To nie będzie felieton o tym, że TVP przekroczyła wszelkie granice, gdy razem z PiS kłamała o marszu 4 czerwca jeszcze zanim przeszedł ulicami Warszawy. Nie będzie oburzenia iście rosyjską propagandą w rzekomo polskiej telewizji. Bajki pracowników stacji o tym, że ludzi było mało, a tak naprawdę szli na spacer po watę cukrową, po ośmiu latach już nie dziwią. Powinny jednak być ostrzeżeniem dla wszystkich wyborczyń i wyborców. Spodziewajcie się brutalnego ataku na Wasze emocje. I – jak Indiana Jones – wybierajcie mądrze, komu ufacie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tak, atak TVP na rozum i emocje trwa już od końca 2015 roku. To prawda, ale nadciąga shitstorm o niespotykanej dotąd skali. Przewiduję, choć bardzo chciałabym się mylić, że codzienna podłość rządowej TVP była zaledwie igraszką w porównaniu z tym, co nastąpi przed jesiennymi wyborami. Ci ludzie – zarówno politycy PiS, jak i pracownicy rządowej telewizji, bo te zbiory mają solidną część wspólną – mogą stracić wszystko, więc są gotowi na wszystko, by w dzień wyborów zwolennicy innych partii niż PiS zostali w domu.
Setki tysięcy ludzi maszerują do zoo
"Awaria" wozów transmisyjnych TVP podczas wielkiego marszu opozycji (sprzęt poprzednio "psuł się" także podczas masowego Strajku Kobiet), wyzywanie uczestników od "dziwek", "alfonsów" i "pajaców" (to słowa delikatnych jak płatki śniegu polityków PiS, prowadzących kampanię wyborczą na krematoriach), odmawianie Polkom i Polakom polskości, bo na nich nie głosują, czy wreszcie opowieści dziwnej treści o wacie cukrowej – to wszystko dowód paniki, jaka zapanowała w szeregach funkcjonariuszy TVPiS.
A dezinformacja plus desperacja to przepis na ładunek, który może wysadzić scenę polityczną, raniąc odłamkami nas wszystkich.
TVPiS chwyci się każdego kłamstwa, by się utrzymać przy korycie
Nie mogę podkreślić tego zbyt mocno: TVPiS jest gotowa na WSZYSTKO. Co mam na myśli, mówiąc "wszystko"?
Na przykład na współudział w przestępczej operacji służb, by sfabrykować zarzuty, które będą miały skompromitować pierwszoplanowych polityków opozycji. Wystarczy podrzucić coś komuś na telefon nielegalnym Pegasusem (kupionym swego czasu przez Zjednoczoną Prawicę) lub innym oprogramowaniem tego typu. Jak mówią Amerykanie, sky is the limit, z tym zastrzeżeniem, że w tym przypadku podróż przebiega w odwrotnym kierunku, bo do wnętrza Ziemi.
Wyborcy opozycji powinni spodziewać się tego, że pewnego dnia, ale oczywiście z dogodnym wyprzedzeniem przed wyborami, opinią publiczną wstrząśnie "informacja", że mąż, żona, brat lub siostra prominentnego opozycjonisty zrobili, lub powiedzieli coś wyjątkowo brzydkiego czy wulgarnego (choć niekoniecznie niezgodnego z prawem).
Warto być przygotowanym również na to, że funkcjonariusze na usługach partii pokażą wykradzione komuś ze smartfona selfiki czy wiadomości, albo brać pod uwagę, że o szóstej rano TVPiS będzie na posterunku z kamerami, gdy mundurowi działający na zlecenie rządzących wyciągną kogoś z łóżka w samej bieliźnie pod dowolnym pretekstem. Przykłady można mnożyć.
A potem telewizja rządowa będzie to wałkować 24/7, by zniesmaczyć i zdemobilizować wyborców opozycji. Bo ich da się zniesmaczyć. Niektórych do tego stopnia, że są gotowi zapomnieć o ostatnich ośmiu latach polityki PiS, jeżeli ktoś zareaguje na nią brzydkim słowem (ta grupa właśnie zaczęła topnieć, ale nadal istnieje).
TVPiS gra na demobilizację wyborców
PiS ma swój wyborczy sufit, co znaczy, że jego możliwość przyciągania nowych zwolenników jest znikoma. Celem – niezależnie od metod, jakich ostatecznie użyją działacze TVPiS – jest zmniejszenie liczby głosów oddanych na konkurencję. Wtedy mogą wygrać. To dlatego umysły i emocje tych, którzy nie popierają obecnej władzy, są dla nich tak cennym łupem.
Ostatnie opowieści dziwnej treści o tym, że kilkaset tysięcy ludzi jednocześnie wybrało się na spacer z placu na Rozdrożu do ogrodu zoologicznego, który mieści się kilometry dalej, w zupełnie innej dzielnicy Warszawy, podobnie jak kłamstwa polityków PiS o tym, że protestujący Polacy nie znają słów hymnu, są nie tylko śmieszne, ale i złowrogie.
Znajdują też obrońców na politycznym Twitterze – bo istnieją zwolennicy PiS, którzy dobrze wiedzą, jak żenujące jest to kłamstwo, ale są jednocześnie przekonani, że cel uświęca środki, więc do swoich odpowiedników z TVPiS nie krzyczą "przestańcie", ale "jeszcze, bardziej, więcej!".
TVP nie można ufać nawet w sprawie pogody
Wniosek jest smutny, ale prosty. TVPiS nie można ufać w niczym: ani w twierdzenie, że jest słoneczna pogoda, ani w podawany przez pisowskie media dzień tygodnia, ani w jakikolwiek inny, choćby najbardziej błahy komunikat.
Nie znaczy to oczywiście, że TVP kłamie zawsze i w każdej sprawie. W końcu nawet zepsuty zegar dwa razy na dobę pokazuje poprawną godzinę. Jednak zawsze – ZAWSZE – trzeba sprawdzić fakty w pozarządowych mediach.
Podobna zasada dotyczy zresztą także innych instytucji podporządkowanych partii rządzącej, które albo powielają pisowską propagandę, albo bronią się rękami i nogami, by nie powiedzieć prawdy burzącej jej założenia, gdy dziennikarki i dziennikarze zadają pytania niewygodne dla obozu władzy.
Prawo do informacji publicznej to żart w państwie, które zostało zaprzężone do zaspokajania narracyjnych potrzeb Kaczyńskiego. Wolne media od lat muszą walczyć o skrawki informacji, które w demokratycznych państwach należą się społeczeństwu jak psu miska. Ja nadal czekam na odpowiedź na pytania, które zadałam Ministerstwu Obrony Narodowej za pośrednictwem jego byłego rzecznika, Bartłomieja Misiewicza. Gdyby każda niepisowska redakcja szła do sądu z każdym przypadkiem zatajania informacji publicznych przez instytucje państwowe, to nie byłoby czasu na pisanie.
Żyjemy w czasach, gdy karmione naszymi miliardami złotych pisowskie media, zwane kiedyś publicznymi, kłamią w żywe oczy w tak oczywistych kwestiach, jak tłumność marszu 4 czerwca czy powody, dla których ludzie przyjechali zaprotestować w stolicy. Do wyborów zostały cztery miesiące. Zapnijcie pasy i zachowajcie spokój. Nie dajcie się okłamać.