Natalia Hatalska, jedna z najbardziej znanych postaci polskiego internetu i blogosfery, właśnie opuściła Blipa. Nie wiesz co to? No właśnie – niegdyś popularny serwis społecznościowy teraz odchodzi w niepamięć. Podobnie jak wiele innych przed nim. Pytanie tylko – co wpływa na fakt, że jedne serwisy pozostają popularne, a inne popadają w internetowy niebyt?
Blip to nie wyjątek. Niedawno definitywnie zamknięto serwis grono.net, który wraz z przyjściem Facebooka do Polski gwałtownie zaczął tracić aktywnych użytkowników. Pino.pl z kolei miał być rewolucyjnym medium dla młodych ludzi, tymczasem dwa miesiące temu syndyk szukał chętnych na kupno Pino, które okazało się niewypałem.
Przykłady z Polski i świata można by mnożyć, bo serwisów społecznościowych powstaje multum. I o ile część z nich nawet odnosi sukcesy, to tylko nieliczne, jak Facebook czy Twitter, potrafią utrzymać swoją popularność.
Pino, Nasza-klasa, Grono
Najlepszym przykładem na to są wspomniane polskie serwisy: Pino.pl, Grono.net i Nasza-klasa. Ten pierwszy miał być portalem społecznościowym "nowej generacji", w pełni tworzonym przez użytkowników. Do tego oferował dostęp przez jedno konto do wielu różnych usług poprzez inne witryny tej samej firmy. Brzmi rewelacyjnie? Cóż,
tak też myślało 1,5 miliona realnych użytkowników, którzy – według właściciela – miesięcznie odwiedza Pino. Nie uchroniło to serwisu od porażki.
Grono.net z kolei było bardzo popularne, dopóki nie nadeszła era Facebooka. Powód? Grono oferowało za mało funkcji w stosunku do FB, miało mniej bajerów. No i było już stare, a Facebook pachniał nowością. Twórcy Grona za późno dostrzegli, że są w tyle i w efekcie strona wyparowała z internetu.
Być może to lepszy los, niż ten, który spotkał Naszą-klasę. Kiedyś jedna z najpopularniejszych stron w Polsce, zrzeszająca babcie, dziadków, wnuczków, wujków, kolegów i panią Basię, wychowawczynię trzeciej C. Dzisiaj to synonim obciachu i powolnego upadku, którego wyrazem było wypadnięcie NK z pierwszej dziesiątki najpopularniejszych witryn polskiej sieci. Nasz bloger Damian Muszyński pisał wtedy, iż wątpi, by za taki spadek odpowiadały Facebook czy Twitter. Była to raczej kwestia tego, że Nasza-Klasa rozwijała się w niewłaściwą stronę.
Zapomniany Blip
Dzisiaj podobny los spotyka Blipa. Oczywiście, można powiedzieć, że wyjście z niego Natalii Hatalskiej to żaden wyznacznik. A jednak – nie da się ukryć, że jest to pewna cezura popularności. Co powoduje, że kolejny serwis społecznościowy powoli odchodzi w niebyt? – Każdy portal musi mieć kilka koni pociągowych, które będą go posuwać do przodu, promować. Dla Instagramu na przykład ważny był moment dołączenia do niego Justina Biebera. Ważna tutaj jest też rola marketingowców – wyjaśnia w rozmowie z naTemat Michał Sadowski z firmy Brand24.pl.
– Blip w żaden sposób nie jest rozwijany, społeczność tam wymarła. Ludzie synchronizują sobie tamto konto z innymi, na przykład z Twitterem, i wciąż przesyłają
na niego informacje, ale nie wchodzą w interakcje. Marketing tego serwisu też przestał się rozwijać. A pamiętam jak Blip był swoistym ekosystemem, wokół którego powstawały np. różne narzędzia – wspomina Sadowski.
MySpace leci w dół
Czyli: potencjał w Blipie był, ale został zmarnowany, tak jak w opisanych wcześniej przypadkach. A to choroba nie tylko polskich mediów społecznościowych. Podobny los spotkał bowiem MySpace. Niegdyś – niebywale popularny, dzisiaj – raczej relikt przeszłości.
Co prawda, w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy MySpace przeżył swój renesans – zainwestował w niego Justin Timberlake, promował swoim nazwiskiem, a sam serwis kompletnie odświeżono – ale stało się to zbyt późno. – Ostatnia renowacja była pozytywnie oceniona przez branżę, ale nie zauważyłem, by ludzie tam powracali. Gdyby właściciele MySpace chcieli zrobić naprawdę nowe rozdanie, musieliby zmienić wszystko włącznie z nazwą – ocenia Michał Sadowski z brand24.pl.
– W branży i poza nią MySpace stał się taką drugą ligą i trudno to teraz odkręcić – mówi nam Sadowski i zaznacza, że nawet Justin Timberlake tutaj nie pomoże. – Dodatkowo, ich użytkownicy mogli pójść na last.fm lub inne serwisy, które są trendy i cool. MySpace swój czas bycia trendy i cool przegapił – podsumowuje nasz rozmówca.
Bądź fajny albo zgiń
"Trendy" i "cool" to niestety słowa klucze. Nie chodzi bynajmniej o to, żeby uczynić serwis modnym wśród użytkowników. Cała sztuka polega na tym, by tę modę utrzymać, by użytkownicy cały czas czuli, że ich medium jest nowoczesne, fajne, idzie z duchem
czasu. Nasza-klasa, Grono, Blip nie oferowały zmian, nie rozwijały się wraz z resztą internetu. Zastąpiły je Facebook i Twitter, które cały czas dbają o to, by być cool, trendy i podtrzymywać zainteresowanie użytkowników.
– Facebook dodaje timeline'y i inne rzeczy, cały czas coś poprawia. Może się wydawać, że to są mało istotne rzeczy, ale to właśnie takie "pierdółki" sprawiają, że użytkownicy wciąż uważają ten serwis za cool – ocenia Michał Sadowski.
Z drugiej jednak strony, patrząc szczególnie na MySpace i Naszą-klasę, można odnieść wrażenie, że moment, w którym coś staje się masowe, jest też momentem przestania bycia cool. Ex-użytkownicy NK w wielu komentarzach podkreślali, że odeszli z tamtego serwisu, bo zalali go gimnazjaliści. – Na pewno jest w tym dużo prawdy, choć wiele przykładów, jak na przykład Google, temu przeczy – przyznaje Sadowski. Google+ bowiem jest portalem – jak wszystko, co robi Google – masowym, chociaż nadal mniej popularnym niż Facebook. Warto jednak podkreślić, że Google+ powstało w oparciu o już istniejącą, globalną i tak naprawdę jedyną wyszukiwarkę oraz bardzo popularnego gmaila. Trudno więc porównywać G+ do "zwykłych" serwisów społecznościowych, które powstają od zera. Wyjątkiem jest tu oczywiście Facebook, który potrafi być masowy i cool jednocześnie, ale jednak też kiedyś będzie miał swój zmierzch.
Kiedy zabraknie Facebooka
Oczywiście FB nie zniknie z miesiąca na miesiąc, choć coraz więcej osób zmęczonych jest treściami, które zalewają ten serwis. Wyraz takiemu zmęczeniu dał w ostatnich dniach Kuba Wojewódzki, który usunął swój fanpejdż z ponad milionem lajków. Jak wyjaśniał, miał już dość "świrów, maniaków i brudu".
A kto zastąpi popularny niebieski serwis, gdy ten już przestanie być cool i trendy? Nie będzie to, jak mogłoby się wydawać, żaden globalny gigant typu Google+. Głównie dlatego, że zainteresowanie tak ogromnej grupy użytkowników jakimś serwisem "z
niczego" jest po prostu bardzo trudne. – Dużo łatwiej zrobić serwis specjalistyczny. Także dużo łatwiej jest zarobić na serwisie, który ma konkretną grupę docelową – stwierdza Michał Sadowski. I przyznaje, że oczywiście można zrobić przełom na miarę Facebooka, ale jest to wyjątkowo trudne – właśnie ze względu na problemy z dotarciem do tak ogromnej grupy ludzi.
Tezę tę potwierdza sam Facebook, który – choć dziś mówimy o nim "globalny" – to przecież też powstał jako lokalna, mała społeczność studencka, na konkretnej uczelni. – Dlatego też sądzę, że kolejny Facebook nie będzie wcale wielkim serwisem aspirującym do zostania nowym Facebookiem, ale raczej małym serwisem społecznościowym, stopniowo, po cichu zdobywającym popularność – podsumowuje Michał Sadowski.
Jak wchodzę na swój profil na dawnej Naszej-Klasie to moje oczy są gwałcone feerią pstrokatych, tandetnych barw i komunikatów. Serwis Zuckerberga jest za to przystępny, intuicyjny i właśnie nienachalny. Myślę po prostu, że większość osób, które miały konto na NK postanowiło przesiąść się na "dojrzalszego" Facebooka. I tyle... CZYTAJ WIĘCEJ
Natalia Hatalska
Robię porządki w swoich profilach w SM. Usunęłam właśnie konto na blipie (z nieukrywanym żalem). Od dziś z mikroblogów jestem tylko na Twitterze. CZYTAJ WIĘCEJ