nt_logo

Ekspert o Morawieckim: Zastanawiam się, co się dzieje w jego głowie. Jakby wyłączył bezpiecznik

Katarzyna Zuchowicz

04 grudnia 2023, 06:14 · 7 minut czytania
– Sytuacja jest straceńcza, wszyscy wiedzą, że mu się nie uda. Z jego perspektywy to trudna rola, żeby wytrzymać napór medialny, sejmowy i cały czas grać zdartą płytą, a jednocześnie przy tym się nie wahać. Dla wielu osób byłoby to psychicznie trudne do wytrzymania. A on robi to przez ostatnie tygodnie i nie łamie się – mówi w rozmowie z naTemat Łukasz Kaca, ekspert negocjacji i komunikacji niewerbalnej. Jak ocenia zachowanie Mateusza Morawieckiego w ostatnich dniach? Czy widzi w nim strach lub inne emocje? Co mówi jego mowa ciała?


Ekspert o Morawieckim: Zastanawiam się, co się dzieje w jego głowie. Jakby wyłączył bezpiecznik

Katarzyna Zuchowicz
04 grudnia 2023, 06:14 • 1 minuta czytania
– Sytuacja jest straceńcza, wszyscy wiedzą, że mu się nie uda. Z jego perspektywy to trudna rola, żeby wytrzymać napór medialny, sejmowy i cały czas grać zdartą płytą, a jednocześnie przy tym się nie wahać. Dla wielu osób byłoby to psychicznie trudne do wytrzymania. A on robi to przez ostatnie tygodnie i nie łamie się – mówi w rozmowie z naTemat Łukasz Kaca, ekspert negocjacji i komunikacji niewerbalnej. Jak ocenia zachowanie Mateusza Morawieckiego w ostatnich dniach? Czy widzi w nim strach lub inne emocje? Co mówi jego mowa ciała?
Jakie emocje zdradza w ostatnich dniach premier Mateusz Morawiecki? Fot. Pawel Wodzynski/East News

Patrzy pan na premiera Morawieckiego i....

Trochę jestem w szoku, że do końca gra w tę grę. Ona nie jest spójna, nie jest elegancka, ale faktycznie trzyma się historii o tym, że będzie formował rząd choć wszyscy wiemy, że wizerunkowo jest to strzał w kolano i jeśli chodzi o polityczny cel, sam niewiele może na tym ugrać. A on jest nieugięty. 


To jest bardzo ciekawe, bo zastanawiałem się wcześniej, czy będzie moment, kiedy zacznie się trochę wycofywać rakiem, żeby bronić swojego wizerunku. Natomiast to się nie wydarza. 

Od paru dni zastanawiam się więc, co takiego się dzieje w głowie premiera Morawieckiego, że on naprawdę idzie tu na całość.

Co się może w niej dziać?

Sytuacja jest straceńcza, wszyscy wiedzą, że mu się nie uda. Z jego perspektywy to trudna rola, żeby wytrzymać napór medialny, sejmowy i cały czas grać zdartą płytą, a jednocześnie przy tym się nie wahać. Dla wielu osób byłoby to psychicznie trudne do wytrzymania, żeby – wiedząc, jaka jest sytuacja i stawka własnej reputacji – cały czas brnąć w to samo. A on robi to przez ostatnie tygodnie i nie łamie się.

W normalnym układzie można by się zapaść pod tym ciężarem, bo człowiek zaczyna myślec, "Co ja robię? W jakim świetle mnie to stawia?". To normalane pytania.

Ale jeśli Mateusz Morawiecki je sobie stawia, to po nim tego nie widać. On tylko realizuje zadania.

Widzi pan strach w Mateuszu Morawieckim?

Co ciekawe, nie. Widać go w innych politykach PiS, gdy bardzo często przekuwają ten strach w agresję. Np. widać było go po Zbigniewie Ziobro, który wyzywał ludzi od fujar, a jego śmiech stał się już memiczny. To był moment puszczenia emocji. Jest to jedna z sytuacji, w których ewidentnie jest pokazanie strachu i tego, że tracę kontrolę nad tym, co się dzieje.

Może Mateusz Morawiecki go nie pokazuje, ale gdzieś w środku ten strach jednak jest?

Spodziewałem się, że gdy sytuacja polityczna będzie coraz bardziej dynamiczna, to strach, a może nawet bardziej emocje "Czy ja wiem, co ja robię? Czy ja wiem, na co się zapisałem?", będzie po nim widać. Ale premier Morawiecki zachowuje się tak, jakby miał wyłączony jakiś bezpiecznik w głowie, który kieruje go do przodu i tyle. Tak, jakby sfokusował się na celu i nic go przed tym nie powstrzymuje.

Nie ma emocjonalnego bezpiecznika, który każe mu zwątpić. Człowiek ma coś takiego, że w przypadku sytuacji trudnych, ciężko jest utrzymać mu swoją psychikę na wodzy i nie dać się ponieść emocjom. Chyba że tych emocji nie mamy.

A Mateusz Morawiecki, jeśli przyjmiemy, że jest głównym bohaterem teatru PiS, po prostu stoi na scenie teatru, mówi co ma powiedzieć, w ogóle się w to nie angażując.

Może jest dobrym aktorem.

Może tak, a może jest po prostu tak pragmatyczny, że w ogóle nie analizuje tego pod kątem emocjonalnym. Są tacy ludzie, u których emocje inaczej funkcjonują. Patrząc na premiera, mam wrażenie, że on momentami nie ma emocji. Albo zdaje się emocjami nie przejmować. Bo emocje w którymś momencie powinny się pojawić.

A on nawet leci na jednym tonie głosu.

No właśnie, głos. Wyczuwa pan ostatnio zmianę w głosie premiera?

No właśnie nie. I to jest ciekawe, bo on cały czas mówi te same rzeczy, jakby nauczył się wiersza. Tylko takiego wiersza, że nauczyłem się go i wiem, że muszę go powiedzieć, ale nie muszę się przejmować tym, jak on będzie brzmiał. Muszę tylko przekazać pewne rzeczy, bo taka jest w tym momencie narracja i ja mam swoją robotę do zrobienia. Nie doświadczam więc i nie nie dopuszczam emocji.

Mateusz Morawiecki jest w stanie bardzo pragmatycznie podchodzić do pewnych rzeczy, ale nie przetwarzając tego emocjonalnie. Robi to, bo wie, że tak trzeba. I pewnie gdzieś głęboko rusza go to emocjonalnie, ale to nie jest skala, której w tym momencie byśmy się spodziewali.

Co najbardziej ostatnio po nim widać?

Mowa ciała premiera w ogóle jest szczątkowa. On posługuje się jednym, może dwoma wyuczonymi gestami. Często pojawia się jego grożący palec, częściej gest rozłożonych rąk. Te gesty są bardzo niespójne, pojawiają się niezależnie od kontekstu. Czy mówi coś dobrego, czy złego, to unosi ręce. Zaczyna to wyglądać dość machinalnie, bo on po prostu podnosi je w górę i w dół, jakby chciał podbić przekaz.

W ogóle nie jest też wybitnym mówcą.

W obecnej sytuacji, gdy Sejm po dwóch tygodniach będzie musiał odejść, raczej spodziewalibyśmy się takich reakcji, jakie miał Zbigniew Ziobro, czy Przemysław Czarnek. Czyli sytuacji, gdy mówią ustaloną narracją, ale jednak włączają w to agresję podbitą strachem, czasem szyderczość. Jednak Mateusz Morawiecki nawet gdy jest szyderczy, to jest to szydercze bezemocjonalnie.

Kiedyś były momenty, że czasem widać było u niego emocje, natomiast ostatnio często mówi bezemocjonalnie i wydaje się, że powtarza tylko wyuczone regułki.

Kompletnie żadnych emocji? Nerwów? Nic a nic?

Najwięcej emocji było ostatnio widać tylko w trakcie zaprzysiężenia rządu. Wtedy na jego twarzy faktycznie pojawiało się dużo kpiącego uśmiechu i pogardy. Możemy spekulować, czy było to spowodowane niechęcią do Andrzeja Dudy. Miał też bardzo niezadowoloną minę, widząc ministra Błaszczaka na zaprzysiężeniu.

Obaj wyglądali trochę jak aktorzy, którym nie chce się do końca grać. Czyli wiedzą, że tak trzeba, ale to nie znaczy, że trzeba się w nią emocjonalnie angażować.

No dobrze, ale czy po jego zachowaniu widać jakąkolwiek różnicę między tym sprzed tygodni, sprzed wyborów, a teraz? Zauważa pan coś innego?

Powiedziałbym, że wcześniej bywał czasem trochę emocjonalny. Ale gdybyśmy wyłączyli głos premierowi i puścili różne jego przemówienia, to one wyglądają bardzo podobnie pod kątem mowy ciała i emocji. On po prostu mówi rzeczy. Cały czas mówi to samo i nie ma w tym emocji.

Gdy próbował wydobyć z siebie jakiś kunszt metafory, cytował fraszki, czy przypowieść o chlebie, to on te rzeczy po prostu wypowiada. Jest ekonomistą. I to trochę wygląda tak, jakby cyfry w jego głowie dominowały tak bardzo, że czasami brakuje tam miejsca na humanizm.

Nie ma pasji w tym, co chce powiedzieć. To jest strategia, którą trzeba zrealizować.

Wydaje się, że ostatnio jakby trochę zmienił język na bardziej pozytywny? Zachęcający do współpracy?

W treści tak, on wielokrotnie mówił pozytywne rzeczy. Natomiast w przeciwieństwie do np. Ziobry, czy Sasina, u których pojawia się coś emocjonalnego, widać jakąś dynamikę i to, czy są w lepszej czy gorszej formie, u niego tego nie ma.

Jak wypada przy Szymonie Hołowni?

Nie można tego porównać. Dla Szymona Hołowni to nie jest wielki trud. On jest bardzo dobrze przygotowany do wystąpień publicznych. Widać, że jako marszałek złapał już pewien luz. Potrafi ripostować i w ciekawy, żartobliwy, czasem sarkastyczny sposób, z wdziękiem odbić słowa do Morawieckiego. Rzucić metaforę, w sposób, który jest inteligentny, a jednocześnie nie uraża. Natomiast premier Morawiecki nie robi tego. W jego kontrach jest złośliwość, ale brakuje wdzięku.

On ma przygotowaną narrację i widać, że nie odnosi się do tego, co się do niego mówi, tylko cały czas powtarza to samo. Podczas starcia z Szymonem Hołownią tak naprawdę nie odniósł się do tego, co mówił Hołownia, tylko cały czas mówił te same rzeczy.

Znaczy – nie słucha.

Może słyszy, ale nie słucha. Nie reaguje na to, co się do niego mówi. Nie wchodzi w dialog. To są monologi, które są przygotowane wcześniej i trochę nie potrzebują interlokutora. Widać, że są ustalone z góry.

Przez to jeszcze bardziej wygląda to bezemocjonalnie.

A z rozmową jest trochę jak z tańcem. I jest trochę tak, że premier Morawiecki tańczy sam. Nie potrzebuje nikogo więcej na parkiecie. A nie na tym polega sztuka rozmowy.

Wbijał jednak szpile Hołowni, prawica bije brawo. "Marszałek Sejmu ma okazję, by przed milionami Polaków udowodnić, że ma talent", "To nie przystoi dla pana urzędu" itp.

W treści były to szpile, że Hołownia robi show, że powiedział, aby Polacy kupili sobie popcorn. Ale wypowiadane na jednym tonie. To, co robi Szymon Hołownia, to zabawa słowem, odbijanie, wytrącanie szabelki choćby twierdzeniem, że "jest tylko marszałkiem rotacyjnym", co pięknie przebija balon.

Premier Morawiecki próbuje być kąśliwy. Ale to wszystko jest sztywne i strasznie sztuczne.

Natomiast kąśliwość, czy szyderstwo działa wtedy, gdy dobierzemy do tego odpowiednią pozę, ton głosu. Zagramy tym trochę. To robi Szymon Hołownia. Ale on gra nie tylko treścią, ale przede wszystkim formą. Premier Morawiecki stara się grać treścią, ale słabo mu wychodzi granie formą. Bo albo jej nie czuje albo jej tam nie ma.

Szymon Hołownia robi wszystko, również za pomocą szyderstwa, aby nawiązać z nim dialog, a premier prowadzi swój monolog. To trochę tak, jakby był na arenie z Hołownią, ale go nie zauważał.

Ostatnio liczyłem nawet, że w Sejmie między nimi się coś zadzieje. Że to będzie gorąca wymiana zdań. Że piłeczka zacznie krążyć. A mam wrażenie, że Szymon Hołownia odbija piłeczkę w stronę premiera Morawieckiego, a on odbiją ją w zupełnie inną stronę, w ogóle się tym nie przejmując.

Ale oczywiście dla sympatyków premiera ta strategia będzie się sprawdzała. Dla nich, może nie okazuje emocji, ale nie podnosi głosu, mówi te same rzeczy, daje im pewną stabilizację.

Ostatnio była też ciekawa sytuacja z Dominiką Chorosińską w Sejmie. Jak się zachował premier?

To, że została przesadzona, odbyło bez słowa ze strony premiera. Gdy inni ją wypraszali, nawet sie na nią nie spojrzał. To się odbyło beznamiętnie z jego strony. Siedział, nawet specjalnie się nie ruszył. Ktoś inny postanowił ją przesadzić.

Nagłe spotkanie z pielęgniarkami na oczach kamer?

To nie jest gest, który może przynieść jakąś relację międzyludzką, jakieś ciepło. To gest na zasadzie "z kalkulacji, z excela, mi wyszło, że w tym momenie tak będzie dobrze zrobić".

O czym to świadczy? Co pokazuje zachowanie premiera w ostatnich dniach?

Taka konstrukcja mentalna pozwala mu teraz przetrwać tak bardzo niekomfortową i trudną sytuację dla siebie.

Dla Jarosława Kaczyńskiego jest to idealna osoba do realizacji politycznych zadań. Czy jest ktoś, kto by lepiej zrealizował powierzoną przez niego misję? Przez dwa tygodnie chodząc i mówiąc, że formuje rząd, że będzie miał większość i mówi to wbrew wszelkiej logice i przesłankom, z podniesioną głową, patrząc prosto w oczy, wychodząc jakby nigdy nic?

Jeśli ktoś ma grać w taką grę, to ciężko znaleźć mi w PiS osobę, która zrobiłaby to lepiej. Kto wytrzymałby ten napór, niczym się nie przejmując, tylko parł dalej przed siebie.

Bo nawet prezydent Duda, mówiąc w czasie zaprzysiężenia, że się cieszy, w chwilach pauzy miał wykrzywioną twarz w smutku, złości. Widać było, że jego też mierzi ta sytuacja. A u premiera Morawieckiego występuje co najwyżej kpina. Ewentualnie pogarda. I myślę, że to się nie zmieni. Niezależnie, co się będzie działo, myślę, że on nie zmieni obecnej strategii.

Czytaj także: https://natemat.pl/528181,wizerunek-szymona-holowni-barbara-krysztofczyk-jego-byla-trenerka-ocenia