Lewandowscy wyprawili sobie drugie wesele. Ekspertka oceniła nagrania z imprezy
Kamil Frątczak
12 lipca 2023, 11:24·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 lipca 2023, 11:24
Anna i Robert Lewandowscy z okazji 10. rocznicy ślubu postanowili odnowić przysięgę małżeńską i zorganizować sobie drugie wesele. Jeden z dziennikarzy sportowych krytycznie ocenił to, jak spędził rocznicę ślubu. Teraz ekspertka od PR-u zabrała głos, czy piłkarzowi rzeczywiście grozi kryzys wizerunkowy.
Reklama.
Reklama.
W miniony weekend polskie media zostały zdominowane przez informacje o drugim ślubie Anny i Roberta Lewandowskich. 7 lipca ta popularna para odnowiła swoje przysięgi małżeńskie, a następnie zorganizowała huczne wesele, na którym bawili się ich bliscy, przyjaciele oraz znajomi z show-biznesu.
Na przyjęciu nie zabrakło dobrej muzyki. Ania i Robert nie omieszkali pochwalić się swoim "pierwszym tańcem" w mediach społecznościowych, a występ wywołał spore poruszenie wśród internautów. Całość miała miejsce w Toskanii. Na swoim Twitterze niemałe zamieszanie skomentował jeden z dziennikarzy sportowych, Marcin Torz. "Lewandowski jest na prostej drodze, by zniechęcić do siebie polskich kibiców. Dziwne, że on nie ma koło siebie kogoś poważnego, kto ogarniałby PR" – napisał o zaistniałej sytuacji.
Dziennikarz odniósł się głównie do nagrania, na którym widać rapującego z Quebonafide piłkarza. "Wrzucanie takich filmów do internetu powoduje wzrost niechęci w sytuacji, kiedy Lewandowski jest krytykowany jak nigdy wcześniej – i to się dzieje" – kontynuował. Pod postem znalazło się jednak więcej komentarzy internautów, którzy bronili piłkarza.
Portal plotek.pl postanowił skontaktować się z Martą Rodzik, ekspertką od PR-u, która postanowiła zabrać głos w temacie hucznej imprezy u Lewandowskich. Specjalistka przyznała, że nie widzi nic złego w zachowaniu piłkarza, na dodatek pokazał, że potrafi "wrzucić na luz".
"Ja się nie zgodzę z panem Marcinem Torzem. Uważam, że nagranie ma swoje plusy i minusy. Piękne jest to, że relacje małżeńskie pana Roberta i pani Anny są trwałe i chcą podzielić się swoim szczęściem w social mediach. Często osoby znane chcą pokazać swoje życie prywatne i zaprezentować się z innej strony, tej bliższej obserwującym" – poinformowała specjalistka, podkreślając, że pod względem PR-owym nie popełnili żadnej wpadki, a wręcz przeciwnie – "zbliżył się do ludzi".
Przypomnijmy, że Anna i Robert po raz pierwszy powiedzieli sobie sakramentalne "tak" pod koniec czerwca 2013 r. Wówczas ceremonia odbyła się w Polsce, a mianowicie w kościele św. Anny w Serocku.
Minus jest taki, że nie wszystkim odbiorcom może się spodobać fakt, że ich największy sportowiec świetnie się bawi. Myślę, że pan Robert chciał się pokazać w sposób pozytywny, że też potrafi być wyluzowanym mężczyzną. Powinniśmy docenić pana Roberta i panią Anię za odwagę, że chcieli podzielić się swoim szczęściem z tymi, którzy kochają ich za to, jacy są. PR-owo uważam, że to nie jest strzał w kolano! Myślę, że dzięki takiemu nagraniu zbliżył się do ludzi, co widać po komentarzach jego obserwujących.