"Staruch" ósmy miesiąc w areszcie. Metody IV RP wcają za czasów PO? "Areszt zamienia się w odbywanie kary" [wywiad]
Michał Mańkowski
28 stycznia 2013, 13:43·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 28 stycznia 2013, 13:43
"Sprawa zakrawa na jeden z największych skandali" – tak kulisy śledztwa dotyczącego Piotra S. "Starucha" ocenia "Newsweek". Sprawa nieformalnego lidera pseudokibiców warszawskiej Legii ciągnie się już kilka miesięcy i na razie nie widać jej szybkiego końca. Wszystko rozgrywa się na tle kryminalnym (handel narkotykami), ale nie sposób pozbyć się wrażenia, że równie ważną rolę odgrywa w niej podtekst polityczny. "Staruch" otwarcie krytykował rządy Platformy Obywatelskiej. – Tymczasowe aresztowanie zamienia się w odbywanie kary – mówi wiceprzewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości, były prokurator Stanisław Piotrowicz (PiS).
Reklama.
Z jednej strony PO krytykuje rządy PiS i czasy IV RP, a z drugiej kolejne doniesienia w sprawie "Starucha" pokazują, że również za rządów Platformy mamy do czynienia z sytuacjami mogącymi budzić skojarzenia z krytykowaną przez nią IV RP.
Oceny krytykujące postępowanie w tej sprawie są w pełni uprawnione. W moim przekonaniu pewnym nadużyciem jest nawet fakt zastosowania wobec pana S. tymczasowego aresztowania w sprawie tej kategorii. Ten środek zapobiegawczy jest stosowany zazwyczaj w poważnych sprawach oraz wtedy, gdy istnieje uzasadniona obawa utrudniania przez podejrzanego postępowania przygotowawczego. Zaznaczam jednak, że nie znam akt sprawy i opieram się tylko na doniesieniach medialnych, ale te pokazują, że taka opinia może być uzasadniona. Niepokoi mnie sytuacja, czy rzeczywiście ten przypadek uzasadniał zastosowanie najbardziej drastycznego środka zapobiegawczego i czy spełniono wszystkie przesłanki natury formalnej, żeby w ten sposób postępować.
A co z przedłużaniem aresztowania? Nie wygląda na to, żeby były nowe dowody, a "Staruch" siedzi już ósmy miesiąc.
Długotrwałość stosowania tego środka zapobigeawczego jest już inną kwestią. Osiem miesięcy w areszcie nie tylko powinno, ale musi budzić daleko idący niepokój. Tymczasowe aresztowanie zaczyna przeradzać się w najzwyklejsze odbywanie kary bez wydanego wyroku. Na takie przypadki uwagę zwracał nie tylko Sąd Najwyższy, ale także Europejski Trybunał Praw Człowieka. Można się tylko spodziewać, że jeżeli sam zainteresowany zdecydowałby się na złożenie skargi, to Polska zostanie za to surowo skarcona.
Zobacz: "Staruch" i twórca AntyKomor.pl – więźniowie polityczni Tuska? Andrzej Halicki: Metody IV RP przetrwały...
I taki wniosek może złożyć już teraz?
W trakcie postępowania może zaskarżyć jedynie jego przewlekłość. Natomiast wszelkie inne skargi są możliwe dopiero po prawomocnej decyzji sądu, a więc po wyczerpaniu wszystkich możliwości prawnych na terenie naszego kraju.
Wspomniał pan o tym, że tymczasowe aresztowanie zmienia się w odbywanie wyroku. Zakładam, że gdyby został skazany to ten okres zostałby zaliczony na poczet kary, ale co w przypadku, gdy nic nie zostanie mu udowodnione? Taki scenariusz wydaje się całkiem możliwy, ponieważ do rozprawy ciągle nie doszło, a z najnowszych doniesień wynika, że materiał dowodowy nie jest najmocniejszy.
Oczywiście wtedy należy się odszkodowanie, tak samo jak w przypadku niesłusznego tymczasowego aresztowania. Warto zwrócić uwagę, że czym innym jest odbywanie kary, a czym innym wspomniane tymczasowe aresztowanie, które z natury rzeczy jest obłożone surowszymi rygorami. Taka osoba nie może być w zakładzie karnym zatrudniona, ma ograniczoną korespondencję, ogólnie rzecz biorąc nie może korzystać z uprawnień, do których dostęp na człowiek skazany.
Brzmi to nieco paradoksalnie, zwłaszcza z punktu widzenia osoby aresztowanej.
Tymczasowe aresztowanie to najostrzejszy środek zapobiegawczy. Sytuacja osoby tymczasowo aresztowanej jest zdecydowanie gorsza od tej, która już odbywa karę. Więzień może np. ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Sytuację, w której znajduje się pan S. trzeba traktować, jako niedopuszczalne i niedozwolone. Osiem miesięcy, które spędził w areszcie to osiem miesięcy wielkiego dyskomfortu. Jest osobą bez wyroku, która na dobrą sprawę nie może się w ogóle skutecznie odwoływać, póki nie będzie on prawomocny.
Sporo wątpliwości w materiale dowodowym budzi fakt, że jest on oparty na zeznaniach świadka koronnego, które – jak się okazuje – niekoniecznie są wiarygodne.
Jeżeli faktycznie wymiar sprawiedliwości opiera się tylko na zeznaniach świadka koronnego, to mamy do czynienia ze skandalem. Wprowadzając instytucję świadka koronnego oczywiste było, że zeznania takich osób będą orężem, który pozwala na walkę z zorganizowanymi grupami przestępczymi, ale jednocześnie podkreślano, że zeznania świadka koronnego nie mogą być jedynym wystarczającym dowodem uznania czyjejś winy.
Oczywiście mogą być i są istotne, ale należy je zawsze zweryfikować innymi dowodami. Niedopuszczalne jest konstruowanie winy lub wyroku w oparciu o zeznania skruszonego przestępcy, który zdecydował się być świadkiem koronnym. Jego słowa to tylko jeden z dowodów i nie może być wystarczający. Jeżeli doniesienia medialne są prawdziwe to wygląda na to, że w sprawie pana S. nie zastosowano tej interpretacji. Ostatnio o takiej sytuacji było głośno przy okazji wyroków dla mafii (Gangsterzy dostali niskie wyroki, ponieważ prokuratorzy nie zweryfikowali zeznań świadków koronnych i w dużej mierze oparli się tylko na nich – red.). Obserwujemy zupełnie inne postępowanie w stosunku do Piotra S. i gangsterów.
Przeczytaj koniecznie: "Newsweek" ujawnia kulisy śledztwa ws. "Starucha". Sprawa "zakrawa na jeden z największych skandali"
Taka sytuacja musi bulwersować. Przyznam, że zainspirował mnie pan, żeby całą sprawą zainteresować sejmową Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Warto też pamiętać, że w ostatecznym rozrachunku koszty ewentualnych nieprawidłowości poniesie społeczeństwo. To z pieniędzy podatników zostałoby wypłacone odszkodowanie.
Można mówić już o tym, że sprawa nie ma jedynie czysto kryminalnego charakteru? Czy za wcześnie by ferować takie wyroki
Raz jeszcze podkreślam, że nie mam wglądu do akt, ale jestem głęboko przekonany, że nie jest to sprawa wyłącznie o charakterze kryminalnym. Na jej przebieg mają wpływ zupełnie inne, także i polityczne okoliczności. Wystarczy przypomnieć sobie wydarzenia z ostatnich kilkunastu miesięcy związane z zatrzymanym.
O ile dobrze pamiętam, to właśnie "Staruch" jest autorem hasła "Donald matole, Twój rząd obalą kibole". Był jednym z bardziej wyraźnych głosów w antyrządowych działaniach.
Nie jest tak, ze Platforma robi to samo, za co krytykowała i ciągle krytykuje rządy PiS-u?
Społeczeństwo straszy się, że za czasów PiS Polacy żyli w czasach wielkich niesprawiedliwości. Od tego czasu minęło pięć lat i te zarzuty mimo usilnych starań w żaden sposób się nie zmaterializowały. Przekonuje się w jakich to strasznych czasach przyszło nam wtedy żyć, ale okazuje się, że żadna z tych rzekomych "zbrodni pisowskich" nie znalazła najmniejszego potwierdzenia. Mogę sobie tylko wyobrazić, że gdyby podobna sytuacja działa się w latach 2005-2007, to towarzyszyłoby temu potężne oburzenie i wszystkie media grzmiałyby o tej sprawie.
Ciężko mi się z tym zgodzić. A ostatnia sprawa wyroku na dr. Mirosława G.? Słowa sędziego Tulei o "stalinowskich metodach". Poza tym, jak widać – tutaj media też grzmią.
Jeżeli takie sytuacje pojawiały się w tamtych latach to była na nie natychmiastowa reakcja. Co do słów sędziego Tulei, nie znam akt sprawy, ale mam poważne wątpliwości, czy nie nadużył ona słowa, czy rzeczywiście oddał istotę rzeczy podczas ogłaszania wyroku. Wyszedł poza ramy uzasadniania orzeczenia, sprawa nabrała upolitycznienia i to za jego sprawą. W ciągu 30 lat kariery w wymiarze sprawiedliwości nie spotkałem się z podobnymi orzeczeniami. Jego słowa przytłumiły i przykryły wyrok na łapówkarza, który został skazany. Jeżeli "stalinowskie metody" byłyby prawdą, to dlaczego skazano dr. Mirosława G.?
Prawo i Sprawiedliwość w końcu dostaje argument do mówieniu o "więźniu politycznym państwa Tuska"?
Ja jestem powściągliwy w słowach. Jeżeli na coś nie mam dowodów, to nie chcę ferować wyroków. Sądzę jednak, że fakty mówią same za siebie i niech każdy w oparciu o nie oraz doniesienia medialne sam skomentuje sobie sprawę i oceni, czy takie metody są odpowiednie. Odwołuję się do inteligencji ludzi, którzy zapoznają się z tym, co w tej sprawie udało się ustalić.