Z najnowszego sondażu IBRiS przeprowadzonego na zlecenie "Rzeczpospolitej" wynika, że gdyby wybory do Sejmu i Senatu odbyły się w najbliższą niedzielę, do urn poszłoby 60 proc. uprawnionych do głosowania Polek i Polaków.
Wyniki nie byłyby jednak zadowalające dla obozu prawicy. Prawo i Sprawiedliwość odnotowało bowiem 33,9 proc. poparcia. To cały czas daje pierwsze miejsce na podium, choć nie daje szansy na sprawowanie władzy.
Koalicję Obywatelską wskazało 30,2 proc. respondentów. Pozycję trzeciej największej siły politycznej przypadło Trzeciej Drodze, którą wskazało 16,9 proc. badanych. Dalej uplasowała się Lewica z poparciem 9,3 proc. badanych. Jako ostatnia na Wiejską weszłaby Konfederacja z wynikiem 6,3 proc.
To oznacza, że większość demokratyczna zwiększyłaby stan posiadania w ławach sejmowych. Obecnie rząd może liczyć na większość 248 szabel. 156 miejsc obsadzili posłowie Koalicji Obywatelskiej, 65 przypadło Trzeciej Drodze, a 26 Lewicy.
Teraz, bazując na sondażu IBRiS, Koalicja 15 października mogłaby liczyć na 262 szable. 154 miejsca objęłoby ugrupowanie Donalda Tuska. Aż 79 mandatów przypadłoby dla komitetu Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Włodzimierz Czarzasty wprowadziłby do Sejmu 29 progresywnych polityków. Z kolei Prawo i Sprawiedliwość mogłoby liczyć na 186 posłów. Kolejne 12 mandatów przypadłoby Konfederacji.
Przypomnijmy, że do obalenia prezydenckiego weta potrzeba 3/5 głosów przy obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Co to oznacza? Że przy pełnej frekwencji na sali plenarnej potrzeba 276 szabel, żeby móc nie przejmować się Andrzejem Dudą.
Jak pisaliśmy w naTemat, w ostatnich dniach opublikowano także badanie rządowego ośrodka CBOS. Przypomnijmy, że przed wyborami do Sejmu w sondażach tego ośrodka Prawo i Sprawiedliwość regularnie notowało gigantyczne poparcie.
Teraz jednak Jarosław Kaczyński zrównał poparcie z Donaldem Tuskiem. PiS wraz z KO otrzymali po 29 proc. wskazań. Trzecią Drogę zaś wsparło 10 proc. respondentów. Identycznym wynikiem może cieszyć się Konfederacja. Jako ostatnia do Sejmu weszłaby już tylko Lewica z 7 proc. poparciem.
Przypomnijmy, że od ogłoszenia wyników wyborów mówi się o ryzyku dążenia prawicy do rozpisania kolejnych, przedterminowych wyborów. I od samego początku wspominano, że pretekstem do rozwiązania Sejmu może być właśnie budżet.
Andrzej Duda może bowiem skierować ustawę budżetową do Trybunału Konstytucyjnego. Podstawą miałoby być przegłosowanie dokumentu w niepełnym składzie Sejmu. TK zaś miałby przychylić się do argumentacji głowy państwa i uznać, że doszło do naruszenia przepisów.
To zaś dałoby głowie państwa pretekst, żeby uznać, że dokumenty nie wpłynęły do niego na czas.