Martyna Kuszyk była jedną z kobiet działających w partii KORWiN (środowisko dzisiejszej Konfederacji). W programie "Tak jest" w TVN24 Kuszyk przedstawiła kulisy funkcjonowania formacji. Jak mówi, kłamstwo i manipulacje były codziennością. Dzisiejszych polityków Konfederacji oskarża o awersję do książek i oszukiwanie wyborców.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Martyna Kuszyk od jakiegoś czasu kręci filmiki, w których opowiada o środowisku dzisiejszej Konfederacji(obecnie trzeciej siły w sondażach wyborczych). Kobieta miała okazję z bliska poznać środowisko nacjonalistów i liberałów gospodarczych – już jako nastolatka zaczęła działać w partii KORWiN (od nazwiska Janusza Korwin-Mikkego) i miała chłopaka narodowca.
"Na imprezach zobaczyłam hajlowanie i koszulki z Hitlerem, a z głośników leciał neonazistowski zespół Konkwista 88. Byłam wśród degeneratów, zdradzali swoje dziewczyny i stosowali wobec nich przemoc. Ja też byłam jej ofiarą, mój partner zaczął mnie popychać i mocno łapać za włosy" – opowiadała Kuszyk Michałowi Żyłowskiemu z warszawskiej "Gazety Wyborczej".
Martyna Kuszyk o KORWiN: Nikt nie czytał książek
W poniedziałek Martyna Kuszyk gościła w TVN24, gdzie podzieliła się opinią o niskim poziomie intelektualnym polityków, którzy dziś współtworzą Konfederację. – Nikt nie wie, o czym mówi, nikt nie czytał książek ekonomicznych, wszystkie tezy są tworzone na podstawie zdrowego rozsądku, które są tak naprawdę argumentami emocjonalnymi, które sprytnie chcą sprzedać jako myślenie logiczne, bez emocji – relacjonowała była działaczka partii KORWiN.
Jak dodała, okłamywanie wyborców było na porządku dziennym. Wspomina, że Przemysław Wipler (słynący z okazywanej religijności i pijackiej bójki z policją były poseł) straszył elektorat antyimigranckim spotem, w którym oszukiwał ich, że pokazywane sceny to ujęcia z zachodu Europy, choć zostały zarejestrowane w RPA, czyli nawet nie na tym samym kontynencie.
Dlaczego Kuszyk związała się ze skrajną prawicą?
Martyna Kuszyk nakreśliła feudalny obraz stosunków panujących w partii: na górze jest elita, która się nie przemęcza, robotę wykonują za to szeregowi członkowie.
– Działacze są bardzo mocno odcięci od liderów, którzy w praktyce bardzo mało działają na rzecz partii – powiedziała była działaczka KORWiN.
W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Kuszyk wyjaśniła, dlaczego związała się ze środowiskiem, które dziś jest nazywane Konfederacją.
– Kiedy zapisałam się do partii, byłam bardzo młoda. Nie czułam się akceptowana przez rówieśników, miałam problemy w rodzinie, a w Ruchu Narodowym zostałam po prostu przyjęta. Nagle miałam starszych znajomych i poczucie, że walczę o coś ważnego – przyznała kobieta. Dodała, że jej ówczesny partner zniechęcał ją do nawiązywania kontaktu z innymi działaczkami mówiąc, że są głupie. To przełożyło się na jej poczucie izolacji. Podobnie miał próbować odsunąć ją od rodziny.
– Kiedyś, po proteście w sprawie ACTA, wracałam z moim starszym kolegą. Był narodowcem i kibolem. W pewnym momencie złapał chłopaka z antify, który nas mijał, i uderzył go w twarz. Z jego nosa zaczęła kapać krew, ale nie próbował się bronić i uciekł. Wtedy nie miałam nic przeciwko. Wierzyłam, że tak trzeba – relacjonowała Kuszyk w GW.
Kuszyk. Odejście ze środowiska Konfederacji
Z kolei sama po raz pierwszy zwątpiła w swoje ugrupowanie w momencie, gdy zbierała podpisy dla fundacji Pro-Prawo do Życia (dążącej do likwidacji prawa kobiet do aborcji).
Martyna Kuszyk nakłaniała przechodniów do bojkotu podręcznika, który rzekomo uczył dzieci masturbacji. Moment kryzysu nastąpił, gdy jedna z kobiet mijających jej stoisko poprosiła, by znalazła fragment książki, który zawiera takie instrukcje. Kuszyk nie potrafiła tego zrobić, bo – podobnie jak koledzy – nigdy nie czytała podręcznika, przeciwko któremu protestowała.
Była działaczka mówi, że dyskryminacja kobiet w Konfederacji to coś, czego doświadczyła na własnej skórze. Wspomina, że jej kolegom marzyła się likwidacja praw człowieka, a praw kobiet w szczególności. Kuszyk wspomina, że gdy na zebraniach partyjnych stykała się z Januszem Korwin-Mikke, ten traktował ją jak rekwizyt.
– Każde nasze spotkanie wyglądało niemal tak samo, Korwin chwytał mnie mocno za ramiona i robił sobie ze mną zdjęcie. Nie myśl, że te seksistowskie teksty to tylko żarty. On po prostu patrzył na mnie jak na przedmiot, z którym dobrze się wygląda.
Martyna Kuszyk odcięła się od środowiska dzisiejszej Konfederacji po wyborach w 2015 roku. Wcześniej pracowała w sztabie, gdzie, jak mówi, doświadczyła mobbingu (krzyk, upokarzanie).