W Sejmie już trwają prace nad powołaniem trzech komisji śledczych, a pojawiają się doniesienia, że na tym nie koniec. Wszystkie tego typu ciała mają zająć się wyjaśnianiem głośnych afer, których bohaterami byli czołowi politycy PiS. W najnowszym wywiadzie poseł Przemysław Czarnek zasugerował jednak furtkę, z jakiej jego partia może skorzystać, aby uniknąć kłopotów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak informowaliśmy już w naTemat.pl, w ostatnim tygodniu listopada Sejm zajął się pierwszymi czytaniami uchwał w sprawie powołania aż trzech sejmowych komisji śledczych.
Komisja Śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta RP w 2020 roku w formie głosowania korespondencyjnego – to długa nazwa ciała, jakie ma dokonać sądu nad Jackiem Sasinem, który 70 mln zł z budżetu państwa przeznaczył na organizację tzw. "wyborów kopertowych", które nigdy się nie odbyły.
Komisja Śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych m.in. z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus przez członków Rady Ministrów, służby specjalne, Policję, organy kontroli skarbowej oraz celno-skarbowej – ta z kolei zajmie się aferą inwigilacyjną, której ofiarą padł nie tylko Krzysztof Brejza z Koalicji Obywatelskiej, ale i wielu innych polityków, aktywistów i dziennikarzy, a być może także zwykli Polacy.
Wreszcie Komisja Śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań, a także występowania nadużyć, zaniedbań i zaniechań w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium RP ma wyjaśnić aferę wizową w rządzie PiS, jakiej twarzą stał się wiceminister Piotr Wawrzyk. Po jej ujawnieniu dowiedzieliśmy się, że polskie dokumenty wizowe można było sobie załatwić m.in. na afrykańskich straganach.
Z gmachu przy Wiejskiej w Warszawie docierają informacje, według których na trzech komisjach może się nie jednak skończyć. Z czasem nowa większość sejmowa ma powołać kolejne zespoły, które zajmą się innymi wielkimi aferami z ośmiu lat rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Tak PiS uniknie odpowiedzialności przed komisjami śledczymi? Przemysław Czarnek wskazuje furtkę
Jak czołowi politycy PiS mogą obronić się przed ewentualnymi kłopotami? Pewną sugestię w tej sprawie w czwartkowej rozmowie z Łukaszem Jankowskim na antenie Radia Wnet poczynił Przemysław Czarnek:
"Niezgodność z prawem", o której wspomniał były minister edukacji i nauki, miałaby polegać na tym, że PiS prawdopodobnie nie otrzyma w komisjach śledczych tylu miejsc, ile by sobie życzyło.
– Powinniśmy mieć od czerech do pięciu członków. Na trzech nigdy się nie zgodzimy – oznajmił Czarnek. – Jeżeli będziemy mieli mniej, niż czterech-pięciu członków, to ta komisja po prostu będzie niezgodna z prawem. W tym nie będziemy brać udziału – zaznaczył.
Przemysław Czarnek powołuje się na art. 2 ustawy o sejmowej komisji śledczej. Stanowi on, iż "skład komisji powinien odzwierciedlać reprezentację w Sejmie klubów i kół poselskich mających swoich przedstawicieli w Konwencie Seniorów, odpowiednio do jej liczebności".
Gdyby zastosować go z matematyczną precyzją, największą reprezentację w każdej z komisji śledczych powinna mieć ekipa z Nowogrodzkiej. Choć PiS zostało zepchnięte do opozycji, w wyborach z 15 października ta partia zapewniła sobie największą liczbę mandatów.
Przed taką komisją, która będzie działała niezgodnie z prawem, nikt nie powinien się stawić. A ci, co się nie będą stawiać, nie będą mogli być ukarani. To wszystko będziemy w sądach udowadniać.