wiadomość, która jej zdaniem miała być "podkładką" pod ewentualne oskarżenia, które padną pod jego adresem: "Co z tobą nie tak? Co zrobiłem źle? Chciałaś się całować. Nie zrobiłem nic złego. Nie dotknąłem cię. Jesteś szalona?".
Mężczyzna został skazany na dwa lata prac społecznych. Prokuratura uznała jednak, że 29-letni obywatel Gruzji nie dopuścił się molestowania seksualnego, a jedynie naruszył nietykalność cielesną kobiety. Sąd przychylił się do tej tezy, a wyrok wzbudził ogromne kontrowersje.
"Serio?! Po dramatach tylu kobiet i pięknych słowach wsparcia ze strony władzy zderzamy się z czymś tak odrażającym?" – napisała posłanka Aleksandra Gajewska.
W lutym ubiegłego roku media społecznościowe obiegła m.in. historia Noemi. Jak relacjonowała, kierowca Bolta nie zawiózł jej pod wskazany adres, zamiast tego pojechał w okolice oddalonego o około dziesięć kilometrów parkingu typu "Park and Ride".
Mężczyzna miał dopuścić się wobec niej molestowania, sprawa została zgłoszona na policję. Relacja kobiety sprawiła, że swoje historie zaczęły opisywać kolejne poszkodowane.