Stanley Tucci, którego widzowie z pewnością kojarzą z roli w filmie "Diabeł ubiera się u Prady", udzielił niedawno wywiadu BBC Radio 4. Na antenie zdradził, co myśli o hetero mężczyznach wcielających się na ekranie w role gejów. Jak sam podkreślił, na tym polega właśnie aktorstwo.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Stanley Tucci był ostatnio gościem na antenie BBC Radio 4. W programie "Desert Island Discs" zabrał głos w sprawie dyskusji na temat tego, czy heteroseksualni aktorzy powinni grać postaci homoseksualne. Amerykański gwiazdor ma na swoim koncie role, w których wcielał się w gejów - m.in. w komedii "Diabeł ubiera się u Prady" z Meryl Streep ("Wybór Zofii") i dramacie "Supernova" z Colinem Firthem ("Dziennik Bridget Jones"). Za obie kreacje był chwalony wśród krytyków.
Zdaniem Tucciego aktorstwo polega na graniu różnych ludzi. – "Zawsze mi schlebia, gdy geje podchodzą do mnie i zaczynają rozmawiać ze mną o "Diabeł ubiera się u Prady" i "Supernovie". Mówią: "To było coś pięknego" – wspominał w wywiadzie z radiem.
Jak sam zauważył, wielu aktorów nie odgrywa swoich ról z należytym szacunkiem. – Często nie robi się tego we właściwy sposób – podkreślił.
– Aktor to aktor. Powinien grać różnych ludzi. O to właśnie chodzi – dodał Stanley Tucci, który od 2012 roku jest mężem Felicity Blunt (siostry brytyjskiej aktorki Emily Blunt).
Dyskusja o obsadzaniu hetero aktorów w rolach osób LGBTQ+
Przypomnijmy, że zdania na ten temat są podzielone. Scenarzysta Russell T Davies ("Bo to grzech" i "Doktor Who"), który otwarcie mówi o swojej orientacji seksualnej, porównał obsadzanie hetero mężczyzn w rolach gejów do rasistowskiego "blackface'a".
– To nie jest z mojej strony woke, ale czuję, że jeśli kogoś obsadzam, to obsadzam go w roli kochanka, wroga, kogoś pod wpływem narkotyków, kryminalisty lub świętego. Oni nie są tam po to, by grać gejów. (...) Nie dałbyś roli komuś pełnosprawnemu, a później posadził go na wózku inwalidzkim. Nie pomalowałbyś kogoś na czarno – stwierdził Davies w rozmowie z Radio Times.
W ostatnich latach kontrowersyjne okazały się role m.in. Ramiego Malka w "Bohemian Rhapsody" (zagrał Freddiego Mercury'ego z zespołu Queen), Tarona Egertona w "Rocketmanie" (wcielił się w sir Eltona Johna) oraz Jamesa Cordena w musicalu "The Prom" Netfliksa.
Ben Whishaw, gwiazdor "Pachnidła" i odtwórca Q w serii filmów o Jamesie Bondzie z Danielem Craigem, oznajmił w zeszłorocznym wywiadzie z "The Guardian", że jest krytyczny wobec występów, które "z jego subiektywnego doświadczenia nie są autentyczne". – Mógłbym pomyśleć: "Nie, nie wierzę ci". I nawet tak drobne zawahanie lub niedokładność powstrzymają mnie przed dalszym angażowaniem się w historię – ocenił, dodając, że popiera, by w tej dyskusji każdy słuchał siebie nawzajem.
Neil Patrick Harris, który w serialu "Jak poznałem waszą matkę" odegrał kobieciarza Barneya Stinsona, wyznał, że "jest coś naprawdę seksownego w heteroseksualnych aktorach grających gejów". – Chodzi o zdenerwowanie wynikające z nowości tego doświadczenia. Jako aktor chcesz mieć nadzieję, że możesz być widoczną opcją do wszelkiego rodzaju ról – skwitował na łamach "The Times".