Przypisywanie sobie cech lepszego Polaka i obywatela to nie tylko domena skrajnej prawicy. Obie strony sceny polityznej mają łatwość w zarzucaniu tej drugiej postaw antyspołecznych i antypolskich. Wystarczą inne poglądy. O zawłaszczaniu prawa do bycia "prawdziwym Polakiem" rozmawiamy z socjologiem prof. Andrzejem Zybertowiczem.
Prof. Andrzej Zybertowicz: Ciekawe jest to pytanie. Ono pokazuje na jak rozległej płaszczyźnie rozpisane są nieporozumienia w Polsce. Gdy
Jarosław Rymkiewicz mówi: "nie wiadomo, kto jeszcze jest Polakiem, a kto już nim nie jest”, to trafnie relacjonuje zagubienie sporej części społeczeństwa. Zagubienie to jest efektem nie tylko szumu informacyjnego, dość, jak się zdaje, typowego, dla dzisiejszej zinformatyzowanej cywilizacji. Ono jest pochodne wobec i spontanicznego i świadomie "podkręcanego" procesu mieszania dobra i zła, prawdy i fałszu, który następował w ostatnich dwu dekadach.
Pisałem o tym, mówiąc o "Bolkowatości" systemu III RP. To znaczący wymiar. Od publikacji obszernej książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka dokumentującej agenturalność Lecha Wałęsy minęło ponad 4,5 roku, a w żadnym czasopiśmie naukowym nie ukazała się analiza wykazująca błędność ustaleń autorów tej historycznej publikacji. Tymczasem wielu moim rodakom ciągle zdaje się, że sprawa kontaktów Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa jest nadal naukowo niewyjaśniona. I teraz: jeśli ktoś uważa, że głoszenie ewidentnych nieprawd, nieprawd bez żadnego pokrycia (np. że Wałęsa nie był Bolkiem) jest tylko poglądem, a nie jest po prostu fałszem…, to powstaje pytanie, czy jest to tylko nieporozumienie, czy świadoma zła wola. A jeśli jednak zła, podyktowana interesami, wola, to czy możemy uznać, że świadome propagandowe okłamywanie obywateli mieści się w ramach polskości?
Kto lub co podsyca spór o bycie "prawdziwym Polakiem"? W Polsce na ważne tematy prawie w ogóle nie ma prawdziwych sporów, to jest takich, w których najpierw staramy się zrozumieć argumenty drugiej strony, a dopiero potem – jeśli się nie zgadzamy – argumenty te krytykujemy. Co spór podsyca? Nasze, polskie, niskie umiejętności komunikacji wzajemnej. Kto? Żadna ze stron nie jest bez winy. A na pytanie, czy ta wina jest równo rozłożona, odpowiedź jest prosta i przekonująca. Jest rozłożona nierówno: większa odpowiedzialność leży po stronie tych, którzy są bogaci i potężni, czyli, najkrócej mówiąc, po stronie obozu obecnej władzy i jej sojuszników. Dlaczego? Bo ci, którzy dysponują większymi zasobami komunikacji społecznej – media elektroniczne, system edukacyjny, granty, fundusze, fundacje etc. – niosą też na swoich barkach większą cześć odpowiedzialności za kondycję społeczeństwa.
Lansowany w ramach kultury konsumpcyjnej i poprzez nią hiperindywidualizm powoduje, że w wielu środowiskach modne stało się odcinanie się od korzeni, tradycji. Zamiast przeszłość "przepracowywać", kreatywnie wydobywać potencjały nowoczesnej kreatywności, idzie się na łatwiznę – wyrzuca się dziecko z kąpielą. Ale w kluczowym momentach życia człowiek jednak znajduje się w sytuacjach, gdy wymagana jest poważna odpowiedź na pytanie: "kim jestem?". Na przykład: wybór drogi zawodowej, szkoły dla dziecka, głosowanie polityczne. A odpowiedź na takie pytanie wymaga odniesienia się do jakichś fundamentów. Takie fundamenty znajdujemy właśnie w
Kościele, tradycji, w opowieściach naszych przodków.