Przez wiele lat Telewizja Polska i jej pracownicy spotykali się z krytyką za rozpowszechnianie treści o charakterze propagandowym. Robert Górski odniósł się do ostatnich zmian, którym przygląda się cała Polska. Satyryk przyznał, że nie miał jeszcze możliwości zobaczenia nowego serwisu informacyjnego TVP, lecz wyraził zawód po tym, co usłyszał w czwartek, oglądając TVP1.
Reklama.
Reklama.
Robert Górski zapytany, czy nie żal mu "Wiadomości". Ocenił zmiany w TVP
Po przejęciu kontroli nad Telewizją Polską przez nową koalicję rządzącą odbyło się pierwsze, odświeżone wydanie "Wiadomości" w TVP 1 - właściwie "19.30", bo tak nazywa się teraz serwis.
Program poprowadził Marek Czyż, który już w środę, 20 grudnia, przedstawiał plany dotyczące przyszłego kształtu informacyjnych formatów stacji. Serwis został zrealizowany w głównej siedzibie TVP przy Woronicza. Nad jego produkcją pracowali dziennikarze, którzy wcześniej byli związani z Polsatem oraz TVN.
W trakcie rozmowy z Robertem Mazurkiemlider Kabaretu Moralnego Niepokoju wyraził swoje spostrzeżenia odnośnie zmian w mediach publicznych. Chociaż satyryk nie widział programu "19.30", zdradził, że miał zamiar oglądać w tym dniu inny format.
– Próbowałem wczoraj obejrzeć "Teleexpress", więc włączyłem telewizję o 17, ale "Teleexpressu" nie było – wyjaśnił Robert Górski.
– Z mojego punktu widzenia nic się nie zmieniło na lepsze, może nie pogorszyło, ale puścili piosenkę zespołu Pectus "Barcelona", której bardzo nie lubię, więc wydaje mi się, że to nie w tę stronę – stwierdził z uśmiechem.
Pytany o to, czy nie żałuje zakończenia poprzedniej formuły "Wiadomości", satyryk przyznał, że śledził ostatnie odcinki tego programu TVP.– Były ekscytujące. Zacząłem to z powrotem oglądać z taką myślą, że za chwilę to się skończy. Chciałem jeszcze najeść się tą propagandą na koniec – powiedział z humorem.
Na zakończenie Górski wyjawił, że byłby otwarty na powrót do odmienionej Telewizji Polskiej, jednak nie odczuwa presji, aby wraz ze swoim kabaretem nawiązywać nowe umowy z jakąkolwiek stacją telewizyjną.
– Ta odbita (telewizja - red.) jest atrakcyjna, bo nie ma tam reklam. Chętnie bym wrócił, ale przede wszystkim nie muszę być w żadnej telewizji (...). Nie jestem telewizyjnym niewolnikiem – oznajmił.
Co dalej z "Kabaretem na żywo"?
W połowie grudnia na łamach Wirtualnych Mediów Górski postanowił zdementować plotki, jakoby kabareciarze mieli zrezygnować z występowania w telewizji.
"W przestrzeni medialnej, głównie w mediach społecznościowych i na portalach informacyjnych, pojawia się dużo nieprawdziwych wiadomości, np. takich, że kabarety po konflikcie z Polsatem nie wracają do telewizji, ale przechodzą do stacji WP" – powiedział.
"Te newsy były wielokrotnie ilustrowane moimi zdjęciami i wprost sugerowały, że ja i koledzy z programu 'Młodzi i Moralni' mają wystąpić w jakimś programie kabaretowym emitowanym przez telewizję WP. To nieprawda - ani ja, ani mój kabaret nie mamy z tym programem nic wspólnego. Nie przewiduję też w najbliższej przyszłości takiej współpracy" – oświadczył.
Jednocześnie Górski przyznał, że kabareciarze zobaczą, jakie zmiany pojawią się w telewizji publicznej.
– TVP wydaje się najbardziej dla nas naturalnym środowiskiem, nieprzerywanym reklamami, w którym w trakcie programu nie będziemy mieć na czole samochodu do wylosowania – dodał.
Satyryk zauważa też, że to właśnie od telewizji publicznej wszystko się zaczęło. "To w tym medium pojawiliśmy się po raz pierwszy, zresztą dzięki Ninie Terentiew, szefowej Dwójki. Jak najbardziej bym się tam widział razem z kolegami, ale zobaczymy, co się wydarzy, czy TVP będzie miała pieniądze w przyszłym roku, czy będzie walczyć sama ze sobą o zreformowanie się" – stwierdził, zapewniając, że będą się przyglądać rozwojowi sytuacji.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.