Mija pół roku, a więc już czas! Wybraliśmy osiem najlepszych filmów 2023 roku (do tej pory)
Dział Kultura naTemat
27 czerwca 2023, 21:01·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 czerwca 2023, 21:01
Zbliża się lipiec, a to oznacza, że minęło już pół roku 2023. To dobry moment, aby wybrać najlepsze filmy roku. Wróć: półrocza. Redakcja naTemat wybrała osiem zagranicznych tytułów, które dotąd zachwyciły nas najbardziej. Powiemy jedno: jest... różnorodnie.
Reklama.
Reklama.
Osiem najlepszych filmów 2023 roku (do tej pory) według Działu Kultura naTemat
Zanim do kin uderzą "Barbie" i "Oppenheimer", czworo redaktorów kulturalnych naTemat wybrało po dwa najlepsze filmy pierwszego półrocza 2023 roku (warunkiem była polska premiera w tym roku). Rezultat? Osiem zagranicznych tytułów (polskie ocenimy oddzielnie), które zrobiło na nas największe wrażenia w ostatnich sześciu miesiącach.
"John Wick 4"to kolejna odsłona serii o byłym mordercy na zlecenie o pseudonimie Baba Yaga, który chce skończyć z zabójczym interesem, ale ten niestety nie chce wypuścić go ze swoich macek. Jeśli w przypadku większości serii akcji każda kolejna część jest gorsza od poprzedniej, to nie tym razem.
Czwarty film z Keanu Reevesem w ikonicznej już roli rozwija uniwersum płatnych morderców, a także prezentuje jeszcze bardziej spektakularne sceny akcji z zapierającymi dech w piersiach choreografią i scenografią. Fabuła? No cóż, raczej nie zawróci wam w głowie, ale pod względem wizualnym "John Wick 4" to niezapomniane doświadczenie filmowe.
2. Tár
Bartosz Godziński
Wszyscy wiemy, że Cate Blanchett wielką aktorką jest, ale tutaj zdobywczyni dwóch Oscarów przeszła samą siebie. Jest w stanie nas zahipnotyzować, zrazić, zafascynować i wywołać współczucie. "Tár" ogląda się przede wszystkim dla jej genialnej kreacji – wybitnej dyrygentki, która wspięła się na sam szczyt, by z niego upaść w wyniku pewnych mało chwalebnych czynów, które wychodzą na jaw.
Film porusza wiele ważkich współczesnych tematów, jak m.in. cancel culture i nie jest niestety tak ekscytującym thrillerem o popadaniu w szaleństwo, jak sugerował zwiastun. Dwie i pół godziny mija jednak stosunkowo szybko właśnie przez koncertowy występ Blanchett.
MCU ostatnio cienko przędło. "Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu" była niezła, ale nic nie wzbudziło emocji na miarę ostatnich "Avengersów" czy starcia Kapitana Ameryki z Iron Manem. Do tego dostaliśmy "Ant-Mana i Osę: Kwantomanię", iście fatalne widowisko. Na szczęście James Gunn nas nie zawiódł i ostatni "Strażnicy Galatyki" byli strzałem w dziesiątkę.
"Strażnicy Galaktyki: Volume 3"przypomnieli, dlaczego są jednym z najlepszych tytułów Marvela: bohaterowie są rozkosznie popaprani, mają świetną chemię, a humor balansuje na granicy niepoprawnego. Trzecia część zaserwowała wszystkie te elementy, ale zaskoczyła również powagą i ilością wzruszeń. Ba, wręcz łez.
Gunn za bardzo jechał na emocjach? Być może, ale mimo tragicznych wątków (zwierzątka!) "Strażnicy Galaktyki 3" wciąż byli świetną rozrywką ze świetną finałową sceną przy akompaniamencie Florence and the Machine. Aż szkoda, że to już koniec. Pozostaje trzymać kciuki, że Marvel pozostanie przy filmach o niezłym poziomie.
Debiutancki film Charlotte Wells "Aftersun"to opowieść o rodzicielstwie, ale z perspektywy dziecka. Reżyserka zabiera nas w podróż po bolesnych wspomnieniach z wakacji, które nawiedzają główną bohaterkę Sophie niczym duchy. Jako dorosła kobieta próbuje zrozumieć bolączki swojego ojca.
Paul Mescal ("Normalni ludzie") nie bez powodu został nominowany do Oscara za rolę w tym dramacie. Jako ojciec Sophie jest hipnotyzujący i choć gra oszczędnie, to każdym gestem łamie widzowi serce. Zwłaszcza w scenie kulminacyjnej, po której nie jestem już w stanie normalnie słuchać piosenki "Under Pressure" Davida Bowiego i zespołu Queen.
"Duchy Inisherin" to mały-wielki film opowiadający o pewnej przyjaźni, która niespodziewanie została zerwana przez jedną ze stron, z czym ta druga nie jest w stanie się pogodzić. W dramacie Martina McDonagha ("Trzy billboardy za Ebbing, Missouri") poukrywanych jest jednak znacznie więcej sensów, co czyni go niezwykle uniwersalnym.
Film został haniebnie ograbiony i pomimo dziewięciu nominacji nie dostał żadnego Oscara, choć na szczęście został doceniony trzema Złotymi Globami – w tym jednym dla Colina Farrella, który w filmie irlandzkiego reżysera stworzył wyjątkowo subtelną i wyważoną kreację.
Miał być niewypałem, a okazał się najlepszym filmem fantasy od czasów trylogii "Władca pierścieni". "Dungeons & Dragons: Złodziejski honor" to nie tyle ekranizacja kultowej gry RPG, ile sesji rozgrywanej w tym systemie. Wraz ze wszystkimi jej aspektami: od kompletowania drużyny, przez zbrojenie się w artefakty, po opracowywanie i realizację planu na przejście "main questa". To też jajcarski, fajnie zagrany i porządnie zrealizowany film przygodowy, których już się nie robi (bo bez udziału superbohaterów). Nie tylko dla nerdów!
"Tori i Lokita" to kolejny w tym zestawieniu mały-wielki film. Belgijsko-francuski dramat to następne filmowe dziecko w dorobku społecznie zaangażowanych braci Dardenne, ciętych obserwatorów współczesności. Za "Tori i Lokitę" (w których doskonale grają młodzi aktorzy: Pablo Schils i Mbundu Joely) dostali zresztą nagrodę specjalną na Festiwalu Filmowym w Cannes.
To historia dwojga nastoletnich afrykańskich imigrantów w Belgii: Tori i Lokicie, którzy podają się za rodzeństwo. Oboje chcą rozpocząć nowe życie, ale kiedy 16-latka nie dostaje pozwolenia na pobyt, sprawa mocno się komplikuje.
Ten znakomity film braci Dardenne ogląda się z mocno bijącym sercem i gulą w gardle. Obgryzłam wszystkie paznokcie, a po seansie długo nie mogłam się pozbierać. Co jest w nim najgorsze? To że jest do bólu realistyczny, a niejeden imigrant w Europie przeżył podobne koszmarne doświadczenia.
"Spider-Man: Poprzez multiwersum" miał przed sobą nie lada wyzwanie, ponieważ poprzednia część przygód o Milesie Moralesie zdobyła Oscara w kategorii najlepsza animacja. Kontynuacja dorównuje jakością swojej poprzedniczce, choć co poniektórzy widzowie mogą czuć się po jej seansie nieco przytłoczeni nadmiarem akcji i wizualnych doznań.
Druga odsłona "Spiderverse" zachwyca ścieżką dźwiękową, która wywołuje gęsią skórkę, artystyczną różnorodnością (każdy wariant Spider-Mana narysowano w odmiennym stylu) i bogatą narracją – żadna nowa postać nie jest jednowymiarowa. Film trzyma w napięciu do ostatniej sekundy.