Wtorkowe exposé Donalda Tuska trwało ponad dwie godziny i było drugim najdłuższym w historii. Po wystąpieniu premiera rozpoczęła się seria aż 250 pytań od posłanek i posłów. Wielu polityków wykorzystało swój czas na mównicy sejmowej do zaprezentowania swoich oświadczeń. Joanna Scheuring-Wielgus z Nowej Lewicy mówiła na przykład o "pewnym prezesie z Torunia".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Po tym, jak Donald Tusk wygłosił swoje exposé, w Sejmie rozpoczął się blok pytań, w którym posłowie mogą zadać pytania nowemu premierowi przed głosowaniem ws. wotum zaufania. Wielu polityków – tak samo jak miało to miejsce wczoraj przed upadkiem gabinetu Mateusza Morawieckiego – wykorzystuje ten punkt porządku obrad do przedstawienia swoich oświadczeń.
– Wiele osób, które wystąpiły przede mną, mówiło "jestem z regionu; jestem z miasta". Ja jestem z Torunia – miasta Kopernika, pierników, Bogusława Lindy, Grażyny Szapołowskiej, Republiki. Mówię o tym, ponieważ mam nadzieję, że jako Koalicja 15 Października zakręcimy kurek dla pewnego prezesa z Torunia, który bardzo dużą kasę czerpał przez ostatnie 8 lat – rozpoczęła swoje wystąpienie Scheuring-Wielgus.
Przypomniała też kampanię wyborczą, w trakcie której przedstawiciele jej formacji, ale także Koalicji Obywatelskiej, mówili o świeckim państwie.
– Tu nie chodzi o przeprowadzenie rewolucji. Chodzi o to, żeby pochylić się nad tym, aby oddzielić państwo od Kościoła i zrobić to naprawdę dobrze. Mam nadzieję, że to się wydarzy – stwierdziła.
I dodała: – O tym człowieku nie powinno się mówić o per "ojciec". Żaden z niego przewodnik duchowy, to po prostu biznesmen z niejasną przeszłością.
Podkreśliła też, "toruńska scena polityczna wygląda w ten sposób dopiero od dwóch sezonów wyborczych". – Wcześniej tak nie było. Moim zdaniem polityka w Toruniu jest dobrym odzwierciedleniem ogólnej sytuacji w kraju. Stąd też jestem przekonana, że w kolejnych wyborach PiS-owscy politycy nie będą już mogli u nas liczyć na wielkie poparcie – powiedziała polityczka.
Okazuje się także, że wraz z nadejściem nowego rządu działalność Tadeusza Rydzyka napotkała pewne problemy. Jak informowaliśmy w naTemat.pl na początku listopada, kontrowersyjny redemptorysta zaapelował do wiernych o pieniądze.
Rydzyk wyliczył swoje koszty aż na 5 mln zł miesięcznie. Ostrzegał, że bez dotacji wiernych jego media mogą być niewypłacalne. Przypomnijmy też, że jego imperium, czyli Radio Maryja i Telewizja Trwam, ale także inne jednostki działające pod fundacją Lux Veritatis, były w ostatnich latach hojnie dotowane przez poprzedni rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Do apelu Rydzyka o wsparcie odniósł się o. Paweł Gużyński i wprost wskazał, że duchowny już liczy się z konsekwencjami zbliżających się zmian władzy w Polsce. Dodał też, że dla dobra Kościoła działalność redemptorysty powinna zostać zlikwidowana.
– Jego działalność religijna jest przykrywką dla działalności politycznej. Dlatego uważam, że w obecnym kształcie działalność o. Rydzyka powinna być zakończona, ponieważ ona de facto realizuje cele polityczne, więc szkodzi Kościołowi – ocenił w rozmowie z Onetem o. Paweł Gużyński.