Skrytykował sędziego Tuleyę, zgłosił własny projekt w sprawie in vitro, sprzeciwił się związkom partnerskim, zmianie prawa antyaborcyjnego, konwencji ws. zapobiegania przemocy. Jarosław Gowin raz za razem występuje przeciwko stanowisku Donalda Tuska. Dlaczego nadal pozostaje w rządzie? – W Platformie jest jak w małżeństwie z problemami – twierdzi politolog Norbert Maliszewski.
Stanowisko ministra tak ubodło Donalda Tuska, że premier musiał wejść na mównicę i rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące tego, jak patrzy na związki.
– Gowin zakwestionował przywództwo Tuska – ocenia Norbert Maliszewski, politolog. – A na tym punkcie premier jest niezwykle wrażliwy – dodaje.
Ale to nie pierwszy raz, kiedy Gowin i Tusk spierają się publicznie. I nie pierwszy raz, kiedy padają pytania o dalsze losy Gowina w Platformie. Czy ten okaże się ostatnim? Jak twierdzą eksperci, mocno wątpliwe.
Pozytywna szajba i kłopoty
Kiedy Donald Tusk ogłosił, że Jarosław Gowin zostanie ministrem sprawiedliwości, głosom oburzenia i wyrazom zdumienia nie było końca. Gowin z wykształcenia jest filozofem, środowisku prawniczemu ciężko więc było zaakceptować, że będzie decydował o jego losie. Premier Gowina jednak zachwalał. – Jako wieloletni poseł, wykształcony filozof i człowiek naprawdę bardzo dobrze przygotowany do tego typu roli. O tym jestem przekonany – mówił w listopadzie 2011 i dodawał, że najważniejszym argumentem za powołaniem Gowina jest jego "pozytywna szajba" na punkcie deregulacji.
Już jednak wtedy Donald Tusk przyznawał, że czasem ma z Gowinem kłopoty. – Jest trudnym partnerem, nieraz mi zatruł życie swoją nieustępliwością – deklarował Tusk.
Ciężko powiedzieć, czy spodziewał się, że wspomniana nieustępliwość jeszcze nie raz da o sobie znać także w najważniejszych i delikatnych dla Tuska kwestii. Takich, jak krytyka sędziego Igora Tuleyi, który w uzasadnieniu wyroku skazującego kardiochirurga Mirosława G., zwrócił uwagę na "stalinowskie metody", jakimi posługiwało się CBA zbierając materiał dowodowy, czy wystąpienie przeciwko konwencji ws. zapobiegania przemocy. Choć rząd dokument popierał, Jarosław Gowin mówił mediom, że jego zdaniem podważa on tradycyjny model społeczeństwa.
Wyleci, czy nie wyleci?
Za każdym razem, kiedy Jarosław Gowin zaczyna wypowiadać się wbrew linii partii, rozpoczyna się dyskusja, na ile jeszcze minister sprawiedliwości może sobie pozwolić i czy jest jeszcze dla niego miejsce w szeregach klubowych. Po tym, jak do Sejmu trafił projekt ustawy w sprawie in vitro, premier skrytykował go na zjeździe partii w Jachrance. Według informacji tygodnika, przestrzegał Gowina przed utratą "sensu bycia w Platformie".
Jak było widać w piątek, Gowin premiera jednak wciąż testuje. Zdaniem niektórych komentatorów przekraczając już dopuszczalne normy. "W polityce brytyjskiej po takim oświadczeniu członek rządu prawdopodobnie sam by złożył premierowi swoją dymisję. W polskiej – premier Donald Tusk ma następny poważny problem, ponieważ wypowiedzi Gowina można odczytywać jako polityczne działania wobec premiera" – napisał bloger Azrael po głosowaniu nad ustawą o związkach partnerskich.
– Jarosław Gowin miał być przeciwwagą dla Janusza Palikota. Ale kiedy Palikota już w Platformie nie ma, stał się dla Donalda Tuska balastem. Ta partia miała być liberalna, ale od dawna nie posługuje się już tym słowem – uważa specjalista do spraw marketingu politycznego, Wiesław Gałązka. – Stanął na czele grupy, dla której w Platformie nie powinno być miejsca. Ale jest przydatna, więc nie można się jej pozbyć – uważa.
Pat
Donald Tusk znalazł się więc w patowej sytuacji. – PO to partia z dwoma skrzydłami i centrowym korpusem. Jeśli Donald Tusk odetnie któreś ze skrzydeł, Platforma przestanie działać – uważa Norbert Maliszewski. A takim odcięciem, zdaniem politologa, mogłyby się skończyć gwałtowne ruchy wobec Jarosława Gowina. Minister sprawiedliwości sam mógłby odejść z Platformy i wyciągając ze sobą kilkunastu z ponad 40 konserwatywnych posłów. I choć jest mała szansa, że z takiego exodusu powstałoby konkurencyjne ciało polityczne, miałby on poważne konsekwencje dla PO.
– Po pierwsze partia Tuska straciłaby parasol ochronny przed prawicowymi publicystami. Po drugie: Donald Tusk musiałby zacząć układać się z Ruchem Palikota, a oni są póki co zbyt nieprzewidywalni. Poza tym na ostrą reakcję Tuska tylko czeka Jarosław Kaczyński, który wciąż ma w zanadrzu "premiera Glińskiego" i wotum nieufności, które przy osłabionej PO mogłoby nawet jakimś trafem odnieść sukces – mówi politolog.
Zdaniem Norberta Maliszewskiego Donald Tusk nie wyrzuci Gowina także dlatego, że minister sprawiedliwości jest ważnym elementem wewnątrzpartyjnych rozgrywek frakcyjnych. – W Platformie jest jak w małżeństwie z problemami. Mamy tutaj do czynienia z toksycznym trójkątem: Tusk - Gowin - Schetyna. Choć wszystkie elementy działają destrukcyjnie, gdyby zabrakło któregoś z nich rozpadłby się delikatny układ, który zapewnia Platformie skuteczność – mówi.
Pokazują to wyniki sejmowych głosowań. Jarosław Gowin w 90 proc., czyli w 313 z 346 głosowań podnosił rękę i naciskał przycisk zgodnie z linią partii. Nie odbiega w tym więc od Grzegorza Schetyny, czy Julii Pitery.
Bezpieczny, ale jak długo?
Wiesław Gałązka przekonuje, że Jarosława Gowina póki co nie spotkają więc żadne konsekwencje niesubordynacji. – Zbliżają się wybory do europarlamentu, więc Tusk potrzebuje silnej, zwartej partii – mówi specjalista do spraw wizerunku.
Na inną, być może jeszcze ważniejszą okoliczność, zwraca uwagę Norbert Maliszewski. – W 2014 roku Platformę Obywatelską czekają wybory przewodniczącego. Gdyby frakcje się porozumiały przeciwko niemu, premier zostałby kapitanem bez statku. Tusk musi więc policzyć szable, żeby nie okazało się, że na zjeździe wyborczym podzieli los Waldemara Pawlaka. Były szef PSL do końca był pewien wygranej – mówi i dodaje, że w Sejmie słychać o tym, że Schetyna i Gowin jakiś czas temu o podobnym porozumieniu rozmawiali.
Przekonuje jednak, że Jarosława Gowina prędzej czy później gniew Donalda Tuska dopadnie. – Gowin może dostać propozycję nie do odrzucenia, tak, jak wcześniej Grzegorz Schetyna. Być może zamiast stanowiska ministra sprawiedliwości dostanie prestiżowe miejsce w którejś z sejmowych komisji. Frakcja będzie trwała, ale jej lider zostanie osłabiony – mówi.
Pani Marszałek! Panie Premierze! Panie i Panowie Posłowie! Rząd w odniesieniu do projektów nie
zajął stanowiska. W ocenie ministra sprawiedliwości wszystkie trzy projekty są sprzeczne z art. 18 konstytucji. CZYTAJ WIĘCEJ
fragment wywiadu Michała Olecha z Jarosławem Gowinem
Jakie są obecnie pana relacje z premierem Tuskiem?
Takie, jakie powinny być ministra z premierem. Ma pan jego zaufanie?
Zawsze wspiera wszystkie moje działania. Koalicja dotrwa do końca kadencji?
Koalicja dotrwa. Natomiast prawie nigdy nie zdarza się, żeby przez 4-letnią kadencję w jakimkolwiek demokratycznym państwie na świecie nie dochodziło do zmian personalnych.