nt_logo

Każdy mówił, że czytał, ale nie czytał nikt. Oto dziesięć mądrych książek do udawania inteligenta

Ola Gersz

28 maja 2023, 18:35 · 5 minut czytania
Pamiętacie, gdy opowiadaliście oczytanym znajomym, że w wakacje czytaliście "Ulissesa", podczas gdy dziesiąty raz czytaliście "Harry'ego Pottera"? W historii literatury są wybitne dzieła, które, owszem, wypadałoby przeczytać, ale w rzeczywistości zrobili to głównie akademicy, a dzisiaj mało kto je czyta. Dlaczego? Bo za długie, za trudne, za nudne, za stare i po prostu nam się nie chce. Mimo to udajemy, że... przeczytaliśmy. Oto 10 mądrych książek, którymi lubimy intelektualnie szpanować.


Każdy mówił, że czytał, ale nie czytał nikt. Oto dziesięć mądrych książek do udawania inteligenta

Ola Gersz
28 maja 2023, 18:35 • 1 minuta czytania
Pamiętacie, gdy opowiadaliście oczytanym znajomym, że w wakacje czytaliście "Ulissesa", podczas gdy dziesiąty raz czytaliście "Harry'ego Pottera"? W historii literatury są wybitne dzieła, które, owszem, wypadałoby przeczytać, ale w rzeczywistości zrobili to głównie akademicy, a dzisiaj mało kto je czyta. Dlaczego? Bo za długie, za trudne, za nudne, za stare i po prostu nam się nie chce. Mimo to udajemy, że... przeczytaliśmy. Oto 10 mądrych książek, którymi lubimy intelektualnie szpanować.
Intelektualny szpan wciąż ma się dobrze Fot. Kadr ze "Świata według Kiepskich" // filozofia_tak_bardzo / Instagram

Tak, tytuł tego tekstu jest sarkastyczny. Nie naśmiewamy się z intelektualistów, miłośników literatury i ambitnych studentów filologii czy filozofii, raczej ich podziwiamy! Są ludzie, którzy czytali (i uwielbiają) pozycje z tej listy i chwała im za to. To kawał wybitnej literatury, nie mówiąc już o walorach naukowych.


To nie zmienia jednak faktu, że przez lata utarło się, że każdy mądry człowiek powinien poniższe pozycje przeczytać. A że wielu nie czytało, to udawało. Rozmawiało się o nich w towarzystwie, szpanowało na wieczorkach literackich, eksponowało na półkach i do dziś robi się zdjęcia ich okładek specjalnie pod Instagrama. Intelektualny szpan wciąż ma się dobrze, chociaż wielu z nas na szczęście już z niego nie wyrosło.

Jeśli nadal udajesz, że przeczytałeś "mądrą książkę", żeby wyjść na intelektualistę, to naprawdę pora wyluzować. Nieczytanie trudnych, wybitnych dzieł nie robi z ciebie mniej inteligentnego i... odwrotnie. Czytajmy to, co sprawia nam przyjemność, obojętnie, czy to jest XIX-wieczny filozoficzny traktat, monumentalna rosyjska powieść, n-ta książka Remigiusza Mroza czy erotyk z półnagim mężczyzną na okładce.

10 mądrych książek do udawania intelektualisty

Oto książki, których domniemane przeczytanie jest jednym z naszych najczęstszych literackich kłamstw. Bo czy ulubioną lekturą gwiazdora "Euforii" Jacoba Elordiego naprawdę są "Mdłości" Jean-Paula Sartre'a? Być może, ale niektórzy w to wątpią (i trudno im się dziwić).

1. "Ulisses" James Joyce

"Ulisses" Jamesa Joyce'a to epicka, monumentalna i rewolucyjna w historii literatury powieść, co nie zmienia faktu, że raczej mało kto czyta ją dla przyjemności i poza kręgami akademickim. Dlaczego? Bo to naprawdę wymagająca lektura. Nie tylko z powodu liczby stron (w większości wydań ma od 800 do 1000 stron), ale głównie języka i sposobu pisania irlandzkiego pisarza.

Joyce upodobał sobie długie i zawiłe strumienie świadomości, które potrafią być wyzwaniem, dlatego dzisiaj wydany w 1922 roku "Ulisses" to bardziej książka do szpanu niż czytania do poduszki. Zapamiętajcie po prostu, że Leopold Bloom wędruje po Dublinie niczym Odyseusz w "Odysei" i zapunktujecie i tak.

2. "Moby Dick" Herman Melville

Każdy wie, że to książka o wielorybie i to powinno nam wystarczyć. Żartujemy, ale właściwie... nie do końca. Bo "Moby Dick" Hermana Melville'a, arcydzieło amerykańskiej literatury z 1851 roku, to opowieść o pościgu za legendarnym białym wielorybem, która liczy... ponad 600 stron.

Do tego Melville lubi zawile tłumaczyć anatomię tych morskich ssaków albo skrupulatnie opisywać wielorybnicze rzemiosło. Nie obce są mu też długie filozoficzne rozważania. Nic dziwnego, że to książka z serii: "wiemy, o czym jest, ale niech ktoś nam powie, czy wieloryb na końcu ginie?".

3. "Imię róży" Umberto Eco

"Imię róży" to taka książka, którą każdy czytający ma pewnie na swojej półce, ale pewnie nigdy jej nie czytał. Kojarzymy tytuł, wiemy, że zakonnicy, klasztor, Sean Connery i... tyle. Kryminalna powieść Umberto Eco z 1980 roku dzisiaj nie jest już po prostu najpopularniejszą lekturą na świecie. Jest bardzo gruba i nie chce nam się już jej czytać, zwłaszcza że widzieliśmy film i wiemy, kto jest mordercą. Smutne, ale prawdziwe.

4. "Krótka historia czasu" Stephen Hawking

To taka książka, którą lubią mieć w domu nawet nienaukowcy. Nie wiemy właściwie, dlaczego, ale odpowiedź brzmi pewnie: Stephen Hawking. Wybitny naukowiec, mądry człowiek, trzeba przecież orientować się, o czym pisał, mimo że "Krótka historia czasu" to naprawdę lektura głównie dla fizyków i ludzi nauki.

Popularnonaukową publikację Anglika z 1988 roku na całym świecie sprzedano w kilku milionach egzemplarzy. A czy znacie kogoś (kto nie studiował fizyki), kto potrafi wytłumaczyć, czym jest strzałka czasu? No właśnie: intelektualny szpan w pełnej krasie.

5. "Nędznicy" Victor Hugo

"'Nędznicy'? Był taki musical, prawda?" – to naprawdę częste pytanie. Bo, owszem, był taki musical, były też filmy i seriale, ale przede wszystkim była książka: Victora Hugo. Pięcioczęściowa, wydana po raz pierwszy w 1862 roku, epicka, monumentalna (nie tylko dlatego, że ma ponad 1600 stron) i naprawdę świetna.

Jedni zatrzymują się na musicalu, inni naprawdę czytają, a jeszcze inni udają, że czytali "Nędzników", chociaż w rzeczywistości oglądali film z Hugh Jackmanem i są przekonani, że u Hugo też wszyscy śpiewali. Naprawdę nie musicie szpanować, że czytaliście "Nędzników", dzisiaj to już nikogo nie rusza. Chociaż kiedyś ruszało i to do tego stopnia, że powieści Hugo zakazał Kościół.

6. "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcel Proust

Tak, "W poszukiwaniu straconego czasu" to arcydzieło. To przepięknie napisanych siedem powieści, w których słowo "wspominać" nabiera zupełnie nowego wymiaru. I tak, naprawdę warto je przeczytać, jeśli kocha się wybitną literaturę i chce się nadrobić powieściowe klasyki.

Ale czy ktoś poza literaturoznawcami dzisiaj czyta dzieła życia Marcela Prousta, których fragmenty (a dokładnie "W stronę Swanna") po raz pierwszy ukazały się we francuskiej prasie w 1911 roku? Znacie odpowiedź na to pytanie. To bardziej lektura dla znawców, mimo to lubimy udawać, że wiemy, o co chodzi. Bo była tam jakaś magdalenka, prawda?

7. "Don Kichot" Miguel de Cervantes

Jeśli wszyscy wiemy, że Don Kichot lubił walczyć z wiatrakami, to po co mamy czytać powieść Miguela de Cervantesa, która liczy ponad 1000 stron? Czytanie bardzo grubej, hiszpańskiej książki z XVII wieku dzisiaj wydaje się już nieco ekscentryczne i bardzo elitarne. Jeśli nie jesteście literackimi ekspertami, wystarczy wam... streszczenie. Ale jeśli jednak dacie radę z całością, zresztą naprawdę świetną, to czapki z głów!

8. "Szatańskie wersety" Salman Rushdi

Mahomet, Salman Rushdie i kontrowersje. Na tym zatrzymuje się większość z nas, jeśli chodzi o "Szatańskie wersety", powieść z 1988 roku autorstwa Brytyjczyka indyjskiego pochodzenia, która była inspirowana życiem wspomnianego proroka.

Zresztą kontrowersje to mało powiedziane, bo wielu muzułmanów uznało, że książka jest bluźniercza, a najwyższy przywódca Iranu Ruhollah Chomejni w 1989 roku nałożył nawet na Rushdiego fatwę skazującą go na śmierć. Skutki były tragiczne. Dwa lata później japoński tłumacz powieści Hitoshi Igarashi zginął w wyniku ataku, a w 2022 roku Rushdie, na którego przez lata "polowało" wielu, został ciężko raniony przez nożownika w USA.

To wie większość z nas, ale czy przeczytaliśmy samą powieść? Śmiemy twierdzić, że pewnie nie, chociaż wielu ją kupiło (i słusznie doceniło). Pewnie ładna wygląda na półce i możemy szpanować na randce z Tindera, gdy trafimy na mola książkowego.

9. "Wojna i pokój" Lew Tołstoj

"Wojna i pokój" to monumentalna powieść z takich, które naprawdę chce się przeczytać. Jak "Annę Kareninę", "Trylogię" Sienkiewicza czy "Braci Karamazow". Owszem, ta rosyjska epopeja narodowa Lwa Tołstoja od wydania w latach 1863–1869 przez lata czytana była przez wielu, ale dzisiaj mało kto sięga raczej po nią w wakacje, chociaż znajdą się tacy, którzy lubią fotografować się z tą cegłą na leżaku.

Cegłą, bo "Wojna i pokój" ma blisko 1500 stron. To naprawdę epicka opowieść, ale po co ją czytać (niestety, bo czytać zawsze warto!), skoro doczekała się niezliczonych ekranizacji. Znamy losy Nataszy Rostowej i księcia Andrzeja Bołkońskiego i to nam wystarczy. Nie musimy udawać, że czytaliśmy.

10. "Rok 1984" George Orwell

Kontrowersyjna pozycja, bo jak to, nie czytaliście Orwella?! No właśnie, wielu wcale nie czytało, ale nikt nie powie tego na głośno, bo wstyd. A przynajmniej utarło się, że wstyd, bo wybitna powieść, wciąż aktualna i tak dalej, i tak dalej.

Owszem, "Rok 1984" George'a Orwella (napisany w 1949 roku, dlatego książka była wówczas futurystyczna) jest ważny i wciąż uniwersalny, ale wielu dziś już jej nie czyta, bo... W sumie nie wiadomo dlaczego. Wielu z nam wystarczy informacja, że to dystopia, a system jest zły, ale ciiiii... Nikt nie musi o tym wiedzieć.