"Obawiano się zwycięstwa Hołowni". Gowin całkowicie zdemaskował PiS ws. wyborów kopertowych
Nina Nowakowska
09 stycznia 2024, 14:59·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 stycznia 2024, 14:59
We wtorek (9.01) po godz. 14 komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych rozpoczęła przesłuchanie byłego wicepremiera w rządzie Zjednoczonej Prawicy, Jarosława Gowina. Polityk ujawnił, że w obozie PiS obawiano się, że zwycięzcą wyborów prezydenckich będzie nie Małgorzata Kidawa-Błońska, ale Szymon Hołownia.
Reklama.
Reklama.
Pierwszym świadkiem komisji ds. wyborów korespondencyjnych jest były wicepremier w rządzie Zjednoczonej Prawicy, Jarosław Gowin. W trakcie przesłuchania polityk zdradził, że "Kaczyński obawiał się, że przesunięcie wyborów dalej w czasie zmniejsza szanse Andrzeja Dudy, ponieważ spodziewał się, iż w sytuacji pandemii, kolejnych lockdownów, nastroje społeczne będą coraz gorsze i będą oznaczały odwrócenie poparcia dla ówczesnego prezydenta".
PiS obawiał się zwycięstwa Hołowni w wyborach prezydenckich
Według Gowina, w kampanii prezydenckiej partia Jarosława Kaczyńskiego nie obawiała się wcale kandydatki ówczesnego największego ugrupowania opozycyjnego, Małgorzaty Kidawy-Błońskiej(Koalicja Obywatelska), ale lidera Polski 2050Szymona Hołowni.
– W obozie PiS obawiano się, że zwycięzcą może być Szymon Hołownia. Potencjalna wymiana kandydata przez KO nie miała znaczenia – ujawnił.
Polityk podkreślił, że "żaden z rozważanych przez nas scenariuszy nie zakładał możliwości wymiany kandydatów w wyborach". Miała to umożliwić dopiero "późniejsza procedura".
O co chodzi z wyborami kopertowymi?
Przypomnijmy: wybory korespondencyjne mogły odbyć się w 2020 r. Na świecie panowała wówczas pandemia Covid-19, co zbiegło się z końcem pierwszej kadencji Andrzeja Dudy. Ówczesna opozycja w związku z tym opowiadała się za zawarciem ponadpartyjnej zgody i przesunięciem terminu wyborów prezydenckich. Politycy Prawa i Sprawiedliwości stanęli jednak na stanowisku, że byłoby to niezgodne z Konstytucją.
PiS dążył do zorganizowania głosowania zgodnie z kalendarzem wyborczym, czyli 10 maja 2020 roku. Na początku kwietnia posłowie z partii Kaczyńskiego przygotowali projekt ustawy ws. przeprowadzenia wyborów prezydenckich wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. W ciągu zaledwie jednego dnia przeprowadzono trzy czytania projektu i przyjęto ustawę głosami 230 posłów klubu PiS.
Ustawa nie mogła zostać podpisana przez prezydenta, a tym bardziej wejść w życie przed wypowiedzeniem się Senatu. Zdominowana przez formacje demokratyczne izba wyższa parlamentu wykorzystała do ostatniego momentu czas przysługujący jej na analizę projektu wpływającego z Sejmu. W efekcie, dopiero 5 maja senatorzy odrzucili projekt.
O planach PiS wypowiedziała się m.in. Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE stwierdziło, że jeśli wybory prezydenckie w Polsce odbyłyby się tak, jak chciałaby tego ekipa Jarosława Kaczyńskiego, nie spełniłyby wymogów, aby uznać je za demokratyczne. Krytycznie wobec pomysłu wypowiedziały się też liczne autorytety prawne oraz byli prezydenci i premierzy.
7 maja Sejm odrzucił uchwałę Senatu, a następnego dnia plany dotyczące tzw. wyborów kopertowych trafiły na biurko prezydenta, który podpisał ustawę. Mimo wszystko, było już jasne, że walka o utrzymanie terminu wyborów 10 maja jest skazana na porażkę.
Ostatecznie, Państwowa Komisja Wyborcza opublikowała komunikat o tym, że ze względu na fakt, że nowe przepisy odebrały jej kompetencje do ustalenia wzoru i zarządzenia druku kart do głosowania, w teoretycznym dni wyborów komisje wyborcze będą zamknięte, a cisza wyborcza nie będzie obowiązywała.
Porażający raport NIK
10 maja zakończył się zatem jedynie wydaniem przez PKW uchwały o tym, iż zaistniała sytuacja jest równoznaczna z taką, w której nie byłoby żadnego kandydata ubiegającego się o prezydenturę, co zobowiązuje marszałek Sejmu do rozpisania ponownych wyborów.
Według raportu Najwyższej Izby Kontroli, cały proces organizacji niedoszłych wyborów skutkował niegospodarnym wydatkowaniem ze Skarbu Państwa kwoty 56 mln 450 tys. 406 zł 16 gr. jako rekompensaty dla Poczty Polskiej i PWPW oraz powstaniem szkody tych spółek na łączną kwotę 76 mln 530 tys. 600 zł.Razem daje to kwotę około133 mln zł.