Do tej pory wielu pracowników Yahoo! pracowało zdalnie. Ich nowa szefowa Marissa Mayer oświadczyła jednak, że wszyscy mają przyjść do biura, bo inaczej ich wyrzuci. Zdalnej pracy bronił za to założyciel Virgin Richard Branson. Czy praca zdalna grozi mniejszą wydajnością ze strony pracownika czy wręcz przeciwnie? Prawda, jak zwykle, leży pośrodku. Dla kogo i kiedy jest ten rodzaj pracy? Jakie obowiązki można przekazać pracownikom poza biurem?
Oświadczenie Marissy Mayer wzbudziło spore kontrowersje. Eksperci od rynku pracy podkreślają jednak, że nie wiedząc nic o sytuacji wewnętrznej firmy, nie należy oceniać tej decyzji. Chociaż zrobił to już Richard Branson, legendarny założyciel Virgin, który stwierdził, że praca zdalna jest efektywna i wydajna, trzeba tylko mieć zaufanie do pracowników.
Jak zwykle, prawda leży gdzieś pośrodku między tymi opiniami. – Na pierwszy rzut oka praca zdalna może wydawać się świetną formą współpracy, ale na dłuższą metę niesie ze sobą ryzyko – mówi nam Krzysztof Kosy, psycholog pracy z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdalnie to nie znaczy luksusowo
Ryzyko jest dwojakie. Po pierwsze, nie występuje wówczas komunikacja społeczna – nie spotykamy się i nie rozmawiamy za dużo z ludźmi twarzą w twarz. To może nam w przypadku takiej pracy długofalowej odebrać pewne kompetencje komunikacyjne. Wiele osób też, przypomina Kosy, ma potrzebę kontaktów społecznych i praca z ludźmi daje im satysfakcję, której w domu nie osiągną, niezależnie od tego, jak dobrze wykonują swoją pracę.
Po drugie, jak wskazuje Krzysztof Kosy, pracując zdalnie, możemy mieć mniejszą motywację do wykonywania swoich obowiązków, niż przychodząc do firmy. – Kiedy widzimy, jak inni pracują, zdecydowanie łatwiej jest się zebrać. W domu wiele rzeczy nas rozprasza: telewizja, lodówka, rodzina, komputer – dowodzi Kosy. Tutaj warto też
wspomnieć o identyfikacji z miejscem pracy – często nie mając bezpośredniej styczności z kolegami z biura i całą firmą, nasze zaangażowanie może być mniejsze. A na miejscu, entuzjazm zespołu, wzajemne podsuwanie sobie pomysłów i pomoc mogą okazać się nieocenione dla efektów. O rzeczach takich jak zdobywanie kontaktów i budowanie pozycji zawodowej, nie wspominając – zdalnie bowiem ciężko byłoby to robić.
Poza tym, istnieje jeszcze inne zagrożenie: że dom przestanie być w pełni domem. Wiadomo bowiem, że nawet przy pracy zdalnej pojawiają się stres czy presja czasu. Po kilku miesiącach pracy z domu może się okazać, że miejsce, które powinno nas od pracy odrywać, być naszym azylem, nie spełnia tej roli.
Dla kogo praca zdalna?
Czy więc nadajemy się do pracy zdalnej? Cóż, żeby to ocenić, trzeba uczciwie spojrzeć w lustro i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy będę miał motywację, czy to dla mnie, czy nie będzie męczyć mnie brak kontaktu z ludźmi. – Jeśli ktoś jest typowym introwertykiem, lubi pracę z danymi i analizy lub ma niskie potrzeby społeczne, to długofalowa praca zdalna jest dla niego – ocenia Krzysztof Kosy.
Oprócz introwertyków na takiej formie może korzystać kilka grup ludzi. Jak wynika z raportu Fundacji Obserwatorium Zarządzania, praca zdalna to świetne rozwiązanie dla młodych matek i kobiet w ciąży. Pozwala na realizowanie zawodowe, a przy tym nie odrywa od domu i dziecka. Jednocześnie pozwala utrzymać dobre relacje z firmą, w której pracujemy. Obie strony na tym korzystają: firma, bo nie musi szukać zastępstwa i kobieta, która nie musi się martwić, że straci swoje stanowisko.
Z oczywistych przyczyn praca zdalna może też być wybawieniem dla osób niepełnosprawnych czy mieszkających w oddaleniu od siedziby firmy. To wyżej wymienionym najbardziej opłaca się praca zdalna. Innym radzimy jednak przebywać w biurze – albo chociaż się w nim pojawiać.
Nieważne co, ważne jak
Oczywiście, na pierwszy rzut oka wydaje się, że praca zdalna to tylko to, co można robić na komputerach. I w dużej mierze tak jest, bo firmy, które tak zatrudniają, najczęściej pozwalają na zdalną pracę grafikom, redaktorom, copywriterom i tak dalej. Ale nasz bloger i specjalista do spraw HR Artur Florczak przekonuje, że to nie jest kwestia tego, jaką pracę można zlecić zdalnie, tylko kogo do niej zatrudnimy. Jeśli wybierzemy odpowiednią osobę, to tak naprawdę może ona zdalnie wykonywać wszelkie obowiązki, które nie wymagają fizycznej obecności w firmie.
– Są ludzie, którzy potrzebują stałego nadzoru i lepiej będą pracować, jeśli wyda im się bezpośrednio dyspozycje. Wymagają takiego "popychania". Być może problem w
Yahoo był właśnie taki, że zbyt dużo osób było tak popychanych, a szefowie tego nie lubią, bo chcą mieć spokój – mówi nam Florczak. Takie osoby zdecydowanie należy odrzucać jako kandydatów do zdalnej pracy.
Idealny zdalny
Jaki więc powinien być pracownik, którego mamy zatrudnić do pracy na odległość? Oczywiście, sumienny, pracowity i godny zaufania, solidny. Szef nie może się martwić tym, czy aby na pewno zlecone zadanie zostanie wykonane. Z drugiej strony, jak przekonuje Artur Florczak, jest to też kwestia umówienia się z pracownikiem. – Nie chodzi tylko o umowę formalną, ale też taką między szefem a pracownikiem. Szef musi dać komunikat: mam do Ciebie zaufanie, więc liczę, że mnie nie zawiedziesz. A jeśli zrobisz mnie w konia lub będziesz zawalał swoje obowiązki, to zmienimy formę pracy – wyjaśnia Florczak.
Zarazem nasz rozmówca podkreśla, że warunki pracy zdalnej muszą być jasno określone i transparentne. Trzeba dokładnie określić: czego oczekujemy, jak to ma wyglądać. Zarówno pod względem ilości i jakości wykonywanej pracy. Wówczas uniknie się nieporozumień i wzajemnych pretensji – ze strony pracownika o niedoprecyzowanie, ze strony pracodawcy o bumelanctwo.
Biuro nie gryzie
Jednocześnie Artur Florczak zaznacza, że nie jest za tym, by pracę zdalnie traktować zero-jedynkowo. – Nie jestem za tym, by się w ogóle nie widzieć. Być może za kilkadziesiąt lat się kompletnie się połączymy ze światem wirtualnym, ale dzisiaj najlepiej jest godzić pracę zdalną z fizyczną obecnością na miejscu. Szef może się przecież co jakiś czas spotkać z takim pracownikiem, omówić dotychczasowe efekty tej współpracy – przekonuje ekspert ds. HR. Również Krzysztof Kosy podkreśla, że pracę zdalną trzeba przeplatać z tą na miejscu. Szczególnie, jeśli finalny produkt to efekt pracy całej grupy, a nie tylko jednej osoby.
I dodaje, że nawet dla freelancerów, którzy przecież pracują bardzo często w domach, powstają tak zwane biura coworkingowe. – Ludzie chodzą tam tylko po to, żeby mieć styczność z drugim człowiekiem – zauważa Florczak. Nie da się nie przyznać mu racji. Praca w domu na pewno jest wygodna i daje dużą elastyczność zarówno pracodawcy, jak i pracownikowi. Ale nie można się nią zachłysnąć, bo jak przypomina Artur Florczak – człowiek jest zwierzęciem stadnym. Nie po to przecież tyle rozmawiamy o społeczeństwach, społecznościach i wspólnotach, by całe życie spędzić w domu, prawda?