Tyle dobra w pół roku! Wybraliśmy dziewięć absolutnie najlepszych seriali 2023 (do tej pory)
Dział Kultura naTemat
02 lipca 2023, 16:26·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 lipca 2023, 16:26
Były filmy, czas na seriale. Czworo redaktorów Działu Kultura naTemat tym razem wybrało dziewięć najlepszych seriali półrocza. Łatwo wcale nie było, bo w sześć miesięcy zaroiło się od znakomitych tytułów. Aż strach pomyśleć, co czeka nas w drugiej połowie 2023 roku...
Reklama.
Reklama.
Najlepsze seriale 2023 po pierwszym półroczu. 9 świetnych tytułów
Jakie były najlepsze seriale 2023 roku po pierwszych sześciu miesiącach? Każdy z nas wybrał po dwa tytuły, a dziewiąty, ostatni, to wybór całego Działu Kultura. Warunek? Serial (lub jego kolejny sezon) musiał mieć premierę w tym roku. Skoncentrowaliśmy się w tym tekście tylko na tytułach zagranicznych. Zgadzacie się z naszymi wyborami?
Kolejność przypadkowa.
1. Królowa Charlotta (Netflix)
Ola Gersz
Nikt się tego nie spodziewał, ale spin-off hitowych "Bridgertonów"... okazał się lepszy niż oryginał. Historia o królowej Charlotte, królu Jerzym III oraz ich młodości może na papierze nie brzmiała jak murowany przebój, ale na ekranie zadziała się magia: głównie dzięki fenomenalnym aktorom z Indią Amarteifio, Coreyem Mylchreestem i Goldą Rosheuvel na czele.
"Królowa Charlotta" to znowu historia miłosna, ale tym razem bez tęczy, jednorożców i soft porno. To nie jest opowieść o dążeniu bohaterów do "i żyli długo i szczęśliwie", ale o młodych małżonkach, którzy próbują się zgrać i nauczyć się ze sobą żyć, mimo że góruje nad nimi cień choroby Jerzego. To epicki romans, ale realistyczny i z niewiarygodną chemią – a dzięki temu poruszający do głębi.
Dodajmy do tego świetne wątki poboczne (Brimsley i Reynolds!), topowe kostiumy i scenografię oraz czar showrunnerki Shondy Rhimes, a dostaniemy jeden z najlepszych seriali roku. Palce lizać!
"Rój" to nieszczególnie głośny w Polsce serial Amazon Prime Video, a szkoda. Ta perełka od Donalda Glovera, czyli twórcy słynnej "Atlanty" oraz rapera występującego pod pseudonimem Childish Gambino (znanego chociażby z kontrowersyjnego kawałka "This is America").
Jego najnowsza produkcja inspirowana jest częściowo prawdziwymi wydarzeniami. Idolka, na punkcie której główna bohaterka ma obsesję, jest wzorowana na Beyoncé, ale jest tak odjechana, że aż trudno uwierzyć. To z pewnością będzie jeden z najlepszych seriali tego roku, ale obawiam się, że powinni po niego sięgnąć jedynie odważni.
Serial "Silos" platformy Apple TV+ warto obejrzeć z wielu powodów. Jednym z nich jest z pewnością pierwszorzędna obsada, w której znaleźli się m.in. Tim Robbins ("Skazany na Shawshank") oraz Rebecca Ferguson ("Diuna"). Ich kreacje są na najwyższym poziomie, a grani przez nich bohaterowie przybierają wielowymiarową postać dzięki złożonemu scenariuszowi Grahama Yosta ("Tajna broń").
"Silos" opowiada o dystopijnym społeczeństwie żyjącym w ogromnym (i tytułowym) silosie. Między mieszkańcami obiektu dochodzi do walki klas. Jedni chcą bronić panujących tam obostrzeń, a drudzy pragną odkryć, co znajduje się poza granicami ich "państwa".
Widziałem komentarze, że trzeci i finałowy sezon "Teda Lasso"nie wszystkim fanom przypadł do gustu. Moim zdaniem jest właśnie najlepszy. Każdy bohater dostał swoje 5 minut – a raczej więcej, bo odcinki specjalnie zostały wydłużone, by zamknąć wszystkie wątki – a zakończenie było nad wyraz satysfakcjonujące, słodko-gorzkie i po prostu najlepsze ze wszystkich (choć wzruszające momenty towarzyszyły nam przez cały sezon).
Szkoda, że to już koniec, ale niestety takie mamy czasy, że to nieraz cud, że serial nie jest kasowany po pierwszym sezonie. Ma to jednak swoje plusy, bo twórcy nie zdołali nas wymęczyć, ale dostaliśmy jeden z najprzyjemniejszych, najmądrzejszych i najbardziej wciągających seriali komediowych ostatnich lat.
Takie serialowe perełki na Netfliksie ostatnio zdarzają się rzadziej. Gigant streamingu udowodnił jednak "Awanturą", że wciąż jest w grze. Ta wyśmienita, szalona czarna komedia Lee Sung Jina od studia A24 (które samo w sobie jest marką) opowiada o dwóch kierowcach, którzy po pewnym frustrującym incydencie na drodze w Los Angeles zaczynają się na sobie mścić. Ich (małostkowa) kłótnia z czasem przybiera monumentalny obrót i niczym tornado demoluje wszystko wokół.
"Awantura" to jazda bez trzymanki, która pokazuje naszą prawdziwą twarz – na co dzień ukrywaną pod maską porządnych obywateli, wzorowych rodziców i posłusznych pracowników. Co się stanie, jeśli tę maskę zrzucimy, oddamy się emocjom i pójdziemy na całość? Chaos, ale serial Netfliksa z genialnymi Ali Wong i Stevenem Yeunem pokazuje, że może czasem warto się zbuntować...
Wszystko, co dobre, kiedyś musi się skończyć, dlatego z bólem serca oglądałam napisy końcowe ostatniego odcinka finałowego sezonu "Jeszcze nigdy…". Mindy Kaling ("Życie seksualne studentek", "Velma") udało się stworzyć autentycznych, wzbudzających ciepłe uczucia bohaterów i serial, którzy rzeczywiście przeznaczony jest dla nastolatków (co czasami trudno powiedzieć, np. o "Euforii").
Od innych popularnych produkcji różni go także to, że główna bohaterka serialu pochodzi z konserwatywnej indyjskiej rodziny, dzięki czemu widzowie mogą poznać odmienne od tych zachodnich konteksty kulturowe.
"The Last of Us" to najlepsza adaptacja gry, jaka dotąd powstała. Historia Joela (Pedro Pascal) i Ellie (Bella Ramsey), choć osadzona w postapokaliptycznym świecie spustoszonym przez pasożytniczego grzyba, ma bardzo współczesny wydźwięk i podejmuje się uniwersalnych tematów, na które rzuca zupełnie nowe światło.
Serial platformy Max udowadnia, że renesans telewizji nie skończył się na finale "Gry o tron". "The Last of Us" ma znakomite aktorstwo, chwytający za serce scenariusz i scenografię, dzięki której możemy lepiej zrozumieć perspektywę głównych bohaterów. Zombie są zaledwie tłem dla ludzkich bolączek.
"Stamtąd" to dla mnie serialowe odkrycie pierwszej połowy tego roku. Przegapiłem premierę pierwszego sezonu, ale załapałem się już na rozpoczęty drugi i wpadłem po uszy. Nie jest to produkcja idealna – ma w sobie za dużo niepotrzebnej telenoweli, paplaniny czy irytujących postaci, ale jest tak naprawdę pierwszym pełnoprawnym następcą "Zagubionych" (zresztą gra w nim też Harold Perrineau, a palce maczają przy nim twórcy "Lostów", czyli Jack Bender i Jeff Pinkner).
Tęskniłem za takimi piętrzącymi się w nieskończoność tajemnicami, do tego w horrorowym wydaniu. Nie wiem, jak wytrzymam do następnego sezonu z tyloma pytaniami bez praktycznie żadnych odpowiedzi, ale tego przyjemnie irytującego niedosytu też mi brakowało.
Czy trzeba mówić coś więcej? "Sukcesja" to jednym z najlepszych seriali dekady (a być może i w historii telewizji), a jej ostatni, czwarty sezon tylko umocnił pozycję hitu HBO. Podczas gdy wiele produkcji z czasem się psuje, Jesse Armstrong powiedział "potrzymajcie mi piwo" i stworzył kolejne znakomite, doskonale napisane i wyśmienicie zagrane odcinki, w tym finał, którego mało kto się spodziewał. Chapeau bas! Nie płaczmy, że to już koniec, cieszmy się, że mogliśmy "Sukcesję" oglądać.