Politycy PiS-u nie mogą pogodzić się z tym, że z dnia na dzień władza jest im odbierana. Ich gesty niezadowolenia są coraz ostrzejsze, ale Marek Suski przekroczył kolejną granicę. Pod koniec radiowego wywiadu dodał, że życzy słuchaczom miłego dnia, mimo kiepskiej pogody. Określił ją mianem "pod zdechłym Tuskiem". Dziennikarz prowadzący rozmowę był w szoku.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Te słowa padły, gdy Marek Suski żegnał się z dziennikarzem i słuchaczami Radia Plus, a dokładnie audycji "Sedno Sprawy".
– Bardzo dziękuję za tę rozmowę, Marek Suski przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości był naszym gościem – próbował podsumować dziennikarz Jacek Prusinowski. Wtedy Suski wciął się w jego zdanie, by pożegnać się z widzami w bardzo kontrowersyjnych słowach.
– Mimo pogody pod zdechłym Tuskiem życzę państwu miłego dnia – powiedział Marek Suski z uśmiechem. Dziennikarz był zaskoczony słowami, które nagle padły.
– Oj, po co tak brzydko panie pośle? – zapytał nagle Prusinowski. Krótki fragment z wywiadu zdobył dużą popularność w internecie, szczególnie na portalu X (Twitter). Komentujący domagają się ukarania Marka Suskiego.
Internauci wskazują, że to "podstawa do ukarania posła karą regulaminową" lub "czas, by Tusk wniósł pozew o zniesławienie". To nie pierwszy raz, gdy w perspektywie ostatnich wydarzeń osobom związanym z partią rządzącą puszczają nerwy.
Wystarczy przypomnieć wpis byłej posłanki PiS Krystyny Pawłowicz, która oskarżyła Polaków o osłabienie kraju. We wpisie na Twitterze (X) zwróciła się do narodu w emocjonalnych słowach.
"Sytuację tak potężnego, nagłego, dramatycznego osłabienia Polski wewnętrznym, parlamentarnym zamachem na Konstytucję RP przez zlepek grup indywidualnie przegranych w wyborach, z pewnością militarnie wykorzysta Rosja, a gospodarczo – Niemcy… Do cna. Polacy! Coście zrobili…" – brzmiała całość.
TVP już nie nadaje, prezes PAP nie chce wyjść z gabinetu
Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się od decyzji ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza, który zdecydował w środę o odwołaniu dotychczasowych prezesów zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej.
W środę 20 grudnia do siedziby TVP wszedł mecenas Piotr Zemła, którego minister wybrał na nowego przewodniczącego rady nadzorczej TVP. Przerwano nadawanie TVP, a 21 grudnia serwisy informacyjne mają zostać wyemitowane – ale w zupełnie nowym formacie z nowymi prowadzącymi.
Wiadomo już, że pierwsze wydanie serwisu, który zajął miejsce "Wiadomości" poprowadzi Marek Czyż. Nie obyło się jednak bez protestów pracowników TVP i polityków PiS, którzy całą noc z wtorku na środę dyżurowali na Woronicza w obronie stacji.
Nowy prezes w dzień powołania rozesłał do pracowników wiadomość o odwołaniu dotychczasowego naczelnego PAP Cezarego Bielakowskiego oraz Radosława Gila i Tomasza Grodeckiego z funkcji wicenaczelnych. Odwołał też Bielakowskiego i Lidię Garbarczuk z funkcji prokurentów.
Decyzja ta nie spotkała się jednak z pozytywnym przyjęciem poprzedniego prezesa. Wojciech Surmacz oświadczył, że "wszystkie decyzje podejmowane przez pana Marka Błońskiego nie posiadają mocy prawnej" i polecał pracownikom, aby się do nich nie stosowali. Sam zamknął się w gabinecie z sześcioma posłami PiS.