Julia Przyłębska była pewna, że zbierze w środę pełny 11-osobowy skład Trybunału Konstytucyjnego i triumfalnie wejdzie z nimi na salę obrad – twierdzi w rozmowie z Onetem źródło z TK. Konieczność ponownego przesunięcia zaplanowanych rozpraw miała wprawić szefową TK we wściekłość.
Reklama.
Reklama.
Odwołane rozprawy TK
W środę Julia Przyłębska po raz kolejny musiała odwołać rozprawy w Trybunale Konstytucyjnym. Do orzeczeń potrzebny jest bowiem pełny skład Trybunału Konstytucyjnego, czyli minimum 11 z 15 sędziów – co od wielu miesięcy uniemożliwia trwający konflikt o kadencję Przyłębskiej jako prezesa TK.
Na wokandzie TK znajdowały się w środę dwie rozprawy. Jedna dotyczyła sporu kompetencyjnego pomiędzy prezydentem i Sądem Najwyższym – chodzi o wydarzenia z 2015 roku, kiedy prezydent Andrzej Duda ułaskawił ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego, wiceministra Macieja Wąsika i inne osoby z byłego kierownictwa CBA, którzy skazani byli nieprawomocnym wyrokiem.
Druga z kolei dotyczyła ustawy o Sądzie Najwyższym, a do Trybunału skierował ją w lutym tego roku prezydent. Obie rozprawy zostały jednak przesunięte: pierwsza na piątek 2 czerwca, zaś druga – na koniec miesiąca.
Odwołanie rozpraw "wkurzyło" Przyłębską
O kulisach środowych wydarzeń pisze dzisiaj portal Onet. Jak się okazuje, konieczność odwołania rozpraw mocno zirytowała Julię Przyłębską.
– Julia była pewna, że będzie miała pełny, 11-osobowy skład na sprawę Kamińskiego, na środę, na 10 rano – zdradza Onetowi źródło w TK. – Była pewna, że triumfalnie wyjdzie na salę obrad w 11-osobowym składzie. A tu nagle okazało się, że jeden z sędziów – tych wobec niej lojalnych – z przyczyn osobistych musiał opuścić rozprawę, nie stawił się na niej. I ona, czyli Julia, była mocno wkurzona – opowiada.
– Wściekłość Julii pogłębił jeszcze fakt, że nie miała żadnych szans, żeby zebrać pełny skład na zaplanowaną na godz. 12 rozprawę dotyczącą nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Przeciwko tej ustawie jest tak kierownictwo SN, jak Krajowa Rada Sądownictwa, i wreszcie, sam prezydent, który złożył w tej sprawie wniosek do trybunału. Tyle że Julia gra nie w drużynie prezydenta, a głównie premiera Mateusza Morawieckiego. To oczywiste – dodaje źródło Onetu.
Paraliż w Trybunale Konstytucyjnym. Naciski na sędziów
Aż sześciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie uznaje Julii Przyłębskiej jako prezeski instytucji. To Wojciech Sych, Jakub Stelina, Andrzej Zielonacki, Zbigniew Jędrzejewski, Bogdan Święczkowski, a także sam wiceprezes TK Mariusz Muszyński.
Muszyński w ostatnich dniach ujawnił na swoim blogu, w jaki sposób rządzący próbują wymusić na prawnikach przystąpienie do orzekania. Jak przyznał, doszły do niego dwa zaskakujące formy apeli.
"Jako pierwsza zaapelowała do mnie TVP Info w postaci pytań w ramach informacji publicznej" – napisał. Jak dodał, pracownicy stacji pytali, czy jego żona prokuratorka "przypadkiem nie podlega ministrowi sprawiedliwości".
"Ktoś się obudził i pyta, dlaczego w moim życiorysie na stronie Trybunału nie ma informacji o pracy w Wywiadzie, ktoś inny troszczy się, czy aby nie jestem z tego powodu szantażowany? (tu się wzruszyłem troską)" – dodał.
Warto wyjaśnić, że z ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, że Muszyński po studiach prawniczych trafił do Służby Ochrony Państwa. W latach 90. przeszedł szkolenie w Kiejkutach, a później pracował pod przykrywką w Berlinie.